Kosztuje 38 900 złotych więcej, posiada 22 konie mechaniczne mniej i zadowalającą niedźwiedzie polarne metkę samochodu ekologicznego. Jakiś miesiąc temu poruszałem się benzynowym Lexusem IS i przy jego „prostolinijnym”, łatwym do zaakceptowania charakterze oraz 245-konnym silniku z doładowaniem mówiłem, że istnieje alternatywna droga aniżeli kupno diesla i uciecha z pozornych często oszczędności. Japońska alternatywa okazała się przy tym bardzo przyjemnym, dającym naturalne odczucia i frajdę z prowadzenia „tylnonapędowca” samochodem, ale to jeszcze nie był szczyt umiejętności niewielkiego IS-a. Takowym jeździłem ostatnio i z ust nie schodziło mi pytanie: „Czy warto dopłacać prawie 40 tysięcy złotych, żeby bramę salonu Lexusa opuścić wersją hybrydową 300h?!” To zależy…
Umówmy się, połączenie 2.5-litrowego silnika benzynowego z jednostką elektryczną dostarcza sumarycznie 223 konie mechaniczne, czyli nie jest źle, wciąż napędzające oś tylną. W praktyce zatem potencjalny nabywca otrzymuje przyzwoitą dynamikę, która umożliwia sprawny manewr wyprzedzania, a odczucia z tego płynące są bardzo zbliżone do testowanego 200t. Różnica więc tkwi jedynie w dostępnej mocy i zastosowanej technologii? Otóż nie – IS 300h, co zrozumiałe, waży odrobinę więcej, bo 1695 kilogramów, i został stworzony do sprawnego przemieszczania się między ustalonymi punktami z uwzględnieniem dobrego wyposażenia, świetnej jakości wykonania oraz charakteru tego, co otrzymujemy pod szyldem „produkt finalny”. Porównując do benzynowego IS-a hybryda także znakomicie spełniała wspomniane założenie, ale potrafiła jednocześnie zużyć mniej paliwa (średnia z 480-kilometrowej trasy zatrzymała się na 7,1 l/100 km, natomiast w miarę spokojnie pokonane 96 kilometrów stołecznymi drogami to efekt w postaci 7,4 l/100 km) gwarantując większy zasięg. Sztuka zastosowania technologii hybrydowej przyniosła więc oczekiwany rezultat, a do tego, jeżeli bateria była wystarczająco naładowana, miałem przyjemność przemierzania zakorkowanej Warszawy w absolutnej ciszy. Tak, przyjemność, bezwzględna cisza dzięki trybowi elektrycznemu, który można też aktywować samodzielnie za pośrednictwem stosownego przycisku, jest chyba największą zaletą opisywanego rozwiązania, a w bonusie otrzymujemy świadomość oszczędzania środowiska naturalnego. Panie Włodzimierzu – nie truję Pana!
Lexus jednak zastosował tutaj (niestety) bezstopniową przekładnię CVT, która w mieście, poprzez jednostajny sposób działania, sprawdzała się bardzo dobrze, nie irytowała szarpaniem, a sprzyjała komfortowemu pokonywaniu asfaltu, jednak tam, gdzie kończyło się powolne toczenie, zaczynał się festiwal jednostajnego wycia skrzyni CVT. Co prawda próbowała ona symulować sześć fizycznych przełożeń, ale na próbach się zakańczało. Efekt był nieco kuriozalny – samochód jednostajnie nabierał prędkości, a do uszu docierał dźwięk zmienianych biegów. Szczerze mówiąc, po co kombinować? CVT posiada swoją metodę działania, która ma wady i zalety, jednak w subiektywnym odczuciu Lexus śmiało mógł zrezygnować z generowania tej szcztuczności. Podobnie zresztą jak w przypadku dźwięku układu napędowego – najprzyjemniejszym trybem IS-a 300h był tryb ECO skutkujący ciszą, akustycznym wyluzowaniem, ewentualnie stłumionym dźwiękiem startującej windy. Tryb NORMAL doprowadzał mój narząd słuchu do szewskiej pasji nieustannym burczeniem (można to było jednak wyłączyć), zaś SPORT nachalnie i za wszelką cenę próbował wygenerować bardziej rasowe brzmienie… Oczywiście wszystko z głośników. Lexus IS 300h taki nie jest. Ktoś chce odrobiny rasowości – powinien zaoszczędzić kupując benzynowe 200t, a nie próbować się oszukiwać, że 300h to dwa samochody w jednym.
Co oprócz tego? To już znamy – przeciętnie grające audio (bo to nie Mark Levinson), lekka ciasnota na wysokości ramion, kolorowy wyświetlacz między zegarami w języku angielskim czy irytująca obsługa „myszki”. Generalnie jednak Lexus IS pozostanie w mojej głowie jako świetnie wyglądający (pod warunkiem, zwłaszcza pod warunkiem, że to wersja F SPORT), dobrze wyposażony z LED-owym oświetleniem i znakomicie wyciszony konkurent na przykład BMW serii 3. Powracam jednak do zagadnienia sensu dopłaty prawie 40 000 złotych, by wejść w posiadanie hybrydy 300h – warto, opłaca się, w oczach innych ludzi będziemy z tego powodu lepiej postrzegani? Powiem tak: jeżeli cenicie sobie nowoczesne rozwiązania i podoba Wam się droga jaką obrał azjatycki Lexus, a przy tym nie potrzebujecie koniecznie sportowych zapędów to tak – dla technologii, nieco niższego spalania i przyjemności przemieszczania się w absolutnej ciszy warto naciągnąć firmę na wyższe koszta. Jeżeli zaś chodzi o moje indywidualne preferencje – do wersji IS 200t dorzuciłbym elektrycznie sterowany szyberdach i półskórzaną tapicerkę z testowanej hybrydy i proszę, oto mój potencjalny wybór.
DANE TECHNICZNE Lexus IS 300h Black | |
Silnik / Pojemność | benzyna / 2494 cm3 oraz silnik elektryczny |
Układ / Liczba zaworów | R4 / 16 |
Moc maksymalna | 133 kW (181 KM) / 6000 obr./min i 143 KM (w sumie 223 KM) |
Moment obrotowy | 221 Nm / 4200-5400 obr./min i 300 Nm |
Zawieszenie przód | podwójne wahacze |
Zawieszenie tył | wielowahaczowe |
Napęd | tylny |
Skrzynia biegów | bezstopniowa typu CVT |
Prędkość maksymalna | 200 km/h |
Przyspieszenie 0-100 km/h | 8,4 s |
Zużycie paliwa (miasto/trasa/mieszany) | wg. producenta: 4,7 / 4,8 / 4,6 l/100 km nasz test: 7,4 / 7,1 / 7,2 l/100 km |
Długość / Szerokość / Wysokość | 4680 / 1810 / 1430 mm |
Rozstaw osi | 2800 mm |
Masa własna / Dopuszczalna | 1720 / 2145 kg |
Bagażnik w standardzie | 480 l |
Bagażnik po złożeniu siedzeń | - |
Pojemność zbiornika paliwa | 66 l |
EKSPLOATACJA I CENA | |
Gwarancja mechaniczna | 3 lata lub 100 tys. km |
Przeglądy | wg. wskazań komputera |
Cena wersji podstawowej | 174 900 zł (IS 300h, Elegance) |
Cena wersji testowanej | ok. 220 000 zł (IS 300h Black + dodatki) |
Wszelkie prawa do publikacji bez zgody redakcji zastrzeżone!