Podróż za jeden uśmiech

5 lutego 2014
Bez kategorii, Nowości Publikacje

Uwielbiam jeździć samochodem. Po prostu uwielbiam i to niezależnie od pojazdu. Jestem od tego uzależniony. I wiecie co? Wcale nie chce się z tego leczyć!


Kilka tygodni temu musiałem załatwić kilka spraw w Krakowie. Niestety, jak to w życiu bywa, wszystko było organizowane w ostatniej chwili i w ostateczności dotarłem do grodu Kraka pociągiem. Oczywiście, nie mogło obejść się bez opóźnienia i przeraźliwego zimna w kabinie. Ale dzisiaj nie o tym. Wszystko co miałem zrobić zajęło mi mniej niż połowę dnia, więc postanowiłem znaleźć sobie jakieś zajęcie, które mnie zrelaksuje po ciężkim tygodniu pracy. Aquapark? Zoo? Zwiedzanie Wawelu? Wszystko fajnie, ale mi już w drodze do Krakowa urodził się plan. Wypożyczam samochód w Krakowie i wyruszam na małą wycieczkę krajoznawczą.

Mimo iż jestem człowiekiem znad morza, to równie mocno jak woda fascynują mnie w Polsce góry. Po pierwsze, niezależnie od pory roku wyglądają malowniczo i pięknie. Kolejna sprawa, że im wyższe, tym mniej tam można spotkać głośnych turystów, którzy urlop spędzają na piciu i narzekaniu. Dla motomaniaka jest jeszcze jedna, o ile nie najważniejsza, zaleta gór: kręte drogi.

Wyjeżdżam z Krakowa i juz po kilkunastu kilometrach jestem w swoim żywiole: jazda, jazda i jeszcze raz jazda. Nawet nie chodzi o to, żeby robić to jak najszybciej, na granicy przyczepności. Ja nakręcam się samymi widokami, a stan polskich dróg nie pozwala mi zasnąć. Nie wiem czy zauważyliście, ale ostatnimi czasy ilość ubytków i dziur w Polsce drastycznie spadła! Juz słyszę te głosy, że to wina Tu… Musiałem przerwać, bo wyjechałem chyba w jakiś karter po meteorycie. Cóż, omijanie dziur też nieźle uczy refleksu.

Tak jest, nie ma to jak jazda bez celu, bez goniących nas terminów i ciągłego wyścigu. Tylko my, droga i 4 kółka. Bezcenne. Czasami wystarczy zrobienie kilkudziesięciu kilometrów, tak jak w moim przypadku, z Krakowa w wyższe partie, aby w pełni naładować akumulatory i wrócić pełny energii do życia.

Bartłomiej Urban

5 Comments

Leave A Comment