SsangYong Korando Sapphire 2.0 e-XDi 149 KM 4WD – AUTO TEST

2 grudnia 2014
tekst: Patryk Rudnicki, zdjęcia: Bartłomiej Urban
SsangYong Korando Sapphire 2.0 e-XDi 149 KM 4WD

Progres

Pozycja koreańskiego SsangYonga na polskim rynku wygląda mniej więcej tak, że gdzieś kiedyś widzieliśmy na ulicy kontrowersyjnego Rodiusa czy dużego Rextona, ale jakimi dokładnie są one samochodami i co sobą reprezentują – to niewiele osób potrafi już powiedzieć. Fakty są nieubłagane – popularnością azjatyckie konstrukcje z Seulu nie grzeszą, klientowi proponują w znakomitej większości dostosowaną do koreańskich wymagań i przyzwyczajeń jakość, a wyposażenie (poniekąd poprzez przyzwyczajenie do zaawansowanej technologii czy „gadżeciarskich” systemów) to zaspokajający podstawowe wymagania mieszkańca Europy poziom. W niezbyt bogatej palecie modeli istnieje jednak samochód napawający pewnego rodzaju optymizmem, że może być lepiej, przełamujący poniekąd wizerunek marki produkującej – nie ma co ukrywać – brzydkie i walczące z nieprzychylną opinią produkty, a który doczekał się na pewno korzystnej modernizacji. Przed Wami SsangYong Korando po faceliftingu w typowo lekarskim, białym kolorze …


Progres w stylistyce

O „przedliftowej” wersji Korando nie można było powiedzieć, że jej design wywoływał skurcz twarzy, a inspiracje koreańskich stylistów musiały mieć coś wspólnego z glonami – podniesione auto o dość zaokrąglonym kształcie wywoływało raczej pozytywne odczucia i mogło się podobać. Dobra informacja jest taka, iż starający się (bez wątpienia) wykonywać swoją pracę z dbałością inżynierowie, nie wpadli na żaden absurdalny i mało zrozumiały pomysł, co zresztą widać w produkcie finalnym. Odświeżony SUV to tak naprawdę pojazd z całym dobrodziejstwem inwentarza swojego poprzednika, jednak unowocześnionym, lepiej wpisującym się w infrastrukturę europejskich dróg i wyglądającym jakby odrobinę dojrzalej. Węższy przedni grill, zmodernizowane zderzaki, nieco bardziej napompowane tylne światła (częściowo wykonane w technologii LED), soczewkowe reflektory, 18-calowe felgi i element, którego niektórzy z pewnością oczekiwali, a który jest oznaką XXI wieku w gamie właściwie całego SsangYonga – LED-owe światła do jazdy dziennej. Nie są to jakieś spektakularne zmiany, a sam samochód, umówmy się, nie prezentuje poziomu egzotycznej i cudownej kobiety ze słonecznej Dominikany – bliżej mu do dbającej o swoją higienę mieszkanki wyspy Sint Eustatius. Jest (subiektywnie) całkiem ładnie, może nawet i trochę elegancko, acz nie zaskakująco.


Progres we wnętrzu

Świadomie bądź też i nie Koreańczycy zrobili również krok naprzód w kwestii wnętrza. Oczywiście nie zapominajmy z samochodem o jakim rodowodzie mamy tutaj do czynienia – azjatycką jakość widać i słychać bowiem na niemal każdym kroku (nawet tak błaha czynność jak pociągnięcie za klamkę drzwi okupiona jest dość nieprzyjemnym [żeby nie powiedzieć tanim] doznaniem akustycznym). Chowając jednak głęboko tzw. kompleks europejskiej konkurencji, wypadałoby mimo wszystko pochwalić SsangYonga za starania oraz widoczną w jakimś stopniu poprawę …

