Kilka słów od Włodzimierza Zientarskiego..

26 maja 2008
Bez kategorii, Inne INFO

Życząc Maćkowi jak najszybszego powrotu do zdrowia (bo o powrocie do „normalnego życia” trudno tu mówić), publikujemy pierwszy od czasu tragicznego zdarzenia tekst autorstwa ojca Maćka, który ukazał się na stronie blogkierowcy.pl


Dopiero dziś mogę spróbować wrócić. Każdy powrót wymaga czasu. Przepraszam wszystkich, którzy chcieli usłyszeć szybciej i więcej. Ale nawet dzisiaj nie jestem pewien, że powinienem głośno mówić o tym, co ze swej natury wymaga ciszy, taktu, łagodności, zrozumienia, życzliwości czyli najnormalniejszego człowieczeństwa.

Oj chyba się zanadto zagalopowałem. Ale niech tam… Spróbuję więc powiedzieć od siebie z pierwszej ręki, nie o tym, co wszyscy wiedzą lub wydaje im się że wiedzą, ale o tym, co nagle w jednej chwili przenosi niektórych z nas za ścianę. Ułamek sekundy może sprawić, że życie tak pieczołowicie układane stanie się innym życiem. Na dodatek życiem któregośmy nie chcieli. I oto nagle się zaczyna. Przede wszystkim znika beztroska, a pojawia się stres. Jest zawsze i wszędzie. Ale to nie jest najbardziej dojmujące. Ze stresem da się walczyć nadzieją. Najstraszniejsze jest coś, co pozornie wszyscy znamy z prasy. Kroniki wypadków drogowych każdego dnia, od lat zawsze tak samo relacjonują to, co się ludziom przytrafia na drogach. Ja też przez lata byłem autorem takich opowieści. Widziałem więcej niż inni i byłem świadkiem najtragiczniejszych katastrof. Wydawało mi się, że znam tą tragiczną stronę motoryzacji taką jaka naprawdę jest, że znam całą prawdę. Teraz już wiem, że nie znałem. Zobaczyłem, że życie po wypadku toczy się za ścianą naszego codziennego życia, a my wiemy o nim tylko tyle, co nam napisze prasa. Zauważcie na przykład, co się kryje pod kochanym przez kroniki wypadków komunikatem „stan rannego jest ciężki, ale stabilny”. Kto wie, co kryje się pod bezdusznym sformułowaniem „stabilny”? Ile jest dramatycznej walki o życie, ile niesamowitego bólu wszystkich uczestników tragedii. Jak wiele pytań o jutro, o to czy będzie żyć i jakie to będzie życie! A jeśli jakimś cudem się uda, to zaczyna się czas, o którym dziennikarze już nie piszą, bo aby opisać ogrom ludzkiego nieszczęścia i determinacji w walce o odrobinkę zdrowia, trzeba talentu wrażliwego artysty.

Czy wiecie jak cieszy najbliższych najdrobniejszy sygnał zdrowienia? Pierwsze otwarcie oczu, oczekiwanie na normalne spojrzenie, pierwszy ruch ręką i ta huśtawka nastrojów od dna do euforii. I to czekanie, czekanie i ciągłe pytania. Ale świat za ścianą to nie tylko własne dramaty. Kiedy wejdziesz w świat ludzi za ścianą poznasz inną twarz motoryzacji. Matki, które spędzają całe lata przy szpitalnym łóżku swoich dzieci, którym na drodze „nie wyszło”, a największą ich radością jest to, że jeszcze jest nadzieja na odrobinę tego świata, który był przed wypadkiem. I tak sobie myślę, że może gdyby każdy z nas odbył tak jak ja podróż po drogowym wypadku, od kilku minut przed do tego co jest po, może byłoby na drogach inaczej? I marzy mi się byście mi uwierzyli. Bo każdemu z nas wydaje się, że to nas nigdy nie dotknie. A jeśli dotknie to co? To poznacie świat za ścianą pełen tragedii, o których prasa nigdy nie jest w stanie napisać całej prawdy.

Włodzimierz Zientarski

źródło: blogkierowcy.pl, mojeauto.pl / Moto Target

Leave A Comment