Renault Megane GT 1.6 205 KM – TEST

21 października 2016
tekst: Bartosz Kowalewski, zdjęcia: Bartosz Kowalewski
Renault Megane GT

Ahoj przygodo!

Jest wrzesień. Pierwsza połowa miesiąca dobiega końca, a nadchodzące wolne dni synoptycy po raz kolejny ogłaszają „ostatnim, słonecznym weekendem lata”. W tym samym czasie uświadomiłem sobie, że okres urlopowo-wakacyjny… przegapiłem. Tak się składa, że na ten czas w redakcyjnym kalendarzu pojawiło się Renault Megane GT. Myślicie o tym samym co ja? To świetna okazja by odpocząć od codziennej rutyny, wykorzystać ostatnie letnie promienie słońca, a przy okazji skonfrontować jedną z topowych, francuskich nowości z trudami polskich dróg. Gotowi?

No to jedziemy! Cel? Bałtyk. Za kółkiem elektryzująco niebieskiego Megane GT z silnikiem o mocy 205 koni mechanicznych ruszamy z Warszawy prosto do Świnoujścia. Przed nami setki kilometrów polskiej autostrady, dróg szybkiego ruchu, zwykłych krajówek a także… przeprawa promowa.

Pierwsza rzecz – szybkie pakowanie. Dzisiejszy test zaczynam od du… bagażnika strony. Pewnie właśnie zaczynacie pukać w czoło, ale przecież tak zaczyna się każda mała-wielka podróż! Od zapakowania niezbędnych rzeczy. No bo czym byłby wypoczynek bez najpotrzebniejszych i „najulubieńszych” rzeczy? Dzięki bardzo regularnym kształtom, kufer o pojemności 434 litrów z łatwością połyka weekendowy bagaż młodej pary. Dwie średniej wielkości walizki mieszczą się bez najmniejszego problemu, zostawiając jeszcze nieco wolnego miejsca na szerokość oraz sporo na wysokość do osłaniającej półki. Dokucza nieco brak dodatkowych siatek na drobiazgi, ale poradzimy sobie bez nich. Moja uwagę przyciąga wykonanie strefy bagażowej – pierwsze wrażenia? Dacia jak żywa! Zapach, wygląd plastików oraz dywaników. A może tylko czepiam się na siłę? W ramach rekompensaty, pod podłogą znajduje pełnowymiarowe koło zapasowe. W sam raz na dalekie podróże, w razie nieplanowanych sytuacji. Oby okazało się zbędnym balastem podczas naszego wyjazdu!

Zapakowani? Czas zająć miejsce za kierownicą. Otwieram drzwi do nowego Megane i pierwsze, co rzuca się w oczy to, fotele. WOW! Testowany hatchback to wersja sygnowana przez Renault Sport, dlatego genialnie wyglądające kubły dumnie zdobią wnętrze i już z daleka kuszą do środka. Dopełnieniem ich sportowych kształtów jest zastosowana kolorystyka oraz materiały – siedzisko zostało obite czarną alkantarą z ozdobnym przeszyciem na środku oraz niebieskimi bokami. Mimo, że nie jest to dzieło inżynierów z Recaro, to na pierwszy rzut oka niczym nie ustępuje szlachetniejszej konstrukcji. Co prawda nie znajdziemy tutaj elektrycznego sterowania, ale za to w zamian otrzymujemy pełen zakres ustawień. Z regulacją lędźwi włącznie. Wygląd wyglądem, ale czy spełnią swoją podstawową rolę podczas długiej podróży? To się okaże. Wpadam w głęboki fotel, a moje ręce wędrują na kierownicę – grubą, mięsistą, świetnie wyprofilowaną. Przed oczami rozpościera się widok na 7-calowy wyświetlacz, przejmujący rolę tradycyjnych zegarów, a znad daszka osłaniającego wyłania się Head-Up Display. Sporo tutaj tego! Na szczęście wszystko jest przejrzyste i czytelne od pierwszych chwil. Dopełnieniem całości są mnogie akcenty w kolorze niebieskim. Kolor ten znajdziemy na licznych przeszyciach, listwach dekoracyjnych, detalach na kierownicy, pasach bezpieczeństwa, akcentach na elektronicznych zegarach czy ozdobnym oświetleniu. Środek obiecuje mnóstwo sportowych emocji, a jak będzie w rzeczywistości?

