5 lat w świecie motoryzacji to cała wieczność, a przynajmniej bardzo długo. Zasadnym więc pytaniem wydaje się to o cel kupowania produktów już przestarzałych, nadgryzionych zębem czasu i sprawiających wrażenie jakby ich rozwój uległ już jakiś czas temu nieodwracalnemu zatrzymaniu. Logika podpowiada więc: nie bądź, za przeproszeniem, frajerem, nie wydawaj ciężko zarobionych pieniędzy na coś, co dawno winno było już zniknąć z rynku, a przede wszystkim bądź świadomy, że Twoi sąsiedzi mają oczy dookoła głowy (oczywiście tytułem żartu). W kontekście więc walki o każdy miesiąc, godzinę i najbardziej błahy system ułatwiający użytkowanie pojazdu, pojawia się kwestia Volvo XC70, które niedawno trafiło do naszej redakcji…
Rodzinne XC70 jest z nami od 2007 roku, więc prosta matematyka szybko uzmysłowi nam, że trzecia generacja podniesionego, szwedzkiego kombi trochę się na rynku już „zasiedziała”, pytanie tylko: czy to rzeczywiście coś złego? W przypadku testowanego Volvo 8 lat oznacza wciąż „klockowaty”, acz dający wrażenie bezpieczeństwa design, linie przypominające zaokrąglony wagon tudzież – sądząc po „infrastrukturze drogowej” – sporą popularność wśród klientów poszukujących najprawdopodobniej czegoś wygodnego i luksusowego. Biorąc pod uwagę fakt, iż Volvo dba o swój produkt i sukcesywnie go aktualizuje, szwedzcy włodarze najwyraźniej przymykają oko na upływ czasu, a może to kwestia dużego popytu i wolno starzejącej się sylwetki, która zasadę gruntownych liftingów ma gdzieś pod dolną warstwą lakieru? Trudno powiedzieć, ale efekt jest generalnie zaskakująco dobry i solidny w odbiorze.
Wnętrze „starego” XC70 nie było i prawdopodobnie też nie będzie wielkim zaskoczeniem dla potencjalnych klientów Volvo – samochód ma za sobą 8 lat, a mimo tego wygoda, komfort i znajdujące swoje odzwierciedlenie w rzeczywistości poczucie luksusu nadal stoją na wysokim poziomie. Czasami się zastanawiam jak Szwedzi to robią, że aplikując nowoczesną technologię do motoryzacyjnego dziadka, dodając mu błahe, LED-owe światła do jazdy dziennej czy całkiem efektowne, cyfrowe wskaźniki (możemy sobie nawet wybrać jeden z trzech dostępnych motywów: Eco, Elegance lub zabawny w przypadku tego modelu Sport), ten skrzętnie ukrywa swój wiek, mimo że robi to za pomocą delikatnego płaszcza współczesności. Dobrej jakości i świetnie poskładane materiały (w testowanej wersji Summum deska rozdzielcza była obszyta czarną skórą), pokryte beżową skórą, elektrycznie ustawiane i naprawdę wygodne fotele, charakterystyczna dla Volvo, znajdująca się niejako w powietrzu i skrywająca niewielki schowek konsola środkowa z logicznie pogrupowanymi przyciskami oraz wyposażenie, z którym nawet ścigany listem gończym delikwent poczułby się komfortowo i bezpiecznie. XC70 – z dwustrefową, automatyczną klimatyzacją, podgrzewanymi fotelami i kierownicą, adaptacyjnym tempomatem, ogrzewaniem postojowym, biksenonowymi reflektorami, elektrycznym szyberdachem, dobrze grającym systemem audio tudzież systemem Volvo On Call i z całą „otoczką” wokół siebie – jest niczym doświadczony kolega znający specyfikę swojego środowiska, będący świadomy posiadanej wiedzy, niemniej jednak wciąż uczestniczący w różnych szkoleniach. W będącej oazą spokoju kabinie pasażerskiej zauważyłem właściwie jedynie trzy „nieprawidłowości”: dokładną i pomocną, ale zacinającą się czasami nawigację Sensus, wariujący momentami system BLIS (i to nie podczas deszczu) oraz brak kamery cofania, która – pomijając przednie i tylne czujniki parkowania – w samochodzie za dokładnie 312 950 zł powinna się jednak znaleźć.
