VW Golf GTI vs VW Polo GTI – PORÓWNANIE

Volkswagen Golf GTI vs Polo GTI

Nie będę po raz kolejny przytaczał nostalgicznej historii dotyczącej usportowionych kompaktów ani też genezy literek GTI – chyba każdy, a przynajmniej większość słyszała już te górnolotnie brzmiące wywody. Ja zadam krótkie pytanie i w obiektywny sposób poszukam jedynej właściwej odpowiedzi: „Co wybrać: upchanego technologiami Golfa GTI czy mocno charakterne Polo GTI?”


Postawione na wstępie pytanie sugeruje, że cieplej myślę o reprezentancie segmentu B, ale to nieprawda. Oba samochody traktuję równie neutralnie, choć bez zbędnych ceregieli uważam je za świetne rozwiązania do codziennego użytku. Zarówno o Golfie GTI jak i topowym wariancie okraszonym literą R pisałem, że konstruktorzy z Wolfsburga osiągnęli pod pewnymi względami czystą perfekcję – godne XXI. wieku zaawansowanie technologiczne podporządkowano funkcji kierowcy, a ten nie dość, że otrzymuje dobrze wykonaną i przestronną kabinę, a także znakomite rozwiązania z zakresu nie tylko samego komfortu, to jeszcze może tym wszystkim intuicyjnie nawigować. Pozycja Golfa obrosła trochę cierniami, zadajemy sobie pytanie, jak rozsądnie podejść do tematu, by to niemieckie połączenie użyteczności z odrobiną sportu skutecznie strącić z pantałyku. Dzisiaj pozycja Golfa GTI zaczyna delikatnie tracić na sile, a klienci powinni sobie zrobić mały rachunek sumienia. „Czy ten perfekcjonizm jest warty aż 150 tysięcy złotych? Chcę dobrze wyposażony kompakt, ale nie mam rodziny, a mój umysł jest otwarty na świeże rozwiązania. Jakie mam opcje?” No cóż, istnieje mocna konkurencja w postaci Hyundai’a i30 N lub nowego Renault Megane R.S., ale nie musimy wcale zmieniać koncernu.

Volkswagen Polo GTI, efekt rozszerzenia oferty i chęci zaoferowania klientom historii Volkswagena w segmencie B, tylko czy tutaj owa historia równie epatuje pewnego rodzaju magią? Zacznijmy od kwestii oczywistej – Polo jest mniejsze od Golfa i to czuć. Nie mówię o pojemności bagażnika, bo to jak powiedzieć, że do herbaty używamy cukru a nie soli. Chodzi o przestronność w kabinie – miejsca na szerokość jest zauważalnie mniej, pasażerowie na tylnej kanapie także odczują różnicę względem Golfa, rzecz jasna in minus, ale jestem przekonany, że osoba bezdzietna spokojnie by się odnalazła w takich warunkach, a i przestrzeni byłoby myślę wystarczająco. Jeśli potencjalny kupiec zaakceptowałby dodatkowo słabsze wykonanie (góra i dół deski rozdzielczej są miękkie, kolorowy panel budzi trochę mieszane uczucia, boczki drzwiowe są wyraźnie ze słabszego plastiku, jednak wciąż nie ma dramatu, kieszenie w drzwiach pozbawione są flokowania, ale jakość spasowania materiałów jest bardzo dobra), to dalej czekają go miłe zaskoczenia…


Skoro GTI, to przyjemne dla oka smaczki – czerwone przeszycie skórzanej kierownicy, charakterystyczna krata na fotelach, wszechobecne czerwone wstawki, podwójne zakończenie układu wydechowego, zadziorniejszy pakiet ospojlerowania, oznaczenia „GTI” czy też czerwona blenda obecna w kloszach przednich reflektorów i na grillu. Nie będę oceniał jak to wygląda, ale, moim zdaniem, jest równie dobrze co w Golfie i zachowano specyficzny klimat GTI. Skoro trzy wspomniane litery, to i brzmienie. Wizualnie kwestia jest rozstrzygnięta – dwa chromowane kominy Golfa zdają się obiecywać efektowne strzały i ładną, basową ścieżkę dźwiękową, ale rzeczywistość szybko weryfikuje ten stan rzeczy. Kompakt segmentu C owszem delikatnie „pierdzi”, pracuje wydechem i wydaje z siebie dosyć basowy dźwięk, który jest niczym zapowiedź wielkiego wydarzenia. Wszystko fajnie, tyle że Polo ze swoimi odpowiednio mniejszymi końcówkami wcale nie jest gorsze. Wydaje się, jakby inżynierowie wykonali podobną pracę, żeby nie powiedzieć: taką samą. W rzeczy samej trochę tak jest i to stanowi chyba najmocniejszy cios Polo GTI – jednostka napędowa. Sympatyczny hatchback, za którym chętnie oglądają się kobiety, otrzymał bowiem silnik taki sam – mocne 2.0 TSI, o parzystej liczbie cylindrów, bez udawania, bez półśrodków. Oczywiście inżynierowie odpowiednio go wystroili. Mamy więc solidne 200 koni mechanicznych (a mówimy o samochodzie, który waży 1280 kilogramów bez kierowcy) i jeszcze bardziej porządne 320 niutonometrów. To chyba trochę więcej niż lakoniczna obietnica dobrych osiągów…

Polo GTI jest szybkie (zmierzone 6,5 sekundy do 100 km/h), na co dzień bardzo dynamiczne, trudno mu dotrzymać kroku, a do tego posiada cechy samochodu prawdziwie ukierunkowanego na sport (funkcję Launch Control, elektroniczną „szperę” i precyzyjny, ale nie radykalny układ kierowniczy). Tyle że, no właśnie, Golf GTI jest bardzo podobny, a nawet lepszy – w odmianie Performance posiada mechaniczną „szperę”, jest podobny w prowadzeniu, ale, co oczywiste, dysponuje znacznie lepszymi parametrami. Odczucia na papierze i podczas jazdy są bardzo podobne. Dlaczego więc potencjalny kupujący miałby głębiej sięgać do kieszeni po dodatkowe 30-40 tysięcy złotych?


Widzicie, z Polo i Golfem GTI jest jak z rodzeństwem dwujajowym – ta sama matka, podobny wygląd, podobne przyzwyczajenia, ale cechy charakterystyczne już inne. Hatchback segmentu B na opcjonalnych felgach „Brescia” jest już nieprzyjemnie twardy, więc warto pomyśleć nad standardowymi „17-stkami”, ale nie tylko o felgi chodzi. Oba samochody mają cudowną zdolność bycia szybkim oraz efektywnym, oba mogą być zaawansowane i angażujące w prowadzeniu, świetnie wyposażone, przyjemne na co dzień i całkiem ekonomiczne, niemniej jednak Golf posiada w tym wszystkim nieco więcej kultury i ogłady. Polo kreuje wokół siebie aurę małego wariata, który wbrew pozorom aż takim wariatem nie jest. No i widać który model jest „faworyzowany” niejako przez niemiecki koncern. Czy dopłaciłbym zauważalnie wyższą kwotę do Golfa GTI? Podoba mi się trochę szczeniacki charakter Polo i jednocześnie jego dorosłość na co dzień, uważam, że to absolutnie znakomita propozycja, niemniej jednak formuła… Przedliftowego Golfa GTI przemawia do mnie w nieco mocniejszym stopniu…

tekst: Patryk Rudnicki
zdjęcia: Bartosz Kowalewski

2 Comments

Leave A Comment