Czas obudzić francuską królewnę. Przyciskiem uruchamiam turbodoładowany motor benzynowy o pojemności 1.6l i mocy 205 koni mechanicznych zespolony z 7-biegową, dwusprzęgłową skrzynią automatyczną EDC. Pierwsze wrażenia? Na postoju silnik subtelnie daje o sobie znać, ale nie ma w tym ani grama rasowości czy sportowych odczuć. Ot, zwykły pomruk benzynowej jednostki. Ruszamy. Zanim jednak udamy się w kierunku autostrady A2, po drodze muszę zaliczyć kilka punktów w centrum i na obrzeżach miasta stołecznego. W tym czasie mam okazję co nieco zapoznać się z Megane i jej prowadzeniem. Wersja GT seryjnie została wyposażona w układ czterech kół skrętnych 4Control – tzn. do prędkości 60 km/h koła tylne skręcają w przeciwnym kierunku do skrętu kół przednich, a powyżej tej wartości wszystkie cztery podążają w tym samym kierunku (w trybie R.S. barierą jest 80 km/h). Kilka pierwszych zakrętów i jestem… nieco zdezorientowany. Tego typu system nie jest żadną nowością na rynku, ale pierwszy raz w życiu siedzę za kierownicą samochodu wyposażonego w taki wynalazek. Tył samochodu w zakrętach początkowo wydaje się być nieco „galaretowaty”. Dziwne uczucie. Ale nie dajcie się temu zwieźć! Po kilku kolejnych przejazdach coraz lepiej się tutaj czuję, a auto jakby samo zacieśniało zakręt, przez co początkowo trzeba się pilnować z prędkością i stopniem skrętu kierownicą. Zbyt mocne dokręcenie steru może przysporzyć nieco strachu. Jednak im więcej zakrętów, tym lepiej zaczynam czuć całość i coraz bardziej zaczyna mi się to podobać! Przy szybszych sekwencjach auto wydaje się być szokująco zwinne, szybkie, ma świetną przyczepność i zachęca do stawiania poprzeczki coraz wyżej. Zawieszenie jest sztywne, ale nie za bardzo – jest w sam raz. Idealny kompromis między sportowym duchem a trudami codziennej eksploatacji. Podczas szybkich winkli tylko nieznacznie poddaje się bocznym siłom. Przyznam, że jestem pod wrażeniem – duet w postaci sztywnego zawieszenia oraz układu kierowniczego jest wciągający. Auto prowadzi się bardzo precyzyjnie, a kierownica chodzi z delikatnym ale wyczuwalnym oporem. Aż chce się jeździć! Do tego ta kierownica…

