Renault Clio Grandtour Intens 1.5 dCi 110 KM – AUTO TEST

6 kwietnia 2017
tekst: Patryk Rudnicki, zdjęcia: Bartosz Kowalewski
Renault Clio Grandtour Intens 1.5 dCi 110 KM

Czy warto kupować topowe Renault Clio?

Przychodzi czas, w którym głowa rodziny podejmuje radykalną decyzję: „Musimy kupić nowy samochód!” Inna sprawa, że męski przedstawiciel homo sapiens bardziej chce aniżeli faktycznie potrzebuje czterech kółek, ale niezawodna, damska „szyja” doskonale wie co kombinuje jej życiowy partner. I zaczyna się problem. On stawia na mocniejszy silnik, dużo gadżetów i działający na emocje faktor. Ona zaś żelowymi paznokciami kurczowo trzyma się przy ekonomii, atrakcyjnym kolorze i ładnej stylistyce. Ile razy zdarza się, że mamy wzajemny konflikt interesów? Chyba nie rzadko, ale to jeszcze nie oznacza sytuacji patowej. Nie mówię też jakoby rozsądny środek łagodzący damsko-męskie obyczaje posiadało Renault, niemniej jednak warto przyjrzeć się np. francuskiemu Clio Grandtour…


Reprezentant segmentu B przeszedł całkiem niedawno lifting i – mówiąc absolutnie szczerze – jak wersja sprzed modernizacji nie trafiała w mój gust stylistyczny, tak „poliftingowe” Clio zyskało nieco powabu… Technologicznego. Sama linia niewiele się zmieniła – istnieje więc duże prawdopodobieństwo, że na widok zaokrąglonej karoserii „Renówki” kobiety będą się szczerze uśmiechać i wymownie ciągnąć swojego mężczyznę za bawełniany sweterek. Dodatkowo recenzowany egzemplarz posiadał perłowo biały lakier nadwozia (2200 zł) i 17-calowe, aluminiowe obręcze Optem (1800 zł) – w przypadku Clio iście mała, stylistyczna uczta, a poważniej – naprawdę elegancka prezencja. Grandtour odznaczał się także elementem, którego rozpaczliwie (oczywiście testującemu) brakowało, ale teraz jest – adekwatnych do poziomu samochodu reflektorów. Pragnę jedynie zakomunikować, że lifting przyniósł LED-owe „oświetlacze” z LED-owymi światłami do jazdy w dzień i spisują się znakomicie.

Wnętrze prezentuje klasykę dla Clio czwartej generacji – elektroniczne, acz czytelne zegary, przyzwoitą jak na segment B ilość miejsca (choć na szerokość co poniektórym może być nieco ciasnawo) oraz wpisaną niemalże w dowód rejestracyjny nowoczesność. Do redakcji trafiła najbogatsza odmiana Intens, więc Renault zrobiło tym samym mini pokaz możliwości – pomijając kompletne tak naprawdę wyposażenie, obejmujące m.in. wspomniane reflektory, elektrycznie składane lusterka zewnętrzne, dobrze grający system audio BOSE, wymagający nieco przyzwyczajenia system R-Link 2 z nawigacją satelitarną czy nawet układ wspomagający parkowanie, mieszczące 445 litrów bagażu kombi na bazie hatchbacka posiadało również wygodne, miękkie i przyjemne fotele z półskórzaną, czarno-czerwoną tapicerką oraz całe mnóstwo wskaźników dotyczących ekonomicznej jazdy (podpowiedzi optymalnej zmiany przełożeń, świecący różnymi kolorami „sygnalizator” w zegarach, tzw. tryb ECO aktywowany za pośrednictwem stosownego przycisku czy statystyki dotyczące jazdy i oceniające nasze umiejętności oszczędzania poprzez ekologicznie brzmiącego, zielonego liścia). Czy w tak wyposażonym Clio Grandtour czuć było zainwestowane pieniądze i wyraźnie lepszy poziom? Niekoniecznie – gdzieniegdzie coś zaskrzypiało, materiały wykończeniowe prezentowały przyzwoity, choć nieurywający głowy poziom (brawo za wygodny podłokietnik oraz podparcie na drzwiach wykonane ze skóry ekologicznej), a klimatyzacja nadal była jednostrefowa, choć automatyczna. Subiektywnie perłowe Renault wywarło przyjemne wrażenie, jednak niewykraczające poza empiryczne możliwości średnio wyposażonego Clio. Ot zabrakło efektu „wow”, ale czy tego oczekiwaliśmy?

