Dlaczego czas przyśpieszenia do pierwszej setki nie jest najważniejszy

4 maja 2016
Bez kategorii, Nowości

Od dłuższego czasu wśród producentów samochodów panuje istny wyścig zbrojeń w jak najszybszym osiąganiu pierwszej setki. Szkoda, że to tylko cyferki, którymi można się pochwalić przed kolegami i nic więcej. Dużo ważniejsze jest coś innego.

Mocny start w mieście jest niemal kompletnie niepotrzebny. Jedyna realna sytuacja kiedy to może rzeczywiście się przydać jest moment, w którym chcemy się włączyć do ruchu bądź ruszyć z pasa, który za parę metrów się kończy. Ale bądźmy szczerzy, tutaj dużo więcej do gadania ma refleks niż sam osiągany czas. Wystarczy idealnie wystartować i nawet Tico będziemy pierwsi spod świateł. Przynajmniej przez pierwsze metry, ale te przecież nam wystarczą, żeby się włączyć do ruchu i zmienić pas. Poza tym, w miastach niemal całego świata są ograniczenia, dlatego ważna wartość to tak naprawdę czas osiągnięcia 50, 60 no czasami 70 km/h. Tutaj np. świetnie sprawdzi się każdy elektryczny samochód, który wystrzeli do tych wartości jak strzała.

Czas przyśpieszenia do pierwszej setki nie ma też absolutnie żadnego znaczenia na torze. Owszem, może i szybko ruszymy i osiągniemy tą upragnioną setkę w czasie 5 sekund (o ile pozwoli nam na to prosta startowa), ale co dalej? Przecież pierwszy zakręt i musimy zwolnić, następnie przyśpieszyć. Na torze przed nami będzie jeszcze mnóstwo takich szykan, które będziemy pokonywać na różnych biegach i różnych szybkościach. Nawet jakbyśmy startowali w RallyCrossie czy innej dyscyplinie, gdzie kilka samochodów startuje obok siebie, to dobry start to tylko początek. Dalej trzeba go utrzymać, a to może być ciężkie.

Jest jeszcze jeden aspekt, o którym wiele osób zapomina, a jest nią procedura startu. Producenci deklarując czas przyśpieszenia podają wartość najlepszą czyli wszędzie tam gdzie jest dostępna procedura będzie podany czas jaki osiągnięto dzięki niej. Oczywiście, nigdzie nie będzie o tym wspomniane. Volkswagen Golf R osiąga pierwszą setkę w czasie 4.9. Rzeczywiście sprawdziliśmy to i to jest prawda, jednak tylko i wyłącznie przy użyciu launch control. Bez niej samochód osiągnie od 6.5 do 6 s, w zależności od trybu skrzyni. Spora różnica. Procedura startu tak naprawdę również w mieście nie jest ważna, no bo kto będzie stał przez 30 sekund na światłach z warczącym silnikiem, którego obroty będą ustabilizowane na poziomie 3000? Zresztą większość producentów, aby nie uszkodzić podzespołów, stosuje anulowanie procedury, jeśli nie ruszymy po 5 sekundach. Wtedy obroty gwałtownie spadają, a nasz start będzie przyduszony i zdecydowanie wolniejszy.

Volkswagen Golf R

Szybki start to nie wszystko

Przykład Golfa R był jeszcze z tych prostszych, bowiem tutaj wystarczy wcisnąć gaz i hamulec w odpowiedniej kolejności i praktycznie po sekundzie można wystrzelić do przodu. Są jednak producenci, u których procedura startowa jest tak skomplikowana, że gdyby nie instrukcje albo czasem i filmiki na youtube to nie byłbym w stanie jej uruchomić. Przykładowo, aby to zrobić w BMW należy raz nacisnąć na kontrolę trakcji, następnie przestawić drążek zmiany biegów na sport. Kolejny krok to wciśnięcie pedału hamulca do oporu aż na wyświetlaczu pojawi się napis launch control. Dopiero teraz wciskamy gaz, czekamy aż obroty się zatrzymają i możemy puścić lewą nogę. Całość trwa minimum z 5 sekund i to jak już dobrze znamy samochód. Nawet pan Wiesio ze swoim Lanosem już dawno ruszył.