Wróćmy jednak do liczb. Turbodoładowana benzyna o pojemności 1618 cm3 generuje 205 KM przy 6000 obr/min oraz 280 Nm momentu obrotowego gotowych do działania przy 2400 obr/min. Takie parametry zapewniają Megane GT osiągi na poziomie 7,1 s do „setki” oraz prędkość maksymalną wynoszącą 230 km/h. Wrażenia? Samochód jest po prostu szybki, ale nie bardzo szybki. Brak tutaj spektakularnego wgniatania podczas przyspieszenia, przeciążeń czy ogromnej mocy dostępnej w każdej chwili. Owszem, to niezłe wyniki, jeśli rozpatrujemy to auto w kategorii zwykłego kompakta, ale czy godne miana hot-hatch’a? Konkurencja oferuje więcej, a nawet znacznie więcej. Tutaj właśnie pojawia się jeden z problemów egzystencjalnych nowego Renault… Nie do końca jest tym, czym zdaje się do nas „krzyczeć” z daleka. Co prawda mamy tutaj do dyspozycji cztery tryby pracy całego zestawu (komfortowy, neutralny, RS oraz spersonalizowany), ale nawet najostrzejszy nie robi z GT dzikiego mordercy rządnego krwi swoich klasowych rywali. Powiem więcej. Najchętniej jeździłem w trybie neutralnym, kiedy auto niczego nie udaje. Jest po prostu szybkim hatchbackiem. Dodatkowo, jakakolwiek ścieżka dźwiękowa jednostki nie istnieje. Na zewnątrz brakuje złowieszczych grzmotów czy choćby rasowego pomruku. Za to wewnątrz Megane udaje z głośników to i owo, ale na szczęście można to samodzielnie wyłączyć. Faktem godnym zanotowania są hamulce. Ośmielę się i powiem, że Megane GT lepiej hamuje niż przyspiesza! Choć nie ma tutaj ogromnych zacisków sygnowanych przez Brembo, to hamulce są ostre jak brzytwa, „biorą” od samego początku i są szalenie skutecznie. Średnica tarcz wynosi odpowiednio 320 mm z przodu oraz 290 mm z tyłu.

Silnik został połączony z dwusprzęgłowym, 7-stopniowym „automatem” EDC. Już widzę jak krzywicie się na myśl o tym wynalazku – francuskie auto z automatem – olaboga! Ale niepotrzebnie. Zapomnijcie o wszystkich trójkolorowych dziełach z tego typu skrzynkami i wsiądźcie tutaj bez żadnych uprzedzeń. Owszem, skrzynia w porównaniu choćby z VAG’owym DSG nie jest ani szybsza ani płynniejsza, ale da się ją lubić. W codziennym użytkowaniu nie powoduje nagłego przyrostu siwych włosów – sprawnie radzi sobie z niemałą gromadą koni pod maską. Zastrzeżenia mam jedynie do płynności zmian przełożeń – szczególnie z 1 na 2 oraz 2 na 3 bieg. Nasz testowy egzemplarz nieprzyjemnie szarpał podczas zmiany tych przełożeń. Nie wiem, czy to kwestia wyłącznie tej konkretnej sztuki, czy ten typ tak ma… Przy wyższych stopniach problem ten nie występował.

Renault Megane GT

Renault Megane GT

Koniec krążenia po mieście. Dotankowanie i obieramy kierunek na Poznań – Autostrada Wolności A2 (choć gdzie ta wolność, skoro za przejazd trzeba słono płacić?). Skoro jesteśmy przy paliwie – dynamiczna, a nawet bardzo dynamiczna jazda w mieście przyniosła wynik rzędu 13,5 litra na „setkę”, choć obstawiam, że przy odrobinie chęci i wolnego czasu uda się uzyskać wyższe wyniki. Szeroki, długi i prosty asfalt nie wróży zbyt wielu emocji. Tak też niestety jest w rzeczywistości. Włączam aktywny tempomat charakterystycznym przełącznikiem na tunelu środkowym, ustawiam prędkość na 140 km/h, a następnie minimalną odległość od poprzedzającego pojazdu i suniemy. 50, 100, 150, 200 km… Kolejne kilometry i punkty poboru opłat zaliczamy sprawnie niczym Zorro. Odczucia po pierwszych 200 kilometrach? Podróżując zgodnie z obowiązującym ograniczeniem prędkości (140km/h, 7 bieg, nieco ponad 3000 obr/min.) wewnątrz jest zaskakująco cicho – bez problemu możemy rozmawiać z pasażerem bez podnoszenia głosu i żaden niepowołany warkot czy szum nie zakłóca panującego spokoju. Do tego fotele świetnie zdają egzamin – nie tylko zapewniają dobre trzymanie boczne, ale przede wszystkim są szalenie wygodne. Po usportowionym hatchbacku spodziewałem się czegoś znacznie gorszego, chcąc porównywać jest tu znacznie ciszej niż w Mazdzie 3.

