Infiniti Q50S Hybrid vs Lexus IS250 F-Sport – PORÓWNANIE

Na skorumpowanym i zmonopolizowanym rynku od czasu do czasu rodzą się pojedynki, na które każdy spogląda z zaciekawieniem. Dokładnie do takiej walki doszło ostatnio pomiędzy dwoma japońskimi producentami samochodów premium Lexusem i Infiniti. W ubiegłym roku zaprezentowali oni modele, które postanowiły mocno namieszać w segmencie, w którym króluje Audi A4, BMW serii 3 i Mercedes klasy C. Mowa oczywiście o IS i Q50, które postanowiliśmy ze sobą skonfrontować.


Wygląd

W szranki do naszego porównania stanął Lexus IS250 oraz Infiniti Q50S. Dwa przepiękne samochody, charakteryzujące się agresywnym, nowoczesnym stylem. Wybór ładniejszego samochodu jest nie lada dylematem. Z jednej strony ostry jak brzytwa IS, który w końcu wygląda tak jak prawdziwy Lexus. Niewątpliwie dużym plusem Lexa jest pakiet F-Sport (na zewnątrz to między innymi większy grill przedni, dyfuzor tylny i dedykowane 18-calowe felgi), który upodabnia go do starszej generacji mocarnego IS-F’a. W Inifiniti natomiast nie podoba mi się tył, który wygląda nieco jak ze starszych modeli. Zabrakło polotu i stylu, który podtrzymałby świetny przód. Dlatego właśnie zwycięzcą konkursu piękności jest IS. 1:0 dla Lexusa.


Środek

Q50 wydaje się wyraźnie dłuższe i takie też są fakty. Infiniti jest o ponad 12 cm dłuższe od Lexusa, choć po zajęciu miejsca wewnątrz w ogóle tego nie czuć. W obu autach miejsca na tylnej kanapie jest zdecydowanie za mało. Powyżej 180 cm wzrostu będziemy szorować głową po podsufitce zarówno w Lexusie jak i Infiniti. Lepiej prezentuje się ilość miejsca na nogi (w Q50 jest więcej niż w IS), choć wiem, że jest to mało pocieszające skoro i tak mamy głowę wbitą w sufit. Elementem, który dodatkowo denerwował mnie na tylnej kanapie, to zdecydowanie za nisko zamontowany podłokietnik.

Dużo lepiej jest z przodu, jednak oba samochody prezentują mocno inne style. Infiniti oferuje bardzo wygodne, wręcz kanapowe fotele, z bardzo rozbudowaną elektryczną regulacją, podgrzewaniem czy nawet chłodzeniem. Siedzi się jak na ulubionej sofie, wygodnie i odprężająco. Szkoda, że posiadają bardzo słabe trzymanie boczne, przez co w zakrętach nasze ciało przesuwa się jak krążek hokejowy na lodzie. Kompletnym przeciwieństwem jest IS ze swoimi fantastycznie wyglądającymi wiśniowymi kubełkowymi fotelami (element pakietu F-Sport). Głębokie, twarde, mocno wyprofilowane, jednak posiadające znacznie mniejszy komfort. Również tutaj możemy sobie podgrzać lub wychłodzić cztery litery.


O ile z zewnątrz styl aut jest podobny, o tyle środek to już dwie różne bajki. Infiniti postawiło na prostotę połączoną z lekką dozą nowoczesności w postaci dwóch dużych ekranów. Wszystko wygląda poprawnie, ładnie, ale i jednocześnie nieco nudno… Jakość materiałów i plastików jest na bardzo wysokim poziomie, jedynie momentami obsługa minimalni kuleje. Główny komputer zarządzający oparty jest na oprogramowaniu firmy Intel (o czym dumnie informuje nas wyświetlacz podczas pierwszego uruchamiania). Jak wiemy, firma ta ma bardzo duże doświadczenie w budowie komputerów i współpracy między innymi z Microsoftem znanym z systemu operacyjnego Windows. Cóż, widać to bardzo dobrze, bowiem system potrafi się zawiesić… Naprawdę zdarzyło mi się, że musiałem zjechać na pobocze, zgasić samochód i uruchomić go ponownie, abym mógł wprowadzić dane do nawigacji. Mankamentem są też moim zdaniem łopatki do zmiany biegów, które nie poruszają się razem z kierownicą (w IS poruszają się).

