Ileż to razy zdarzyło Wam się znaleźć w sytuacji, która wymagała batalii poglądów z tą „lepszą połówką”? Zakładam, że nieraz i bez względu na to czy mieliście do czynienia z własną żoną bądź dopiero dziewczyną, zakończyła się ona sromotną klęską. Cóż, kłótnie o rodzaj sera czy też firmę nowego żelazka były, są i zapewne jeszcze będą, ale w przypadku samochodów sprawa nie jest już wcale taka oczywista. Firma Cover EFX wypuściła mianowicie dwa specjalne modele MINI w wersji John Cooper Works, które sądzę, że zażegnają raz na zawsze domowe kłótnie.
![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
Pierwszy samochód nazwano JCW GP R53 i został on oklejony żółtą folią CFC, z którą kontrastują polakierowane na czarno nadkola, lusterka, grill, a także biegnący przez środek nadwozia pas. Tak skalibrowany design uzupełniają 17-calowe aluminiowe felgi od OZ, na które naciągnięto gumy Toyo w rozmiarze 205/40.
Oprócz wymienionych wyżej zmian warto też wspomnieć o komponentach w zawieszeniu sygnowanych firmą Bilstein oraz podniesionej do 234 KM mocy silnika. By osiągnąć taki power tuner postanowił zamontować ręcznie wykonany układ wydechowy i przeprogramowaną nieco elektronikę.
![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
Drugą propozycją od Cover EFX jest John Cooper Works S R53 oklejony folią niebieską, który różni się od prezentowanej przed chwilą wersji kilkoma detalami. Przede wszystkim należy wspomnieć o innym spojlerze nad klapą bagażnika, trochę inaczej ukształtowanych wlotach powietrza w zderzaku czy też oponach Federal naciągniętych na takie same co wcześniej felgi OZ.
Ponadto modyfikacja silnika w postaci m.in. przeprogramowanej elektroniki, nowych świec, wałków rozrządu czy też układu wydechowego zaowocowała podniesieniem mocy do 236 koni mechanicznych. Niemcy nie zapomnieli również o zawieszeniu, które otrzymało komponenty od Bilsteina i stabilizatory sygnowane firmą H&R.
Następnym razem zanim rozpoczniecie kłótnię ze swoją kobietą o nowe cztery kółka, przypomnijcie sobie ten właśnie artykuł, bo przecież niepotrzebnym spięciom można odpowiednio zaradzić. Co prawda w supermarkecie Tesco połowa klientów usłyszy Waszą wymianę zdań na temat dżemu lub nowej patelni, ale za to po opuszczeniu sklepu każdy wsiądzie bez stresu do swojego środka lokomocji – mężczyzna do niebieskiego „Miniaka”, kobieta zaś do żółtego (lub odwrotnie, co by zapobiec niepotrzebnemu zdzieraniu gardła).
źródło: wł / Patryk Rudnicki