Suzuki Ignis 4WD 2016 – TEST PIERWSZA JAZDA

Nowy Suzuki Ignis

Najmniejszy SUV świata?

Suzuki nie przestaje napierać. Po zupełnie nowych modelach Celerio i Baleno oraz po faceliftingu SX4 S-Cross przyszła kolej na jeszcze jedną nowość: Suzuki Ignis. Jako jedni z pierwszych w Polsce mieliśmy okazję bliżej poznać to maleństwo.

Na samym początku uprzedzimy wszystkie pytania dotyczące napędu: tak, nowe Suzuki Ignis może być wyposażone w napęd 4×4. Nie, to nie jest ten napęd, który ma chociażby legendarny już dziś model Jimmy. Podstawowy Ignis posiada napęd na przód, a za opcję może mieć dołączaną automatycznie tylną oś. Za cały mechanizm odpowiada sprzęgło wiskotyczne. W związku z tym Suzuki Ignis nigdy nie będzie autem terenowym takim jak Jimny, a idealnym autem na trudne warunki, śnieg, deszcz czy małe błoto. O ile mamy dobre opony to i łagodny teren nie będzie żadną przeszkodą: samochód ma aż 18 cm prześwity oraz kąt zejścia 38,8, natarcia 22, a rampowy 18 stopni. Całkiem nieźle jak na auto klasy… No właśnie jakiej klasy?

Suzuki Ignis przedstawiany jest przez producenta jako najmniejszy SUV świata, czy tam nawet ultra kompaktowy SUV. Coś w tym jest, bowiem z konkurencją krucho, a jedyne co przychodzi nam na myśl to Panda 4×4. Jeśli by jednak spojrzeć na wymiary (zaledwie 3700 m długości) to sklasyfikowalibyśmy go jako auto klasy A, A+. Niektórzy może i jako klasę B. Cóż, jedno jest pewne – jest to mały samochód i bardzo dobrze, bowiem Suzuki od dawna słynęło ze świetnych małych autek.

Nowy Suzuki Ignis

Nowy Suzuki Ignis

Nowe Suzuki Ignis już z daleka przyciąga wzrok swoją zabawkową wręcz prezencją. Wygląda jak taki sympatyczny szczeniaczek, z którym chce się pobawić. Nie brak mu jednak zadziornego spojrzenia zwłaszcza z opcjonalnymi w pełni ledowymi światłami z przodu. Samochód ma tez kilka akcentów nawiązujących do innych modeli marki: zarówno tych byłych jak i obecnych. Najbardziej charakterystyczne są te trzy paski przypominające znaczek znanej firmy odzieżowej znajdujące się na tyle pojazdu (w kabinie też taki element znajdziemy). To jest element, który Ignis odziedziczył po mało znanym na polskim rynku modelu Fronte Coupe. Nowe małe Suzuki bardzo ciekawie wygląda też idealnie od tyłu, gdzie widać mocno poszerzone nadkola i ukryte w niej koła. Szkoda tylko, że projekt tyłu odbiega nieco od stylu przodu i wygląda to trochę tak jakby zabrakło pomysłu. Mimo wszystko, wygląd to zdecydowanie mocny punkt Ignisa.
Również wnętrze może się podobać, choć tutaj jest już zdecydowanie spokojniej. Kokpit jest nowoczesny, ale w podstawowej najtańszej odmianie nieco smutny. Za to w droższych wariantach elementy wnętrza mają kolor karoserii, co znacznie rozwesela środek. Wracając jeszcze do wyglądu zewnętrznego to Suzuki Ignis oferuje 9 kolorów nadwozia: 8 metalicznych (2090 zł dopłaty) i jeden, czerwony, zwykły. Kilka z nich można również łączyć z czarnym dachem (3090 zł) jak i z drobnymi naklejkami na zewnątrz (cienkie paski wzdłuż karoserii). Wróćmy do wnętrza.

Jak na tak mały samochód (3,7 m) w środku jest zaskakująco dużo miejsca i to zarówno z przodu jak i z tyłu. Wysoko poprowadzony dach pozwoli bez problemu podróżować osobom nawet o wzroście dwóch metrów. Ciekawym rozwiązaniem są bardzo szeroko otwierane tylne drzwi o kącie rozwarcia aż 77 stopni. Wsiadanie jest jeszcze łatwiejsze, choć trzeba uważać na parkingach – taki zasięg pozwala uszkodzić auto stojące bardzo daleko… Jak już jesteśmy przy minusach, to z żalem zauważyliśmy, że w bagażniku nie było podświetlenia. Kolejny mankament to opcjonalny system multimedialny. W Suzuki Ignis jest to stacja Kenwood z lekko przerobionym menu, które jest bardzo słabe. Ciężko się tam odnaleźć i wygląda brzydko. Zupełnie nie rozumiemy dlaczego nie ma prostego i przejrzystego menu, które jest w nowym Suzuki SX4 S-Cross… (aktualizacja: info od Suzuki – „System multimedialny Kenwood DNX8160 dla samochodów z produkcji Wrzesień 2016”, kolejne auta mają już system znany z SX4)

Suzuki Ignis może być 5 lub 4-osobowe. Druga opcja o tyle jest ciekawa, że oferuje możliwość oddzielnie przesuwanych foteli (można je przesunąć o 165 mm), dzielonych 50:50. Świetna sprawa jeśli chcemy przewieźć coś większego w bagażniku. Sam kufer w standardzie oferuje skromne 204 litry (dla wersji 4WD, z napędem na przód jest o 63 l więcej), ale dzięki opcji przesuwania można go zwiększyć do 264 litrów. Wciąż niezbyt dużo, ale nikt chyba nie spodziewał się stodoły w tak małym aucie.

