Któż z Polaków nie chciał kiedyś wyjechać do Stanów Zjednoczonych, aby poczuć wolność i w stylu USA. Spełnić American Dream, czyli pojechać jako szary Kowalski, a wrócić jako Rich Mr. Kowalsky z dużą walizką money i tym świetnym akcentem. Dziś czasy się zmieniły i to w Polsce można znaleźć „Amerykę”. Na przykład w postaci samochodów takich jak Chevrolet Captiva.
Wygląd
Niegdyś podstawowym kryterium kupowania samochodów w USA było: im większy tym lepszy. Cóż, Captiva pasuje idealnie: jest wielka, masywna, a dzięki ogromnej atrapie chłodnicy z gigantycznym emblematem wygląda groźnie. Sylwetka to typowy SUV, choć trzeba przyznać, że projektanci naprawdę się postarali i auto robi duże wrażenie. Producent zadbał też o detale takie jak ciekawe końcówki wydechów czy boczne wloty powietrza. Wygląd tego samochodu to zdecydowanie jego duża zaleta.
Środek
Otwieramy drzwi, a tam wciąż Ameryka! Niestety, w złym tego słowa znaczeniu… Zacznijmy od wielkości koła kierowniczego, które swobodnie mogłoby być montowane w tirze. Kolejny problem to jakość materiałów użytych do wykończenia środka. Zarówno plastik (zwłaszcza wokół nawigacji) jak i skóra jest bardzo słabej jakości. Na szczęście, podczas jazdy nic w środku nie skrzypi, bo wtedy już by była tragedia. Znalazłem jeszcze jeden mankament, który, moim zdaniem, nie powinien mieć miejsca w żadnym samochodzie. Otóż opierając głowę na zagłówku, czujemy jak stelaż przesuwa się w fotelu, kując nas w plecy. Sam design deski rozdzielczej również nie jest jakiś nadzwyczaj piękny, ale to raczej kwestia gustu.
Testowana Captiva posiadała naprawdę kompletne wyposażenie: kamerka cofania, nawigacja, bluetooth, klimatyzacja, szyberdach, system bezkluczykowy, podgrzewane fotele z przodu i z tyłu i tak dalej. Niestet, pojawiają się przez to problemy. Po pierwsze, obsługa. Na desce rozdzielczej mamy multum przycisków, a ich układ wpasowałbym się idealnie w nurt nazywany potocznie „artystycznym nieładem”. Ok, da się z tym żyć, wystarczy mieć dobrą pamięć i trochę poćwiczyć. Niestety, jest rzecz, której kompletnie nie rozumiem. Producent zamiast upakować wszystko w jedno centrum dowodzenia postanowił utrudnić użytkownikowi życie i podzielił wszystko na dwa. I tak, nawigację oraz filmy i piosenki zapisane na USB/SD obsłużymy na dotykowym ekranie, a radio, płyty CD i telefon obsługujemy na malutkim cyferblacie. Swoją drogą ten ekran w kolorze indygo wygląda jak żywcem wyjęty z lat 80.
Na szczęście, wnętrze ma kilka dużych plusów. Po pierwsze w środku jest ogromna ilość miejsca, zarówno w pierwszym, drugim oraz trzecim rzędzie! Tak jest, Captiva to 7-osobowy SUV, z dwoma dodatkowymi siedzeniami chowanymi w podłodze. Oczywiście, na tych ekstra fotelach najlepiej posadzić dzieci, ale nawet i dorosły na upartego tam się zmieści. Niestety, kiedy korzystamy z wszystkich miejsc bagażnik ma mikroskopijną pojemność, która ledwo pomieści neseser. Kiedy je schowamy możemy się cieszyć z 477 litrów, co również nie jest jakimś super wynikiem. Dużą zaletą jest ilość schowków, które są sprytnie poukrywane w całej kabinie.