Na drugiej stronie szali jest deska rozdzielcza modelu IS, którą ciężko opisać. Jedno jest pewne: tutaj na nudę nie możemy narzekać. Jest fikuśnie, jest abstrakcyjnie, a momentami nawet dziwnie, jak np. umiejscowienie wyświetlacza. Przed nim znajduje się małą niepotrzebna półeczko-wnęka, na której i tak nic nie położymy bo tym samym zasłonimy lub co gorsza zarysujemy ekran. Minusem jest też jakość niektórych materiałów. Po pierwsze plastik przy konsoli środkowej, który bardzo szybko się rysuje. Po drugie koszmarne przyciski, które pamiętają Toyotę z lat 90. Ja rozumiem, że koncern robi bardzo dużo samochodów i ma miliardy takich elementów, ale przydałoby się je przetopić i zaprojektować na nowo. Problemem jest też touchpad do obsługi komputera, który po pierwsze jest niewygodny, a po drugie sprawia wrażenie strasznie nietrwałego. Czasem myślałem, że zaraz będę musiał powiedzieć kultowy tekst „Ale urwał”…

Spore wpadki projektantów w Lexusie mieszają się z genialnymi akcentami. Poza wymienionymi wcześniej fotelami, jest jeszcze genialna kierownica. Idealny rozmiar oraz grubość wieńca, no i ten wygląd wodzący na myśl supersportowy model LFA. Na wzór tego samochodu powstały też przepiękne zegary z ruchomym pierścieniem na środku, przez co możemy regulować położenie prędkościomierza (zegary idą na bok odsłaniając dodatkowe menu). GENIALNE. Ostatni mankament jaki udało mi się wyłapać w Lexusie to bardzo, ale to bardzo ciche kierunkowskazy. Czasem lepiej słyszałem jak mi włosy na głowie rosną niż kierunki w Lexie.

Zanim jeszcze ogłosimy werdykt odnośnie wnętrz, zatrzymajmy się na chwile na wyposażeniu. Oba auta to samochody premium, dlatego też lista udogodnień jest tak długa jak liczba zer na koncie kupca. Dodając do tego japoński rodowód, zdajemy sobie sprawę, że w tych autach wszystko jest elektryczne. Wysiadamy, a kierownica oraz fotel same nam się odsuwają aby było łatwiej wysiąść. Podgrzewane kierownice, otwierane szyberdachy, nawigacje, automatyczne światła, bluetooth, systemy bezkluczykowe, genialne audio itd.. Na pokładzie naprawdę jest wszystko. Tutaj nie ma się do czego przyczepić.


Normalnie wybrałbym jako zwycięzcę środek Lexusa, ze względu na super genialne fotele kierownice i zegary. Niestety, w tym wypadku szalę przeważyły niedociągnięcia, dlatego zwycięzcą jest Infiniti. 1:1

Silnik i właściwości jezdne

Niestety, w tym akapicie będzie trochę problemów, aby dobrze porównać te dwa modele. Problemem okazały się różnice w oferowanych jednostkach na naszym kontynencie (w innej części świata są dostępne inne silniki). Obaj producenci oferują tylko po dwa warianty silnikowe, w czym każdy z nich po jednym hybrydowym. Owszem, wypadałoby porównać np. dwie wersje ekologiczne, ale niestety jest pomiędzy nimi taka przepaść w osiągach że tego nie zrobiliśmy. Postanowiliśmy porównać więc dwie najszybsze odmiany.


I wiecie co? Jest pomiędzy nimi przepaść w osiągach… Niestety, ale w przypadku Lexusa w Europie najszybszą (nie mylić z najmocniejszą) odmianą jest IS250. Posiada ona 2.5-litrowy wolnossący benzynowy motor V6 o mocy 208 KM. Jest to dokładnie ten sam silnik co w poprzedniej generacji samochodu. Najszybszy (w tym wypadku i najmocniejszy) Q50 to hybrydowy S który łącznie dzięki 3.5-litrowej jednostce V6 i silnikowi elektrycznymi generuje aż 364 KM. Sporo, sporo więcej niż w IS. Wystarczy popatrzeć na osiągi: 8,1 s vs 5,1 s do pierwszej setki robi ogromną różnicę. Zresztą wystarczy wsiąść, ruszyć i nacisnąć gaz do dechy: w IS250 szybko i płynnie przyspieszamy, natomiast w Q50S katapultujemy się… Choć nie ukrywam, że wolnossąca jednostka Lexusa zrobiła na mnie bardzo duże wrażenie. Po pierwsze ze względu na świetną kulturę pracy oraz na sposób w jaki osiągana jest moc. Zaletą na pewno też będzie dużo większa trwałość. Szkoda, że samochód nie posiada tych 30-40 KM więcej…

Różnice są też w brzmieniu obu silników i nie mówię tutaj o elektryku vs benzyna. Motor IS250 przepięknie mruczy już od niskich obrotów i dźwięk roznosi się po kabinie aż do 7000 obrotów. Co innego jest w Q50S, gdzie w kabinie panuje prawie idealna cisza. Inaczej sytuacja wygląda jeśli posłuchamy pracy silnika na zewnątrz, tutaj minimalnie lepiej brzmi Infiniti. Cechą wspólną okazało się też spalanie w mieście. Oba samochody przy podobnym stylu jazdy konsumowały około 11 litrów na 100 km (Infiniti mniej, ale naprawdę minimalnie). Dużych różnic nie było również na trasie, a samochody paliło w okolicach 8 litrów. Oczywiście, Infiniti można osiągnąć dużo mniejsze wyniki w miejskiej dżungli ze względu na dodatkowe elektryczne silniki. Q50 ma też przewagę dzięki dużo szybszej 7-stopniwej automatycznej skrzyni (w Lexusie 6-cio biegowy automat).

