Po dość wnikliwym – jak na targi samochodowe – obejrzeniu nowego Jaguara XE subiektywnie powiem, że jestem pełen nadziei; nadziei dotyczącej przyszłości brytyjskiego koncernu, który prezentując nowe rozwiązania i modele, nieustannie toczy walkę o prymat w klasie Premium. Po wymienionym wyżej XE, przyszedł więc czas na model dobrze znany i nieco większy – idziemy oczko wyżej, by poznać nowego XF-a…
Stylistycznie Jaguar nie poczynił wielkich zmian względem mniejszego sedana – oba pojazdy są do siebie bardzo podobne odznaczając się m.in. dość agresywnym frontem, raczej prostymi liniami tudzież budzącymi pewne wątpliwości swoim rozmiarem (przynajmniej jeżeli chodzi o model XE), tylnymi kloszami świateł. XF jest dodatkowo o 190 kilogramów lżejszy (efekt zastosowania w konstrukcji pojazdu aluminium), o 7 mm krótszy oraz 3 mm niższy od swojego poprzednika, jednak rozstaw osi wzrósł o 51 mm. Brzmi obiecująco? Powinno – inżynierowie Jaguara osiągnęli bowiem idealny rozkład masy wynoszący 50:50, sztywność nadwozia wzrosła o 28%, a silniki z serii Ingenium mają gwarantować dobre osiągi i przyzwoite zużycie paliwa (jednostki wysokoprężne to 2-litrowy, czterocylindrowy silnik o mocy 163 lub 180 KM [mocniejszy dostępny z 6-biegowym „manualem” lub 8-stopniowym „automatem”] i 3-litrowe, podwójnie doładowane V6 o mocy 300 KM, natomiast propozycje benzynowe to 2.0 R4 o mocy 240 KM i 380 Nm momentu obrotowego, a także 3-litrowe V6 produkujące 380 KM i 450 Nm maksymalnego momentu obrotowego). Jest nieźle…
Czy technologia, odświeżony design oraz całkiem uporządkowana kabina pasażerska będą w stanie przekonać potencjalną klientelę, że to właśnie brytyjski „kot” jest właściwym wyborem? Raczej nie będzie łatwo, choć nowy XF zapowiada się całkiem obiecująco…