Silnik i właściwości jezdne
Jazda tak dużym samochodem ma swoje plusy i minusy. Z jednej strony, ze względu na agresywny wygląd, każdy nam zjeżdża z drogi, ale z drugiej znalezienie miejsca do zaparkowania to prawdziwa sztuka. Argumentem na plus jest też wysoka pozycja za kierownicą, dzięki czemu mamy bardzo dobrą widoczność. A jeśli już mowa o wyprzedzaniu, to auto naprawdę nieźle się zbiera i to mimo wagi blisko dwóch ton.
Pod maską testowanej Captivy znalazł się turbodoładowany diesel o pojemności 2.2 litra, który generuje 184 KM i 400 Nm. Parametry w zupełności wystarczające do tego klocka, auto jest zrywne i naprawdę elastyczne. Kuleje nieco kultura pracy silnika, który zwłaszcza jak jest zimny, potrafi nieźle „przyklekotać”. Wraz z tym silnikiem sprzężono automatyczną 6-stopniową skrzynię, która radzi sobie całkiem sprawnie. Nie jest to demon prędkości, ale nie oczekujmy od rodzinnego SUVa, że będzie rajdówką. Auto dodatkowo zostało wyposażone w funkcję ECO, która opóźnia reakcję na naciśniecie pedału gazu, oraz sprawia że skrzynia szybciej wrzuca wyższe biegi. Nawet z włączoną tą funkcją, ciężko zejść w mieście poniżej 11 litrów, a na trasie poniżej 8. Niestety, ogromna waga i opory powietrza stodoły dają się we znaki.
Samochód jak przystało na prawdziwego SUVa, świetnie sprawdza się na nierównych drogach, przez które dosłownie przelatuje. Fani wycieczek na zimowe stoki również nie powinni być zawiedzeni, dzięki elektrycznie dołączanej tylnej osi. Samochód prowadzi się pewnie, chociaż nie radzę pokonywać zakrętów z dużą prędkością: fizykę ciężko jest oszukać. Captiva wychyla się na zakrętach, jednak nie bardziej niż konkurencja. Plusem są za to hamulce, które naprawdę „dają radę”.
Podsumowanie
Powiem szczerze, że minimalnie zawiodłem się na Captivie, głównie ze względu na jakość materiałów i źle rozwiązane sterowanie multimediami. Gdyby producent poprawił te rzeczy, to byłby naprawdę świetny samochód. Zwłaszcza, że posiada dosyć niską cenę startową: 87 990 zł. To aż o 32 tysiące złotych taniej niż bliźniaczy Opel Antara…
DANE TECHNICZNE Chevrolet Captiva 2.2D AWD LTZ – AUTO TEST | |
Silnik / Pojemność | diesel / 2231 cm3 |
Układ / Liczba zaworów | R4 / 16 |
Moc maksymalna | 135 kW (184 KM) / 3800 obr/min |
Moment obrotowy | 400 Nm / 2000 obr/min |
Zawieszenie przód | kolumna MacPhersona |
Zawieszenie tył | Niezależne, czterowahaczowe |
Napęd | 4x4 |
Skrzynia biegów | automatyczna, 6 biegów |
Prędkość maksymalna | 191 km/h |
Przyspieszenie 0-100 km/h | 11 s |
Zużycie paliwa (miasto/trasa/mieszany) | 11 / 8 / 9.6 |
Długość / Szerokość / Wysokość | 4673 / 1849 / 1756 mm |
Rozstaw osi | 2707 mm |
Masa własna / Dopuszczalna | 1978 / 2538 kg |
Bagażnik w standardzie | 477 l (trzeci rząd złożony) |
Bagażnik po złożeniu siedzeń | 942 l |
Pojemność zbiornika paliwa | 65 l |
EKSPLOATACJA I CENA | |
Gwarancja mechaniczna | 2 lata |
Przeglądy | co 15 tys.km |
Cena wersji podstawowej | 87 990 zł |
Cena wersji testowanej | 140 290 zł |
Wszelkie prawa do publikacji bez zgody redakcji zastrzeżone!