Słyszę przerażający jęk zawodu – czyżby włoski koncern Lamborghini ogłosił swój upadek? Nie i to bardzo dobra wiadomość, ponieważ ciężko jest sobie wyobrazić szarą, motoryzacyjną rzeczywistość ulicy bez kilkusetkonnych organizmów torreadorskiej areny. Mimo ich rzadkiego widoku kochamy ten przeszywający dźwięk V10-tki, groźną aparycję i emocje towarzyszące prezentacji każdego nowego modelu, dlatego rodzi się pewien kłopot. Czy z limitowanej (do jedynie 10 egzemplarzy) wersji świetnie rozpoznawanego Gallardo o tytułowej nazwie powinniśmy się radować, czy może jękiem dezaprobaty zgładzić jego argumenty? Ciężka sprawa …
|
|
|
|
Ustalmy fakty – dane Lamborghini powstało z myślą chińskiego rynku co trudno określić wielkim zaskoczeniem, bowiem możni „skośnookiego” państwa ekspresowo nabędą wszystkie dziesięć sztuk limitowanego Gallardo (przynajmniej teoretycznie). Rasowe coupe odznacza się, jak nazwa wskazuje, złotym, metalicznym lakierem karoserii dopełnionym przez nowe felgi oraz unikalną klapę „niemieckiego” silnika. Finisz ekscytujących modyfikacji na danym szczeblu wzbudziłby zapewne ogromne biadolenie i niezadowolenie klienteli, dlatego producent zaimplementował w środku czerwone szwy będące fragmentem ultradrogiej tapicerki.
Zmian jest co prawda niewiele (mówiąc delikatnie), a te obecne wzbudzają kontrowersyjne głosy, że Lamborghini nie ma kompletnie żadnego pomysłu. Cóż, zwieńczeniem tytułowego dzieła jest odrobinę absurdalna (żeby nie powiedzieć głupia) idea stworzenia Gold Limited Edition. Włosi nie obchodzą żadnej rocznicy ani upamiętnienia istotnej osobistości – dane Gallardo LP560-4 skonstruowano najzwyczajniej z powodu targów jakie odbywają się w południowych Chinach. Złośliwi mówią – jaki salon taka modyfikacja, ale problem leży diametralnie gdzie indziej …
|
|
|
 |
Czy Gold Edition jest warte zapłacenia około 800 000 dolarów? Ten aspekt każdy powinien rozwikłać samodzielnie, jednak głos dezaprobaty jest tutaj absolutnie zrozumiały. Która to limitowana edycja popularnego Gallardo? Ciężko spamiętać wszystkie odmiany i choć nie urągają one rzeczywistym zaletom danego sportowca, to z uśmiechem obejrzelibyśmy kolejną jego generację …, nawet pod innym szyldem włoskiej nomenklatury.
