Kilka tygodni temu oczy całego samolotowego świata były zwrócone na Mitsubishi. Otóż ten przeogromny konglomerat skupiający pod swoimi skrzydłami kilkadziesiąt firm stworzył samolot. I to nie byle jaki. MRJ (Mitsubishi Regional Jet) to pasażerska maszyna średniego zasięgu, która może zabrać na pokład niemal 100 osób. Jest to pierwsza tego typu japońska konstrukcja od ponad 50 lat. Co ciekawe, mimo iż MRJ swój pierwszy oficjalny lot wykona za 3 lata, to firma już przyjęła na niego niemal 200 zamówień. Koszt jednej sztuki to 42 mln dolarów.
Podczas gdy prace nad samolotem dobiegały końca, a dźwięk otwieranych szampanów zbliżał się nieuchronnie, producent postanowił uszczęśliwić swoich motoryzacyjnych fanów w Europie. I tak oto po cichutku na rynek wjechało nowe Mitsubishi Space Star! Zawsze mi się podobał ten minivan, więc nie mogłem się doczekać jego kolejnego wcielenia. No i pierwsze zaskoczenie Space Star, to już nie jest auto klasy MPV, a mały miejski samochód segmentu B. Podobno jest następcą Colta, tylko czemu w takim razie nie odziedziczył po nim nazwy? Cóż, w Japonii tego problemu by nie było, bowiem na tamtym rynku zarówno Colt jak i najnowszy Space Star nazywają się Mirage. Polecam też poczytać o tej nazwie na Wikipedii, przez kilkadziesiąt lat auto to zmieniało kształty niczym piersi Pameli Anderson.
Wygląd
Wróćmy do bohatera dzisiejszego testu. Pierwsze wrażenie jest, jakby to powiedzieć, nijakie. Auto wygląda dość zwyczajnie, nie posiada żadnych stylistycznych smaczków ani charakterystycznych elementów. Nie ma również nic wspólnego z autem, które teoretycznie ma zastępować czyli z zadziornym Coltem. Nie ma agresywnego wyglądu ani drapieżnego spojrzenia. Samochód, można by rzec jest neutralny, bezpłciowy. Pod pewnymi względami przypomina nieco jednego ze swoich głównych konkurentów czyli Nissana Micrę. Oba samochody prezentują styl sprzed kilku lat bez zbędnych smaczków. A nie, przepraszam przy nadkolu jest ozdobna srebrna wstawka, która ma imitować wlot powietrza? Dobra koniec żartów. Nowy Space Star z wyglądu to zwyczajne auto nie wybijające się niczym szczególnym przed szereg. Ani brzydki ani piękny, ot normalny.
Wnętrze
Kabina również została zaprojektowana w podobnym stylu, czyli jest prosto i przejrzyście. Króluje tutaj czerń w połączeniu z czernią i z lekką nutką pomarańczowego podświetlenia. Smutną atmosferę próbuje ratować lakierowany plastik wokół konsoli środowej, chociaż ze średnim skutkiem. Deska może i wygląda nieco tanio ze względu na słabej jakości plastiki, ale ma ona dwie poważne zalety. Po pierwsze, obsługa jest bardzo prosta, a po drugie jakość spasowania stoi na bardzo wysokim poziomie. Ciężko się przyczepić do jakiś niedociągnięć. No może poza jedną.
Niedoróbka, której się doszukałem jest w bagażniku. Otóż sam kufer ma nie za wielką pojemność 235 litrów, a dość wysoki próg załadunkowy utrudni wyjmowanie ciężkich przedmiotów. Ale to nie jest w żadnym wypadku jego bolączką czy wadą. Otóż dół kufra wykończono czymś w rodzaju grubszej, szmaty – z tym też nie mam problemu. Gorzej jest jak ją podniesiemy, to naszym oczom ukaże się kawałek dykty, z finezyjnie przyklejonymi kawałkami gąbki aby całość nie stukała o gołą blachę. Dodatkowo dyktę zdobią żółto niebieskie mazaje, które nie mam pojęcia co znaczą. Cóż, moim zdaniem producent powinien to rozwiązać w trochę bardziej subtelny sposób.
Space Star ze swoją długością 3710 mm jest jednym z najmniejszych przedstawicieli klasy. Mimo to w kabinie jest naprawdę sporo przestrzeni i to łącznie z tylną kanapą. Ciekawostką jest fakt, że tył jest kompletnie płaski, bez nawet najmniejszego wyprofilowania. Myślę że dłuższa podróż na takiej powierzchni może okazać się nieco męcząca. Zaskakujące jest za to wyposażenie Space Stara. W najbogatszej wersji otrzymujemy: 4 elektryczne szyby, elektryczne lusterka, automatyczną klimatyzację, bluetooth, wielofunkcyjną kierownicę, audio CD\MP3\AUX, tempomat, 6 poduszek powietrznych (!), czujnik deszczu i zmierzchu czy system bezkluczykowy. Nieźle.
