Witamy Państwa bardzo serdecznie i jednocześnie dziękujemy, że zdecydowali się Państwo po raz drugi skorzystać z usług naszych francuskich linii Citroёn. Jak wynika z naszej cicho przeprowadzonej sondy – odbyta mniej więcej trzy miesiące temu podróż do nietypowych idei tudzież uśpionych jeszcze marzeń na pokładzie błękitnego modelu DS5 (z pilotem Bartłomiejem), okazała się nie lada sukcesem przynosząc rozgłos zarówno niecodziennej maszynie jak i debiutującym na rynku typowo lotniczym, skromnym możliwościom naszej firmy. Dzisiaj (ku niezadowoleniu „stałych klientów”) zmianie uległ sam pilot, atrakcyjny „Dreamliner”, którego byliśmy zmuszeni oddać na okresowy przegląd i forma tego logistycznego, podniebnego przedsięwzięcia, które niestety nie będzie mogło zostać zrealizowane. Wynikające z totalnej lekkomyślności jakiegoś szaleńca zakłócenia w komunikacji (podobno w czasie lunchu rzeczony mężczyzna wrzucił do szybu z substancją radioaktywną odpalonego papierosa) unieruchomiły nawet nasz, pachnący świeżością sprzęt, ale ku zaspokojeniu Państwa finansowego rozczarowania tudzież niemożności odwiedzenia ulubionej babci, proponujemy w ramach rekompensaty krótką charakterystykę dosyć nietypowego „liniowca” – hybrydowego Citroёna DS5 …
Nadal to samo
Stylistycznie ta pamiętająca jeszcze rok 2012, perłowo-biała maszyna nie zaskoczy raczej nikogo, choć wypowiadając te słowa jestem również świadomy mocno nietypowego charakteru jakim dysponuje dany środek lokomocji, a także stopnia designerskiego szaleństwa jego twórców. Nie ma się co rozwodzić – liczne załamania, aparycja uzbrojonego żółwia, chromowany „wąs” biegnący od przednich reflektorów aż po lusterka zewnętrzne czy też sylwetka zgrabnie łącząca lekkość i szeroko pojętą „nieustępliwość” są elementami charakterystycznymi danego reprezentanta linii DS, zwracają uwagę osób trzecich a nawet wywołują dociekliwe pytania o jego niezbyt egzotyczne skądinąd pochodzenie. Z pełną świadomością starania francuskich inżynierów można by określić mianem sukcesu, choć prezentowana tutaj (nie bójmy się użyć tego słowa) awangarda nie każdemu oczywiście przypadnie do gustu, powiem więcej – w skrajnych przypadkach może być nawet tematem licznych polemik (i nie zmieni tego nawet fakt, iż mówimy o limitowanej wersji Pure Pearl omawianego modelu).
Pierwsza klasa?
Komfortowy dostęp wynikający z kluczyka zbliżeniowego, solidne, pokryte rzecz jasna perłowym lakierem drzwi oraz wnętrze czyli przyjemnie pachnąca, wyłożona materiałami naprawdę dobrej próby i ociekająca (choć z Audi tudzież Mercedesem do czynienia tutaj nie mamy) bogatym standardem wyposażenia przestrzeń – środek (choć nie tylko) „naszego” francuskiego liniowca nie tyle sprawia wrażenie przyzwoitego, dobrze spasowanego i godnego poniesienia odrobinę wyższych kosztów co rzeczywiście taki jest. Pokryte skórzaną, brązową tapicerką fotele z elektryczną regulacją, masażem (jedynie „pilot” dysponuje takim udogodnieniem) i pamięcią ustawień zachęcają do dalekich podróży i szczerze mówiąc robią to nie bez kozery – ich wygoda oraz szeroko pojęta „klasa” stanowią wystarczające argumenty przetargowe, by ulec pokusie, gustownemu podświetleniu kabiny pasażerskiej po zmroku, urzekającemu widokowi przez trzyczęściowy, szklany dach i oddać się urokom francuskiej podróży.
