Ludzie są różnie postrzegani. Niektórzy myślą, że jest to wynik często zawodzącej percepcji, inni upatrują katastrofalnego błędu wychowawczego niektórych rodziców, ale prawda leży tradycyjnie gdzieś na środku. To żadne odkrycie, mówiąc ograniczonym językiem nastolatków, iż charakter każdego człowieka może być opisany innymi przymiotnikami, dlatego właśnie tutaj szukajmy rozwiązania naszego kłopotu. Różnimy się, a Toyota Venza po ostatnim liftingu dobitnie nam to uświadamia.
|
|
|
|
Zewnętrznie prezentowany „Japończyk”, notabene zaliczający się do grona crossoverów, urzeka innym grillem, przeciwmgielnymi światłami i kloszami frontowych reflektorów przypominających dziób flaminga. Oprócz tego warto zwrócić uwagę na lusterka dysponujące kierunkowskazami, odświeżoną paletę barw nadwozia oraz wachlarz aluminiowych felg. Szczerze mówiąc ciężko ocenić tak skonfigurowany pojazd. Niezbyt racjonalna część ludzkiej duszy pozwala stwierdzić, że to całkiem elegancki wóz, jednak chłodne myśli po zobaczeniu tylnych świateł w kształcie czajnika raczej zajmą przeciwne stanowisko.
Środek opisywanego „Japończyka” kusi bogatym, ale też stosunkowo konserwatywnym charakterem. Trzy poziomy wyposażenia, nowy „ster” i opcjonalne multimedia Entune – tak brzmi skuteczna metoda zwabiania wygłodniałych klientów? Niewykluczone tym bardziej, że standardowy poziom ekstrasów jawi się w kolorowych barwach (m.in. automatyczna, dwustrefowa klimatyzacja, zestaw audio czy elektryczne fotele przednie), natomiast benzynowe silniki motywują wzrost często pozytywnej adrenaliny. Venza oferuje mianowicie 2.7-litrowe 184 szalone rumaki (246 Nm) oraz 3.5-litrowe, zaopatrzone w sześć cylindrów 272 konie mechaniczne (333 Nm) gwarantujące sporą ilość dopaminy w ludzkim organizmie. Tzw. wisienką na torcie (lub wisienkami, jak chcecie) jest 6-biegowy automat oraz napęd na przednie bądź wszystkie cztery koła.
|
|
|
 |
Azjatycki crossover nabrał więcej elegancji i zadebiutował podczas salonu motoryzacyjnego w Nowym Jorku. Kontrowersyjne linie, odwołania do sprzętu gospodarstwa domowego i mało popularnej zwierzyny budzą jednak wciąż nurtujący (przynajmniej mnie) kłopot: „Czy coś takiego odniesie jakikolwiek sukces?” Wiecie, Drodzy Czytelnicy, możecie powiedzieć, że opisywana Toyota jest brzydka, ale wówczas zostaniecie obrzuceni hamburgerami, gdyż Stany Zjednoczone lubią to auto. Cóż, przerzućcie winę na różnorodność kulturalną …