Skoro już rozmawiamy o atmosferze w środku: wnętrze zostało zaprojektowane bardzo minimalistycznie. Nie znajdziemy tu wielu przycisków, a główne skrzypce gra tutaj 8,7-calowy dotykowy system multimedialny R-LINK 2 wraz z elektronicznymi zegarami. Czy brak mnogiej „guzikologii” możemy uznać za plus? Nie do końca, ale taki znak naszych czasów. Tablet umieszczony na konsoli środkowej to jednostka znana z najnowszych produktów Renault. Debiutujący w Espace, pojawia się w kolejnych modelach marki. Wiele złego słyszałem o tym urządzeniu, ale po kilku godzinach spędzonych w aucie polubiłem to „ustrojstwo”. W naszym wozie działał płynnie, sprawnie reagował na wydawane komendy, a sama obsługa nie wymagała intensywnych godzin studiowania instrukcji obsługi. Wszystko zdawało się być dokładnie tam, gdzie być powinno. Choć oczywiście ciężko cokolwiek zmienić podczas jazdy bez dekoncentracji… Standardowy, duży, minus za obsługę klimatyzacji wyłącznie na ekranie. O ile temperaturę ustawiamy klasycznym pokrętłem, o tyle pozostałe (mniej istotne moim zdaniem) przyciski funkcyjne czym prędzej zamieniłbym na sterowanie siłą nadmuchu. Wykonanie? Bez zarzutów. Jakość plastików nieco gorsza niż w „złotym królu” – Golfie, ale i tak wysoka. Góra deski rozdzielczej oraz boczków drzwiowych została wykonana z miękkiego, miłego w dotyku tworzywa. Im niżej, tym jakość spada, a plastiki zaczynają być twarde jak skała – niestety, taki urok w tej klasie. Spasowanie bez zarzutów.

W trakcie jazdy jedynym zgrzytem jest zakres działania tempomatu – od 40 do 140 km/h. Zapomnijcie o bezstresowym toczeniu w korku czy spokojnym zwiększeniu prędkości powyżej wartości granicznej za pomocą przycisków umieszczonych na kole kierownicy. Cóż, widocznie w Renault nikt nie przewidział przekraczania tej bariery szybkości, nawet w kraju, gdzie nie obowiązują ograniczenia szybkości. Dodatkowy minus, tym razem znacznie większy, za działanie aktywnego tempomatu. Klasyczna sytuacja: jedziemy autostradą, a przed nami ciężarówka podejmuje manewr wyprzedzania. Zostawiam Megane „samą sobie” i obserwuję wszystko z nogą na hamulcu w pogotowiu. Co się teraz wydarzy? Auto samo wyhamuje z przepisowych 140 do okolic 100 km/h, postraszy nas komunikatami o zagrożeniu oraz możliwości wypadku, a następnie… zakomunikuje awarię układu hamowania autonomicznego i wyłączy tempomat. Całkowicie! Dopiero ponowne uruchomienie silnika pozwoli na ponowną inicjację. Sytuacja powtarzała się kilkukrotnie.