Nie ma jednak rzeczy idealnych i choćby przemyślany marketing naszych linii lotniczych brzmiał jak ocieranie się o istną perfekcję, duma wykształconych pilotów bierze jednak górę i czujemy się w obowiązku powiedzieć co nieco na temat drobnych wad prezentowanego modelu DS5. Może to i subiektywne podejście do tematu, wygoda lub zwykłe „czepialstwo”, jednak kierownica – pokryta oczywiście skórą, posiadająca spłaszczony dół i na swój sposób oryginalna – wydaje się trochę …, za duża przez co manewrowanie na zatłoczonych parkingach do najwygodniejszych zadań raczej nie należy (choć trzymanie jej w obu dłoniach i jazda na wprost są już całkiem przyzwoite), „kuleje” odrobinę widoczność (zwłaszcza do tyłu wynikająca z przedzielonej – może i ciekawą, ale na wskroś denerwującą – „poprzeczką” szyby), zaś ulokowane na konsoli środkowej przyciski od radia nie pasują do tak dobrze wykonanego środka (jednym słowem sprawiają wrażenie tandetnych). Mówiąc ogólnie – kabina pasażerska stanowi niejako wąski pomost do najwyższej, bo pierwszej klasy, ale drobne, choć irytujące niedociągnięcia powodują, że okrasić ją mianem idealnej po prostu nie wypada. Jest raczej „wykwintna”, „kusząca” i jedyna w swoim rodzaju – taka „ocena” 0,5 świadcząca mimo wszystko o wysokim standardzie …
Ekologia + komfort = …
Przyciągający uwagę design oraz niebanalne wnętrze „naszej” francuskiej maszyny to jednak dopiero półmetek fascynującego „zwiedzania”. Felernych zakłóceń w powietrznej komunikacji jeszcze nie udrożniono toteż warto powiedzieć kilka słów o najważniejszym elemencie perłowego Citroёna – układzie napędowym. Co prawda omawiany środek lokomocji posiada nie cztery a dwa silniki (wysokoprężne 2.0 HDi o mocy 163 KM i odpowiednik elektryczny – w sumie 200 KM), nie wielki hangar na bagaże a stosunkowo mało pojemny kufer mieszczący 325 litrów ekwipunku (swoją drogą otwierany wyłącznie za pomocą stosownego przycisku umieszczonego po lewej stronie kierownicy lub z kluczyka) i dosyć okazałą masę (1781 kg) uargumentowaną rzecz jasna gromadzącą energię baterią, lecz nie powinno się zwracać na to szczególnej uwagi (pomijając bagażnik) – w końcu mamy do czynienia ze środkiem lokomocji XXI wieku, oszczędną hybrydą, która zapowiada niejako przyszłość francuskiej mobilności.
Zasada działania systemu Hybrid4 (jak określa swoje rozwiązanie Citroёn – nasz przewoźnik) jest stosunkowo łatwa – umieszczony na tylnej osi motor elektryczny (kiedy jest wystarczająco naładowany rzecz jasna) odpowiada za napędzanie tylnych kół a w sytuacjach krytycznych (czytaj: gwałtowne przyspieszanie bądź też potrzeba natychmiastowego uwolnienia pełnej mocy) jest wspomagany dieslowskim odpowiednikiem, który napędza z kolei oś przednią. Efekt jest taki, że „pilot” niniejszego „Francuza” odczuwa komfort podróżowania stricte ekologicznym osiągnięciem naszych czasów w postaci absolutnej ciszy mąconej od czasu do czasu charakterystycznym klekotem silnika wysokoprężnego (po rozgrzaniu jest zdecydowanie lepiej). Hybrydowy model DS5 to jednak bardziej zaawansowana maszyna niż można by przypuszczać – „kokpit” posiada np. ekran Head-up wyświetlający aktualną prędkość, wskazania tempomatu tudzież nawigacji, zafrasowany niecodziennym „lotem” kierowca (jakkolwiek dziwnie to określenie zabrzmiało) może np. śledzić proces ładowania akumulatorów (dzięki systemowi rekuperacji lub silnika HDi) bądź też za pomocą specjalnego pokrętła wybrać jeden z czterech dostępnych trybów „jazdy” (Auto, Sport, ZEV [przemieszczanie się wyłącznie na „elektryku”] lub 4WD [obie jednostki są uruchomione i napędzają wszystkie cztery koła]).
Przemieszczanie się zaawansowanym do cna Citroёnem DS5 przypomina trochę malowanie obrazu z nieustannie latającym za uchem owadem – w maksymalny sposób chcesz się oddać tej czynności, zrobić to jak najlepiej, ale nie możesz, bo jakiś mało istotny czynnik burzy całą harmonię z płótnem. Pięciodrzwiowy „Francuz” jest pod tym względem bardzo podobny – obcując z komfortowym siedziskiem, ustawiając temperaturę automatycznej, dwustrefowej klimatyzacji na 20 stopni, uchylając fragment panoramicznego dachu i włączając odprężający masaż oczekujesz wytworności, usypiającej wręcz „osobowości” danej maszyny oraz „tapczanowej” charakterystyki zawieszenia, tymczasem skonany całym dniem organizm dostaje szalenie twarde tłumienie nierówności i odrobinę szarpiącą, powolną, zautomatyzowaną skrzynię biegów. W trybie Auto (na co dzień), mówiąc całkowicie szczerze, nawet mało bezpośredni układ kierowniczy nie przeszkadza w prowadzeniu DS5, bo tego właśnie można się po nim spodziewać – delikatnej i komfortowej pracy niemal każdego elementu. Fakt – istnieje możliwość „obudzenia” trybu Sport, w którym reakcja na pedał przyspieszenia jest bardziej odczuwalna, układ kierowniczy lepiej „informuje” co się dzieje na styku opon z asfaltem, natomiast przekładnia wyostrza pracę silnika 2.0 HDi utrzymując go na wyższych obrotach, można również skorzystać z trybu całkowicie manualnego i żonglować wszystkimi sześcioma biegami za pomocą łopatek przy kierownicy, tylko po co? Dla większego zużycia paliwa (średnie z testu wyniosło 5,8 l/100 km), korzystania z uroków „sportowej” i jednocześnie sprzecznej z charakterem całej maszyny „jazdy” czy może celowego zabijania jego naturalnego sposobu bycia względnie komfortowym?