Jeśli chodzi o przyjemność jazdy to bezapelacyjnie wygrywa Lexus i to mimo wolniejszej automatycznej skrzyni biegów. Infiniti przegrywa poprzez zbyt „nowoczesny” układ kierowniczy oraz minimalnie bardziej komfortowe zawieszenie. Tutaj warto wspomnieć o innowacyjnym systemie DAS (Direct Adaptive Steering) czyli Steer by wire, w który został wyposażony Q50. Otóż Infiniti to pierwszy seryjnie produkowany samochód, w którym połączenie pomiędzy kierownicą a kołami jest za pomocą elektroniki! Efekt miał być piorunujący, niestety na mnie nie wywarł większego wrażenia. Można to trochę porównać do jazdy w grze komputerowej, gdzie nie do końca mamy czucie nad tym co jest pod naszymi kołami. Świetnym za to jest możliwość pełnej regulacji oporu z jakim ma się poruszać kierownica. Swego czasu zawrzało na rynku kiedy pojawiły się głosy że system nie działa przy minusowych temperaturach. Uspokajamy, ponieważ w samochodzie wciąż jest standardowa kolumna kierownicy, która właśnie podczas awarii automatycznie się uaktywnia.

Przy szybszej jeździe pomagają nam w IS takie aspekty jak lepsze fotele, kierownica i manetki które obracają się razem z kierownicą. Zaletą, ale i wadą Lexusa jest napęd tylko na tylną oś. Z jednej strony daje mnóstwo frajdy podczas kontrolowanych poślizgów, a z drugiej część klienteli będzie chciała mieć czterołapa (w Polsce niedostępny). Wtedy będzie zmuszona wybrać Q50, który oferuje do wyboru oba rozwiązania (10500 zł dopłaty za AWD). Oba samochody posiadały kilka podobnych trybów jazdy do wyboru: ekonomiczny, standardowy i sportowy. Dodatkowo Infiniti oferuje w pełni personalizowany program gdzie możemy ustawić praktycznie wszystko łącznie z ustawieniami klimatyzacji czy radia.


Szkoda, że obaj producenci nie oferują pełnej gamy silnikowej i napędowej w Europie. Zwłaszcza szkoda Lexusa i modelu IS350 oraz opcjonalnych napędów AWD dla wszystkich jednostek. Infiniti też ma w swojej ofercie Q50 z 3.7 litrową benzyną o mocy 333 KM, której nie zobaczymy na naszym rynku. Szkoda. Punktów dla żadnego z aut nie przyznaję, bowiem nie sposób jest porównać jakąkolwiek wersję.

Werdykt

Na pierwszy rzut oka Lexus IS i Infiniti Q50 wydaj się być bardzo zbliżonymi konstrukcjami. Nie dajcie się jednak zwieść pozorom – to kompletnie dwa światy, jak woda i ogień. Infiniti to stateczna limuzyna o niebanalnych osiągach (zwłaszcza w odmianie hybrydowej), świetnym komforcie i nieco nudnym wnętrzu. Natomiast Lexus to młody sportowiec, dający niesamowitą radość z jazdy. Oba samochody są dopracowane do perfekcji i są świetnymi substytutami oklepanych „trójek”, „aczwórek „czy „ceklass”.


Przed werdyktem zerknijmy jeszcze w cenniki. Najtańszy Lexus IS250 to wydatek rzędu 134 900 zł. Jeśli chcemy mieć pięknego F-Sporta, to musimy przygotować się na wydanie co najmniej 204 100 zł. Początkowa kwota z Infiniti Q50 z turbodieslem 2.2 wynosi 144 493 zł, natomiast hybryda to wydatek przynajmniej 215 849 zł. Niezłe ceny, zwłaszcza jak popatrzymy na konkurencje. Przykładowo hybrydowe BMW serii 3 o mocy 354 KM kosztuje 249 300 zł, a Audi A4 z silnikiem 2.0 TFSI o mocy 211 KM kosztuje 143 800 zł.

No i najważniejsze: and the winner is… Lexus IS250. Urzekł mnie ten samochód sposobem w jaki się prowadzi oraz brzmieniem silnika. Fakt, jest dużo słabszy niż Q50, ale po prostu zrobił na mnie lepsze wrażenie. Jednak gdybym szukał czegoś bardziej komfortowego to zdecydowanie wybrałbym się do salonu Infiniti.

Tekst + Zdjęcia:
Bartłomiej Urban

9 Comments

Leave A Comment