Wspomniany efekt pojawił się za to w momencie, kiedy skupiłem uwagę na jednostce napędowej. Nie, Renault nie produkuje zwariowanego Clio Grandtour RS toteż przed deską rodzielczą nie pracowała 1.6-litrowa „benzyna” generująca kuriozalne wręcz 220 koni mechanicznych. Wyposażenie testowanego egzemplarza obejmowało drugi koniec silnikowej palety – stonowane, spokojne i niestety wyraźnie klekoczące 1.5 dCi o mocy 110 KM. Szczery zachwyt (bo nie zaskoczenie – tego można się było generalnie spodziewać) wzbudziła nie tyle porywająca siła oraz ciąg jednostki napędowej, a zużycie paliwa. W aglomeracji miejskiej około 7 litrów, średnio z całego testu 5,6 litra na 100 km, natomiast osiągnięty i zanotowany rekord to 3,9 l/100 km. Godna pochwały oszczędność nie oznaczała jednocześnie spowalniania ruchu oraz dynamiki porównywalnej z ciągnikiem rolniczym – francuskie kombi segmentu B sprawnie nabierało prędkości, jednak zdementujmy ewentualne domniemywania jakoby Clio Grandtour doskonale odnajdywało się w próbach sportowych. Powiedzmy sobie szczerze: to nie zwariowany RS, żeby nadrzucać tylną część nadwozia i rozstawiać po kątach „młodych gniewnych”. 445 litrów bagażu winno się przemieszczać sprawnie, ale nie szalenie, i takie jest francuskie Renault – układ kierowniczy nie grzeszy specjalnie precyzją, natomiast zawieszenie pracuje miękko. Przyjemnym zaskoczeniem okazał się natomiast lewarek skrzyni biegów z aluminiową gałką – przełożenia wskakiwały całkiem precyzyjnie, szybko, a i drogi prowadzenia drążka nie przypominały mieszania waniliowego budyniu.

Wysokoprężne, praktyczniejsze od hatchbacka Clio więc rozsądnym rozwiązaniem małżeńskich niesnasek? To zależy. Reprezentant segmentu B w marce charakteryzującej się chromowanym rombem nie jest wyjątkowo męski. Owszem, podróżuje się tym samochodem całkiem przyjemnie i komfortowo, właścicieli paróweczek prawdopodobnie ucieszy obecność sporej ilości gadżetów i elementów wyposażenia, a konfiguracja recenzowanego egzemplarza powodowała, że samochód odnajdywał się jakoś nawet pod eleganckim hotelem, jednak to wciąż zaokrąglone Clio, na widok krótego płeć piękna zaczyna sprawdzać stan konta bankowego. Czy to zatem oznacza, że Renault stworzyło ewidentnie kobiecy pojazd? Jeżeli mówimy o średnio wyposażonym hatchbacku poruszającym się głównie w mieście – chyba tak, z taką myślą jest wówczas kupowany ten samochód. Jeżeli natomiast bierzemy pod uwagę tak „dopasione” auto w odmianie kombi, z jednostką wysokoprężną, atrakcyjnym lakierem perłowym i mnogością „ekstrasów” (rachunek w okolicach 86 500 zł), istnieje duże prawdopodobieństwo, że będziemy go używać jako jedynego samochodu rodzinnego, a wtedy damsko-męskie różnice gdzieś się zacierają.



DANE TECHNICZNE Renault Clio Grandtour Intens 1.5 dCi 110 KM
Silnik / Pojemność diesel / 1461 cm3
Układ / Liczba zaworów R4 / 16
Moc maksymalna 81 kW (110 KM) / 4000 obr./min
Moment obrotowy 260 Nm / 1750 obr./min
Zawieszenie przód kolumny McPhersona
Zawieszenie tył belka skrętna
Napęd przedni
Skrzynia biegów manual, 6 biegów
Prędkość maksymalna 194 km/h
Przyspieszenie 0-100 km/h 11,2 s
Zużycie paliwa (miasto/trasa/mieszany) wg. producenta: 3,8 / 3,3 / 3,5 l/100 km
nasz test: 7,0 / 5,2 / 5,6 l/100 km
Długość / Szerokość / Wysokość 4267 / 1945 / 1475 mm
Rozstaw osi 2589 mm
Masa własna / Dopuszczalna ok. 1261 / ok. 1705 kg
Bagażnik w standardzie 445 l
Bagażnik po złożeniu siedzeń 1380 l
Pojemność zbiornika paliwa 45 l
EKSPLOATACJA I CENA
Gwarancja mechaniczna 2 lata
Przeglądy co 20 tys. km lub co rok
Cena wersji podstawowej 45 400 zł (1.2 l 16V 75 KM, Life)
Cena wersji testowanej ok. 86 500 zł (1.5 dCi 110 KM, Intens + dodatki)

Wszelkie prawa do publikacji bez zgody redakcji zastrzeżone!

Leave A Comment