Potrzeba wygody
Mamy szczerą nadzieję, iż rekompensata nieudanego lotu w postaci krótkiej charakterystyki jednego z najbardziej rzucających się w oczy modeli Citroёna spełniła chociaż w niewielkim stopniu Państwa wymagania. Babcina szarlotka tudzież piękna Wenecja to oczywiście nie była, ale przynajmniej śladowe grono odbiorców naszych usług przekonało się jaka jest w rzeczywistości maszyna o nazwie DS5 2.0 HDi Hybrid4 Airdream Pure Pearl, a właśnie – jaka jest? Bez wątpienia droga („nasz” egzemplarz okraszony rocznikiem 2012 i bogatym wyposażeniem w postaci m.in. ksenonowych, skrętnych reflektorów, nawigacji satelitarnej, wyświetlacza Head-up, skórzanej tapicerki czy też LED-owych świateł do jazdy w dzień kosztował 184 000 zł), ale jednocześnie też wyjątkowa i mająca coś z dobrego kumpla chorującego na zaniki pamięci – na co dzień wiernie oddana, ale mogąca w najmniej oczekiwanym momencie zadać niezwykle bolesny cios.
Biorąc pod uwagę stylistykę, ze smakiem skonfigurowane i całkiem przestronne (nawet z tyłu) wnętrze, wystarczająco dynamiczny układ napędowy, niezłe wyciszenie kabiny oraz nobliwy skądinąd charakter zdecydowanie warto wejść w posiadanie takiego krążownika, pytanie tylko: „Czy koniecznie musi to być hybryda?” Abstrahując od limitowanej wersji Pure Pearl – nie, bowiem oszczędzając blisko 40 000 zł (lub nawet więcej) staniemy się właścicielami równie bogato wyposażonego diesla o mocy 163 KM z manualną skrzynią biegów lub konwencjonalnym, 6-biegowym „automatem”, który także będzie całkiem oszczędny, zdecydowanie mniej skomplikowany i równie wyjątkowy …, gdyby tylko Citroёn dorzucił jeszcze do oferty hydropneumatyczne zawieszenie …
No nic Drodzy Państwo, przestrzeń powietrzna oczyszczona – można więc teraz swobodnie wypróbować daną maszynę w praktyce. Proszę zapiąć pasy, rozluźnić się i mieć na uwadze, że w trakcie powstawania tego tekstu żaden mężczyzna na szczęście nie ucierpiał …, przynajmniej nic nam o tym nie wiadomo …
DANE TECHNICZNE Citroen DS5 2.0 HDi Hybrid4 Airdream Pure Pearl | |
Silnik / Pojemność | wysokoprężny 1997 cm3 / elektryczny |
Układ / Liczba zaworów | R4 / 16 |
Moc maksymalna | wysokoprężny 120 kW (163 KM) / 3850 obr./min elektryczny 27 kW (37 KM) / 2500 obr./min moc obu silników łącznie 147 kW (200 KM) |
Moment obrotowy | wysokoprężny 300 Nm / 1750 obr./min elektryczny 200 Nm |
Zawieszenie przód | kolumny MacPhersona |
Zawieszenie tył | belka skrętna |
Napęd | 4x4 |
Skrzynia biegów | zautomatyzowana, 6 biegów |
Prędkość maksymalna | 211 km/h |
Przyspieszenie 0-100 km/h | 8,6 s |
Zużycie paliwa (miasto/trasa/mieszany) | wg. producenta 4,2 / 4,0 / 4,1 l/100 km nasz test 6,2 / 5,5 / 5,8 l/100 km |
Długość / Szerokość / Wysokość | 4530 / 1979 / 1504 mm |
Rozstaw osi | 2727 mm |
Masa własna / Dopuszczalna | 1781 / 2265 kg |
Bagażnik w standardzie | 325 l |
Bagażnik po złożeniu siedzeń | - |
Pojemność zbiornika paliwa | 60 l |
EKSPLOATACJA I CENA | |
Gwarancja mechaniczna | 2 lata |
Przeglądy | wg. wskazań komputera |
Cena wersji podstawowej | 98 200 zł (1.6 THP 155 KM, skrzynia automatyczna, wersja Chic) |
Cena wersji testowanej | 184 000 zł |
Wszelkie prawa do publikacji bez zgody redakcji zastrzeżone!