Silnik i właściwości jezdne
Pod maską małego Mitsu może pracować jeden z dwóch 3-cylindrowych silników benzynowych: 1.0 o mocy 71 KM oraz 1.2 dysponujący stadem 80 koni. W nasze ręce wpadła mocniejsza bestia, która zaskakująco dobrze radzi sobie ze Space Starem. Duża zasługa tutaj bardzo małej wagi pojazdu, która wynosi zaledwie 845 kg. Szkoda, że redukcja masy wpłynęła między innymi na dość słabe wyciszenie kabiny, co daje się we znaki na trasie. Powyżej 100 km/h robi się naprawdę głośno ze względu na opór powietrza oraz sam dźwięk jednostki. Motor lubi wysokie obroty i charakteryzuje się wtedy niezłą elastycznością, niestety okupione to jest nieprzyjemnym dźwiękiem. Powyżej 4000 obrotów w kabinie jest naprawdę głośno. Mimo to podoba mi się odgłos jednostki podczas przyspieszanie, charakterystyczny tylko dla 3-cylidnrowych jednostek.
Sprint do setki trwa 11,7 sekundy, choć subiektywne odczucia są zupełnie inne. Może to przez ten fajny dźwięk, a może przez małe nadwozie? Ciekawy jest też fakt, ze barierę pierwszej stówki przekroczymy na 2 biegu! Przy normalnej jeździ autko też zadowoli się też bardzo małym zużyciem paliwa. W mieście średnie spalanie jakie odnotowałem wyniosło 6,2 litra, a z pewnością nie byłem najwolniejszy w mieście. Na trasie bez problemu dobijemy do piątki. Niestety, dużą bolączką Space Stara są jego właściwości jezdne. Autko nie zachęca do szybkiej jazdy, dość leniwie działającym układem kierowniczym oraz bardzo miękkim zawieszeniem. Dodatkowo kiepsko wyprofilowane fotele nie pomagają cieszyć się zakrętami. Również skrzynia mogłaby być bardziej precyzyjna. Jeśli ktoś szuka jakości i radością jaką posiada Fiesta, to się mocno rozczaruje. Tutaj dużym naciskiem jest komfort i spokojne podróżowanie po mieście. I do tego to auto się nadaje.
Podsumowanie
Na koniec małe rozeznanie na rynku. Mitsubishi Space Star ze swoimi niewielkimi wymiarami oscyluje pomiędzy segmentem A i B, przez co ciężko go jednoznacznie porównać. Testowa odmiana nafaszerowana naprawdę w dosłownie wszystko co do normalnego podróżowania potrzebne została wyceniona na 43 990 zł. Z ciekawości zacząłem konfigurować podobnie wyposażoną Micrę i doszedłem do 50 000 zł. Z mniejszego segmentu wybrałem 5-drzwiowe Citigo, którego cena wyniosła 43 590 zł. W obu przypadkach poziom wyposażenia wciąż był niższy niż Mitsu. Wnioski nasuwają się same.
Nigdy nie oceniaj auta po pierwszym wrażeniu. Space Star jest tego dobrym przykładem. Spokojny wygląd i tanio wyglądający środek nie zachęcają, ale potem jest już dużo lepiej. W tej klasie znaleźć auto tak pojemne i tak wyposażone to prawdziwa sztuka. Powiem więcej, wydaje mi się, że Space Star jest najtańszym przedstawicielem segmentu, co jest niezaprzeczalnie jego bardzo mocną stroną. Już podstawowa odmiana (38 990zł) posiada między innymi klimatyzację manualną, elektryczne szyby przednie i lusterka, 6 poduszek powietrznych czy radioodtwarzacz CD\MP3. Małe Mitsubishi ma być tanim i bezawaryjnym środkiem transportu i, moim zdaniem, w tej dziedzinie sprawdzi się świetnie. Zwłaszcza patrząc na poprzednika – Colta, który jest uważany za mało awaryjny.
DANE TECHNICZNE Mitsubishi Space Star | |
Silnik / Pojemność | benzyna / 1193 cm³ |
Układ / Liczba zaworów | R3 /12 |
Moc maksymalna | 59 kW (80 KM) / 6000 obr/min |
Moment obrotowy | 106 Nm / 4000 obr/min |
Zawieszenie przód | kolumny MacPhersona |
Zawieszenie tył | belka skrętna |
Napęd | przedni |
Skrzynia biegów | manual, 5 biegów |
Prędkość maksymalna | 180 km/h |
Przyspieszenie 0-100 km/h | 11,7 s |
Zużycie paliwa (miasto/trasa/mieszany) | 6,2 / 5 / 5,7 (l/100 km) |
Długość / Szerokość / Wysokość | 3710 / 1665 / 1505 mm |
Rozstaw osi | 2450 mm |
Masa własna / Dopuszczalna | 845 / 1340 kg |
Bagażnik w standardzie | 235 l |
Bagażnik po złożeniu siedzeń | brak danych |
Pojemność zbiornika paliwa | 35 l |
EKSPLOATACJA I CENA | |
Gwarancja mechaniczna | 3 lata lub 100 tys. km |
Przeglądy | co 20 tys. km lub co rok |
Cena wersji podstawowej | 38 990 zł (1.0 71 KM Inform) |
Cena wersji testowanej | 45 490 zł |
Wszelkie prawa do publikacji bez zgody redakcji zastrzeżone!