W okolicy Poznania zatrzymujemy się na szybką kawę. Korzystając z chwili na rozprostowanie nóg, w końcu na spokojnie mogę dokładnie obejrzeć sylwetkę kompaktowego Renault. Myślałem, że po przepięknej Maździe 3 segment kompaktów nie będzie w stanie zaoferować czegoś równie atrakcyjnego…a jednak! Francuzi odwalili kawał porządnej roboty i nowe Megane wygląda po prostu fantastycznie. Aż chce się na nie patrzeć! Czuć tutaj liczne inspiracje pochodzące z wyścigowego R.S 01-masywny, elegancki przód z reflektorami LED i charakterystycznymi światłami do jazdy dziennej, smukła linia boczna z fantastycznym przetłoczeniem na „biodrach” płynnie przechodzącym w tył. No właśnie, TEN tył! Jakby żywcem wyciągnięty z wyścigowego konceptu. Tutaj nie było miejsca na kompromisy, to musiało się tak skończyć. Zwieńczenie całego projektu zdobią fantastyczne lampy LED zajmujące niemal całą szerokość tylnej części nadwozia, które są zdecydowanie najbardziej charakterystyczną cechą tej generacji. Samochód jest nie do pomylenia z żadnym innym. Dodatkowo, nasz egzemplarz, z racji bycia „GT”, został wyposażony w przemodelowany, usportowiony komplet zderzaków. Przód nabrał masywności i agresji dzięki ogromnemu wlotowi w części czołowej oraz dwóm bocznym. Tylną część zdobią dwie końcówki wydechów w kształcie rombów. Ale… nie… czekajcie… dlaczego tylko jedna jest okopcona? Chwilka, coś tu… ehhhhh… jest nie tak… To atrapy! Renault, jak tak można? Tylko jedna z „dziur” jest otwarta, a za nią widać malutką rurę przez którą wydostają się spaliny. Druga to zabudowana atrapa. Wstyd. Koniec oglądania, bo jeszcze kolejne atrapy wpadną mi w oczy.

Na odcinku z Warszawy do okolic Zielonej Góry z tempomatem wymierzonym na 140 km/h Megane GT potrzebowało wg komputera pokładowego około 8-8,2 litra na każde przejechane sto kilometrów. Zakładając przekłamanie na poziomie 0,5 litra, realny wynik oscyluje w okolic 8,5-8,7 bezołowiowej. Całkiem przyzwoicie.

Zaliczamy ostatnią bramkę, zjeżdżamy z A2 prosto na ekspresową S3 w kierunku Szczecina. Znów to samo – włączam tempomat i zostawiam kolejne kilometry za sobą. Po prawie dwóch godzinach dojeżdżamy do stolicy zachodniopomorskiego, a tam prawdziwy test dla naszego auta – fragment starej, poniemieckiej autostrady Rzeszy, wykonany z płyt betonowych. Męczarnia, zarówno dla pasażerów jak i dla auta. Co prawda wprowadzono tutaj ograniczenie do 90 km/h, ale i ta wartość wydaje się zbyt wysoka na panujące warunki. Jednak Megane GT wychodzi z tej konfrontacji obronną ręką. Zawieszenie, mimo, że stosunkowo twarde i sztywne, zachowało należyty komfort – nawet na opcjonalnych 17″ felgach aluminiowych. Choć w późniejszym czasie pasażerowie tylnej kanapy komunikowali odczuwalną różnicę w komforcie po przesiadce z przedniego fotela – zdecydowanie na minus. Zawieszenie nie dobija, nie podskakuje nerwowo, prowadzi się pewnie jak gdyby nigdy nic, a z zawieszenia nie dobiegają żadne niepokojące dźwięki. W tym starciu również wnętrze wyszło obronną ręką – żaden plastik nawet nie jęknął.

Renault Megane GT

Wnętrze Renault Megane GT

Przed godziną 18 dojeżdżamy do promu miejskiego, który pozwoli nam przedostać się z wyspy Wolin na Uznam. W trakcie sezonu wakacyjnego odwiedzającym Świnoujście przyjdzie spędzić dobrą godzinę (zdarzyły się i dwie) w kolejce na przeprawę. Na szczęście o tej porze roku wjeżdżamy na prom praktycznie z marszu. Ta zmora komunikacyjna dla mieszkańców miasta, moim zdaniem, należy do grona atrakcji turystycznych tego regionu – zaraz obok latarni morskiej, szerokiej plaży czy wiatraka. 10 minut na wodzie i jesteśmy już po drugiej stronie Świny. Szybki dojazd do centrum, odbiór kluczy do naszego apartamentu, znalezienie miejsca parkingowego, no i jesteśmy – dojechaliśmy do celu! Naszą Francuzkę pozostawiamy na dwudniowy odpoczynek, udając się w kierunku plaży, by przywitać morze w blasku zachodzącego słońca.