Przechodząc do wrażeń zza kierownicy stosowna wydaje się odpowiedź na pytanie: „Czy na pokładzie XC70, po tylu latach i przejechanych już kilometrach, znajdował się choć jeden element, który był w jakiś sposób zaskakujący?” Ku niewątpliwej uciesze zwolenników tradycyjności czy doskonale znanych rzeczy muszę powiedzieć, że raczej nie – co jest myślę znamienne nie tylko dla opisywanego modelu, ale całego Volvo… przynajmniej w jakimś stopniu. Wsiadając do wnętrza gdzieś w głębi duszy ucieszyłem się, że podniesione kombi zaoferowało mi to, czego się spodziewałem, a po umieszczeniu kluczyka w stosownym miejscu i naciśnięciu przycisku START STOP ENGINE, było jeszcze lepiej…
Do życia obudziła się jednostka w szwedzkiej nomenklaturze oznaczona jako D5 czyli 2.4-litrowy, najmocniejszy diesel rozwijający pokaźne 215 KM i 440 Nm maksymalnego momentu obrotowego, jednak w momencie kiedy Volvo wyraźnie oznajmiło: „Lordzie – jestem gotowy do drogi”, ogarnęła mnie chwila przemyśleń. Powodem nie było same XC70 – to spełniało pokładane w nim nadzieje gwarantując luksus, komfort podróży, miękkie pokonywanie nierówności i opiekę systemów bezpieczeństwa (np. rozpoznającego znaki drogowe, zmęczenie kierowcy czy asystenta pasa ruchu) – spięcie myśli zafundowała mi dość świeża informacja, że 2.4-litrowe D5 zostanie już niedługo zastąpione 2-litrowym, czterocylindrowym, ale 225-konnym odpowiednikiem i czyżbym się ucieszył? Skąd – charakterystyczny dźwięk pięciu cylindrów, przypominający czasami delikatny bulgot (zwłaszcza przy mocnym „depnięciu”), stanowi pewnego rodzaju wyróżnik, w jakimś stopniu doznania akustyczne (jak na diesla oczywiście), a z praktycznego punktu widzenia bardzo dobrą dynamikę i sensowne zużycie paliwa (dla przykładu: na drogach lokalnych, przy spokojnej jeździe, można osiągnąć okolice nawet 6,2 litra, a na autostradzie, przy 120 km/h, będzie to mniej więcej 7,4 litra). Pozostaje właściwie przykry wniosek, że szwedzki bastion przyjemnej, wysokoprężnej jazdy poddał się wymaganiom ekologów lub, jak kto woli, czterocylindrowej i raczej chłodnej polityce Volvo…
Wspomnę jeszcze tylko o sześciobiegowej, automatycznej przekładni Geartronic, która ideałem pod względem szybkości oraz „miękkości” zmiany biegów raczej nie była, niemniej jednak obcowanie z nią stanowiło całkiem przyjemny punkt każdej przejażdżki – skrzynia nie przeszkadzała, choć zmianę niemal każdego przełożenia można było odczuć przez delikatne szarpanie.
Czy Volvo XC70, po 8 latach rynkowej kariery i setkach sprzedanych egzemplarzy, jest wciąż propozycją godną uwagi? Upływu czasu się nie zatuszuje – można jedynie próbować się do niego dostosowywać i ta sztuka luksusowemu kombi wychodzi całkiem nieźle. Oczywiście kosztuje bardzo dużo (choć za wspomnianą kwotę 312 950 zł nie dostaniemy podobnie wyposażonego Audi A6 Allroad nawet z najsłabszym dieslem 3.0 TDI o mocy 218 KM), jednak „klockowaty” design, masywność wpisana nie tylko w dowód rejestracyjny i przytulne wnętrze mogą być wystarczającymi argumentami, by wstąpić do wyłożonego drewnem salonu Volvo. Każdy musi ocenić indywidualnie, jednak solidność, pewnego rodzaju doświadczenie i dobre samopoczucie powiązane z poczuciem bezpieczeństwa i myślą: „Czuję się przytulnie jak w swoim domu w Göteborgu”, powinny silnie zadziałać na sferę emocjonalną potencjalnego klienta, a o to chyba właśnie chodzi…
Serdecznie dziękujemy Bartoszowi Kowalewskiemu za realizację sesji zdjęciowej.
DANE TECHNICZNE Volvo XC70 Summum D5 AWD Geartronic | |
Silnik / Pojemność | diesel / 2400 cm3 |
Układ / Liczba zaworów | R5 / 20 |
Moc maksymalna | 158 kW (215 KM) / 4000 obr./min |
Moment obrotowy | 440 Nm / 1500-3000 obr./min |
Zawieszenie przód | kolumny McPhersona |
Zawieszenie tył | wielowahaczowe |
Napęd | 4x4 |
Skrzynia biegów | automatyczna (Geartronic), 6 biegów |
Prędkość maksymalna | 210 km/h |
Przyspieszenie 0-100 km/h | 8,3 s |
Zużycie paliwa (miasto/trasa/mieszany) | wg. producenta: 8,7 / 5,7 / 6,8 l/100 km nasz test: 10,0 / 6,5 / 8,3 l/100 km |
Długość / Szerokość / Wysokość | 4838 / 2119 / 1604 mm |
Rozstaw osi | 2815 mm |
Masa własna / Dopuszczalna | 1810 / 2390 kg |
Bagażnik w standardzie | 575 l |
Bagażnik po złożeniu siedzeń | 1600 l |
Pojemność zbiornika paliwa | 70 l |
EKSPLOATACJA I CENA | |
Gwarancja mechaniczna | z pakietem gwarancyjnym w danym egzemplarzu: 5 lat lub 100 000 km |
Przeglądy | wg. wskazań komputera |
Cena wersji podstawowej | 198 900 zł (T5 Drive-E, Kinetic) |
Cena wersji testowanej | 312 950 zł (D5 AWD, Summum + dodatki) |
Wszelkie prawa do publikacji bez zgody redakcji zastrzeżone!