Suzuki jest jednym z niewielu producentów, który pamięta o najważniejszym: małe auto, mała waga. Ignis z podstawowym napędem na przód i ręczna skrzynia (w opcji jest też automat, dostępny będzie dopiero od 2017 roku) waży 810 kg! To nie koniec miłych niespodzianek, bowiem podstawowy i jedyny silnik (będzie jeszcze hybryda SVHS z tym samym silnikiem, dostępna od 2017 roku) ma moc 90 KM. Pod maską wesołego Ignisa pracuje wolnossący motor 1.2 DualJet, który bardzo dobrze radzi sobie z tak małym i lekkim autem. Jest to sprawdzony i chwalony silnik, który występuje również w innych modelach Suzuki. Czterocylindrowa, relatywnie prosta konstrukcja, bez wspomagaczy powinna odwdzięczyć się trwałością. Testowany egzemplarz posiadał napęd na cztery koła, niestety tak jak pisaliśmy wcześniej to nie jest auto terenowe. Mieliśmy okazję przetestować samochód na zaśnieżonych i częściowo oblodzonych drogach i radził sobie bardzo dobrze. Choć z drugiej strony, za nami jechał Ignis z napędem na przód i tez jakoś dawał radę… Ważne jest, że w złych warunkach taki napęd na cztery koła naprawdę może się przydać i niejednokrotnie uratować nas z opresji.

Nowy Suzuki Ignis

Z tej perspektywy Nowy Suzuki Ignis wygląda dość ciekawie

Suzuki Ignis idealnie sprawdzi się również w mieście, bowiem posiada bardzo mały promień skrętu – zaledwie 4,7 metra. Sam układ kierowniczy, jak i skrzynia biegów nie są wybitnie precyzyjne, ale w tej klasie nikt na to nie patrzy. To nie jest sportowe auto do pokonywania zakrętów na granicy przyczepności.

Na koniec jeszcze cena. Podstawowy Ignis z ręczna przekładnią i napędem na przód kosztuje 49 900 zł (poziom wyposażenia Comfort). Auto z automatem można dostać tylko w środkowym poziomie wyposażenia Premium i wymaga to wyłożenia 58 900 zł (z manualem kosztuje 54 900 zł). Podobnie ma się sprawa do napędu, który jest od wyposażenia Premium i kosztuje w podstawie 61 900 zł, czyli wymaga dopłaty 7000 zł. Hybryda (SHVS, FWD, 5MT) będzie dostępna dopiero od stycznia 2017, ale już została wyceniona – 68 900 zł, czyli dokładnie tyle ile opcja 1.2 DualJet z napędem 4RD Allgrip. Szczerze, to spodziewaliśmy się cen o jakieś 3-4 tys. złotych mniejszych. Może gdyby auta były produkowane na Węgrzech, a nie w Japonii wtedy cena byłaby mniejsza. Dla porównania, najtańszy Fiat Panda 4×4 kosztuje 59 900 zł.

Suzuki Ignis to murowany hit. Małe przestronne auto, o wesołym wizerunku, z prostym wolnossącym silnikiem i możliwością dokupienia napędu na cztery koła. Do tego wszystkiego duży prześwit. Nawet jeśli ludzie będą szukali auta pokroju Fiesty, Corsy czy Swifta powinni sprawdzić Ignisa. Nie zawiodą się.

DANE TECHNICZNE Suzuki Ignis 4WD 2016 – TEST PIERWSZA JAZDA
Silnik / Pojemność benzyna wolnossąca / 1242 cm³
Układ / Liczba zaworów R4 /16
Moc maksymalna 66 kW (90 KM) / 6000 obr/min
Moment obrotowy 120 Nm / 4400 obr/min
Zawieszenie przód kolumny MacPhersona
Zawieszenie tył oś sztywna z wahaczami wleczonymi i spręzynzami śrubowymi
Napęd 4x4
Skrzynia biegów manualna, 5 biegów
Prędkość maksymalna 180 km/h
Przyspieszenie 0-100 km/h 12,2 s
Zużycie paliwa (miasto/trasa/mieszany) brak pomiarów własnych (według producenta 5,9 / 4,5 / 5,0)
Długość / Szerokość / Wysokość 3700 / 1660 / 1595 mm
Rozstaw osi 2435 mm
Masa własna / Dopuszczalna 870 / 1330 kg
Bagażnik w standardzie 204 l
Bagażnik po złożeniu siedzeń 490 (do lini okien) l
Pojemność zbiornika paliwa 30 l (wersja 2WD ma 32 l)
EKSPLOATACJA I CENA
Gwarancja mechaniczna 2 lata
Przeglądy według wskazań komputera
Cena wersji podstawowej 49 900 zł (2WD, Comfort)
Cena wersji testowanej 61 900 zł (4WD, Premium)

Wszelkie prawa do publikacji bez zgody redakcji zastrzeżone!

Leave A Comment