Weekend minął zdecydowanie zbyt szybko, co w dużej mierze zawdzięczamy synoptykom. Wszelkie prognozy sprawdziły się idealnie – bezchmurne niebo, ponad 20 kresek na termometrach. Czy można chcieć czegoś więcej podczas wrześniowego pobytu nad Bałtykiem? Czas jednak wracać do domu. W drodze powrotnej jedyną nowością w kontakcie z autem jest doświadczenie działania świateł LED po zmroku. To jeden z elementów, który rozczarował mnie najbardziej. Przednie lampy wyglądają pięknie i zwiastują świetne właściwości. Niestety, świecą zdecydowanie zbyt nisko oraz brakuje im jakiegokolwiek doświetlenia zakrętów – w tej klasie, przy takiej cenie to już standard. Dodatkowo, działanie automatycznych świateł drogowych pozostawia bardzo dużo do życzenia – podczas jazdy autostradą często gubią się i „mrugają”, a na jednopasmówkach zbyt wolno reagują na nadjeżdżające z przeciwka auto. Spalanie? W drodze powrotnej, tj Świnoujście-Wrocław, wyniosło dokładnie 7,95 litra na 100 km ustanawiając zasięg na poziomie 555 km.

Renault Megane w wersji GT to mocna propozycja w segmencie kompaktów. Tak, kompaktów, nie hothachy. Wprowadza mnóstwo świeżości w tej klasie, jest piękne, dynamiczne, bogato wyposażone i nieźle wykonane, ale cierpi na pewien problem egzystencjalny. Nie jest już zwykłym kompaktem, ponieważ z zewnątrz jak i wewnątrz niesie ze sobą mnóstwo sportowych emocji. Zaś z drugiej strony, za sprawą niedoboru mocy, brakuje mu do elitarnego grona gorących kompaktów. Adekwatna do zajmowanej pozycji na rynku jest również cena – testowy egzemplarz doposażony w kilka dodatków to koszt około 115 tysięcy złotych. To wartość mieszczącą się w sam raz między „zwyczajną”, maksymalnie doposażoną Mazdą 3 a Golfem GTI. Oby tylko aktualna gama Renault nie odziedziczyła pewnego niechlubnego pseudonimu, znanego z trzeciej generacji Laguny. Sami wiecie co mam na myśli…

DANE TECHNICZNE Renault Megane GT 1.6 205 KM – TEST
Silnik / Pojemność turbobenzyna / 1618 cm³
Układ / Liczba zaworów R4 /16
Moc maksymalna 151 kW (205 KM) / 6000 obr/min
Moment obrotowy 280 Nm / 2400 obr/min
Zawieszenie przód kolumny MacPhersona
Zawieszenie tył belka skrętna
Napęd przedni
Skrzynia biegów automatyczna dwusprzęgłowa, 7 biegów
Prędkość maksymalna 230 km/h
Przyspieszenie 0-100 km/h 7,1 s
Zużycie paliwa (miasto/trasa/mieszany) 12, 5 / 8 / 10,5 (l/100 km)
Długość / Szerokość / Wysokość 4359 / 1814 / 1447 mm
Rozstaw osi 2669 mm
Masa własna / Dopuszczalna 1392 / 1924 kg
Bagażnik w standardzie 434 l
Bagażnik po złożeniu siedzeń 1247 l
Pojemność zbiornika paliwa 50 l
EKSPLOATACJA I CENA
Gwarancja mechaniczna 2 lata
Przeglądy według wskazań komputera
Cena wersji podstawowej 59 900 zł (SCe 115 1.6 16V)
Cena wersji testowanej ok 115 000 zł

Wszelkie prawa do publikacji bez zgody redakcji zastrzeżone!

2 Comments

Leave A Comment