Weźmy przykład z naszych testów i porównajmy dwa modele o podobnym przyśpieszeniu do pierwszej setki: Jeep Grand Cherokee SRT oraz BMW M4. Według naszych pomiarów pierwszy z nich osiągnie 100 km/h w czasie 4.7 s, a kolejny w czasie 4.6. Normalne spotkanie na światłach skutkowało by walką łeb w łeb, a o tym kto by wygrał decydowałaby trakcja (brudna część drogi, zakurzona) czy też refleks (minimalnie zaspane światło). O ile ruszalibyśmy z procedury startu, bo bez niej M4 jest o jakieś pół sekundy wolniejsze (SRT robi 4.8, a M4 5,4). Tylko co z tego, jak na torze M4 po pierwszym zakręcie zniknęłoby jak szalone. Nie chodzi tutaj nawet o sam fakt pokonywania zakrętu, tylko o przyśpieszenie z danej prędkości, które jest dużo ważniejsze. Podczas naszych pomiarów przyjęliśmy 100-200, ale równie dobrze można by sprawdzić 50-150, czy inny przedział. Ponownie porównajmy BMW M4 i Jeepa Grand Cherokee SRT. Pierwszy przyśpieszy do 100 do 200 km/h w czasie 8,7 s. Drugi do tego samego potrzebuje aż 14,4 s. To jest prawdziwa przepaść.

Owszem, to były zupełnie inne gabaryty samochodów: duży SUV i sporo mniejsze Coupe. W takim razie weźmy pod lupę Forda Mustanga GT oraz Golfa R. Mimo iż Mustang jest sporo mocniejszy (421 KM) to osiąga pierwszą setkę w 5.0 sekund, podczas gdy Golf w 4.9 s (300 KM). Co innego jeśli porównamy przyspieszenie od 100 do 200 km/h, wtedy Golf znacznie przegrywa osiągając 13.9 s, podczas gdy Mustang 10,9 sekund. Na koniec przykład z tej samej klasy: Opel Corsa OPC vs Renault Clio R.S. Trophy. Pierwszy osiągnie 100 km/h w 6,9 s, drugi zaś w 6,6 s. Tak naprawdę to czasy będą bardzo podobne, ponieważ Francuz ma automat wyposażony w procedurę startu, natomiast Niemiec manualną przekładnię i nic więcej. Porównanie 100-200 km/h jest jednak zdecydowanie po stronie Renault, które osiąga czas 18,2 s, podczas gdy Opel potrzebuje 21,3 s.

Czas 100-200 km/h poniżej 10 s jest świetnym wynikiem i oznacza naprawdę bardzo szybkie auto. Dla porównania supersamochód Ferrari Enzo czy Porsche Carrera GT potrzebują 7,3 na takie przyśpieszenie. Bugatti Veyron może się pochwalić wynikiem 5,6 s, a motocykl „ścigacz” Suzuki GSXR1000 5,9 s. Dlatego czasy w okolicach 10 są naprawdę świetne i żeby je wykręcić potrzeba przynajmniej 400 KM, jeśli mówimy o seryjnym aucie (chyba, że jakaś bardzo lekka konstrukcja). Okolice 15 sekund mają zazwyczaj samochody pokroju Cupry 280 (13,9 s), Golfa R (13,8 s), a więc takie w okolicach 300 KM.
Poniżej świetny przykład, gdzie start do 100 km/h był świetny, niestety potem jest już dużo gorzej:

Dlatego czas przyśpieszenia do pierwszej setki nie jest miarodajny i nawet jeśli dwa auta mają takie same wyniki to jeszcze o niczym nie świadczy. Oczywiście, uwielbiamy mocne przyspieszenie do 100 km/h, ale prawdziwe sportowe auto potrzebuje czegoś więcej. Producenci, aby pokazać jak szybkie są dane samochody, powinni podawać inne parametry jak chociażby wspomniany przez nas 100-200 km/h. Niestety, nie mogą tego zrobić, ponieważ taka prędkość dozwolona jest tylko na nielicznych drogach na świecie.

Sporo mocnych aut, zwłaszcza napędzanych na jedną oś nie ma szans chociażby z SUVem, ponieważ będzie mielić kołami w miejscu. Co innego jak przyjdzie szybko wyprzedzić lub spotkać się na torze. Wtedy zdecydowanie większą wagę ma czas przyśpieszenia z danej prędkości, a nie z miejsca.

P.S.: Czas 100-200 km/h każdego z aut może być różny z mnóstwa powodów, od nawierzchni, przez temperaturę, do wilgotności, skrzyni biegów czy też stanu ogumienia.

Bartłomiej Urban

1 Comments

Leave A Comment