Kabina pasażerska to w dalszym ciągu morze plastiku raczej nie pierwszego sortu, niemniej jednak odczucia są bardziej pozytywne aniżeli w przypadku wersji sprzed faceliftingu. Górna część deski rozdzielczej jest stosunkowo miękka, spasowanie materiałów całkiem solidne (o czym świadczy właściwie brak niepożądanych dźwięków podczas jazdy), a konsolę centralną ubarwia raczej wątpliwej jakości okleina udająca drewno – w świetle niełatwej kariery SsangYonga na rynku europejskim brzmi to może i nie najgorzej, ale czuć nieprzyjemną w dotyku fakturę zastosowanych tutaj surowców. Odnajdując pozytywy wnętrza zmodernizowanego Korando, warto jednak zwrócić uwagę na nowy, bardziej zaawansowany zestaw wskaźników (w języku angielskim), przeprojektowaną i przypominającą w moim odczuciu (jeszcze do niedawna) projekty Forda konsolę środkową, przestronność (tak z przodu jak i z tyłu) czy też poprawne pod względem wygody, skórzane i podgrzewane (skrajne siedziska z tyłu również) fotele. Czy coś jeszcze w przypadku odświeżonego SUV-a z Seulu może spowodować pozytywne nastawienie tudzież odrobinę dobrego humoru? Trochę przykro to mówić, ale obawiam się, że nie. Czas odpalić silnik …


Na początek krótkie słowo wstępu – testowany egzemplarz, pomijając najbogatszą wersję wyposażenia Sapphire oraz napęd na cztery koła z trybem Lock (rozdział momentu obrotowego 50:50), miał przejechane niecałe 580 kilometrów, więc dokładna i miarodajna weryfikacja możliwości czy charakterystyki wysokoprężnej jednostki napędowej była zadaniem nie do końca możliwym. Fakty brzmią następująco: 2-litrowy diesel o mocy 149 KM i będący autorską konstrukcją SsangYonga pracował głośno (niezależnie od swojej temperatury), choć nie przenosił wibracji do wnętrza, zapewniał wystarczającą dynamikę, a w połączeniu z 6-biegową, manualną skrzynią dostarczał całkiem przyzwoite wyniki zużycia paliwa (poza terenem zabudowanym od 5,8 do 6,6 l na każde sto przejechanych kilometrów, w mieście od 10,2 do około 12 litrów, natomiast w cyklu mieszanym ponad 7 litrów oleju napędowego). Samo pokonywanie kolejnych kilometrów odświeżonym modelem Korando to zaskakująco przyjemne doświadczenie – oczywiście dźwięk fabrycznego systemu audio pozostawia trochę do życzenia, zaś wieniec kierownicy mógłby być nieco grubszy, niemniej jednak koreański SUV to nieźle wyciszony, całkiem wygodny (choć zawieszenie mogłoby efektywniej izolować całą resztę od pokonywanych ubytków w drodze) i odpowiadający poniekąd na moje wątpliwości z testu „przedliftingowej” odmiany samochód. Co prawda 149-konnego silnika wysokoprężnego nie można zestawić z automatyczną przekładnią, jednak paradoksalnie to bardzo dobra informacja. Jego połączenie z 6-biegową skrzynią manualną to najbardziej sensowny, moim zdaniem, duet zapewniający wspomnianą dynamikę i niezłe zużycie paliwa. Wątpliwym sensem jest zatem dopłata (aż 6000 zł) do kiepskiego „automatu” czy nawet mocniejszego, bo 175-konnego, ale dysponującego identycznym momentem obrotowym (360 Nm) diesla.

Jakie szanse?

Rozważania dotyczące realnego zainteresowania się odświeżonym SsangYongiem Korando warto by było zacząć od krótkiego pytania: „Jak kształtuje się cena wciąż egzotycznego w naszym kraju SUV-a?” Całkiem nieźle jeżeli weźmiemy pod uwagę koszt testowanego egzemplarza (najwyższa wersja Sapphire doposażona w napęd na cztery koła z blokadą [7000 zł] i Pakiet komfort za 3500 zł [elektrycznie regulowany fotel kierowcy, aktywne zagłówki, regulowane zagłówki tylne, podgrzewana kierownica i LED-owy wyświetlacz] kosztowała 93 200 zł) i porównamy go do europejskiej (choć nie tylko) konkurencji. Rywale z równie mocnymi silnikami wysokoprężnymi oraz napędem 4WD potrafią nierzadko przekroczyć barierę 100 tysięcy złotych – tak jest np. z KIĄ Sportage w odmianie M, z Pakietem Trendy i silnikiem 2.0 CRDi o mocy 136 KM czy Škodą Yeti w wersji Ambition z silnikiem 2.0 TDI 140 KM. Interesująco wygląda zaś oferta Nissana Qashqai – popularnego „Japończyka” można bowiem aktualnie dostać (na mocy cennika promocyjnego) za 90 810 zł, z tym że będzie to wersja Acenta z francuskim dieslem 1.5 dCi o mocy 110 KM i napędem wyłącznie na przód (Nissan wycofał 130-konnego diesla 1.6 dCi z napędem na cztery koła, bo się podobno taka konfiguracja nie sprzedawała). Biorąc jednak pod uwagę regularne ceny wspomnianego Qashqai’a, oferta spektakularnie wyglądać raczej nie będzie – co prawda za 91 510 zł nowego Nissana kupimy, ale w najuboższej wersji Visia, natomiast wspomniana odmiana Acenta będzie już kosztować 98 310 zł. Niedoceniony „Koreańczyk” oferuje jedne z najkorzystniejszych warunków i najtańszych 149 KM w danym segmencie? Wygląda na to, że chyba tak, ale nie można również zapominać o samochodzie, który kosztem słabszej jednostki napędowej (ponownie mowa o francuskim 1.5 dCi 110 KM) jest aktualnie propozycją chyba najłatwiejszą do zaakceptowania pod względem finansowym. Rumuńską Dacię Duster w najwyższej specyfikacji Prestige (m.in. napęd na cztery koła, skórzana tapicerka, podgrzewane przednie fotele, system multimedialny MEDIA NAV z nawigacją czy manualna klimatyzacja) kupimy bowiem za …, 76 270 zł.


Nie mogę powiedzieć, że odświeżony SsangYong Korando to SUV przepełniony filozofią, którą rozumieją wyłącznie niscy Koreańczycy, choć istnieje ziarenko (a nawet dwa) prawdy w danym stwierdzeniu, a może to nie do końca słuszna opinia społeczeństwa widzącego w produktach tytułowego koncernu plastikowe do granic możliwości i niespełniające europejskich oczekiwań samochody? Z emblematem na karoserii tudzież pachnącymi nowością prospektami nie ma co dyskutować – mamy tutaj bowiem do czynienia z pojazdem, którego pierwszym domem jest rosyjski zakład produkcyjny, a pomysłodawcą bez wątpienia tęgi umysł pewnego Koreańczyka. Owszem, nowe Korando nie jest znakomicie wykonanym środkiem transportu, możliwości jego konfiguracji nie powalają na kolana, bagażnik ma dość wysoki próg załadunku, wyposażenie dość znacznie odbiega od europejskiej konkurencji (brak m.in. dwustrefowej, automatycznej klimatyzacji, w dalszym ciągu reflektorów ksenonowych, bardziej zaawansowanych systemów bezpieczeństwa, czujnika zmierzchu czy też kamery cofania), a popularność danego modelu w naszym kraju jest wciąż, poniekąd, ograniczona niewielką ilością punktów serwisowych SsangYonga (lub na odwrót), niemniej jednak testowany model jest właściwie pod każdym względem lepszy od swojego „przedliftingowego” poprzednika. LED-owe światła, mniej topornie wyglądająca konsola centralna, impulsowe kierunkowskazy (po delikatnym trąceniu dźwigienki mrugają trzykrotnie) czy solidniej zmontowana kabina pasażerska (przynajmniej przy tak niskim przebiegu) – to wszystko oznacza zdecydowany progres, ale czy wystarczający, by dać ponieść się koreańskiej egzotyce? Może wymagam od Korando zbyt wiele, jednak, w moim przekonaniu, to pierwszy i nie wiem czy nie jedyny model SsangYonga mogący nawiązać realną walkę z europejską stawką. Może jeszcze nie teraz, ale w najbliższej przyszłości – czego opisywanemu SUV-owi i azjatyckiej marce chciałbym pożyczyć.

DANE TECHNICZNE SsangYong Korando Sapphire 2.0 e-XDi 149 KM 4WD
Silnik / Pojemność turbodiesel / 1998 cm3
Układ / Liczba zaworów R4 / 16
Moc maksymalna 109,6 kW (149 KM) / 4000 obr./min
Moment obrotowy 360 Nm / 1500-2800 obr./min
Zawieszenie przód kolumny MacPhersona
Zawieszenie tył wielowahaczowe
Napęd 4x4
Skrzynia biegów manual, 6 biegów
Prędkość maksymalna 180 km/h
Przyspieszenie 0-100 km/h -
Zużycie paliwa (miasto/trasa/mieszany) wg. producenta: 7,6 / 5,4 / 6,2 l/100 km
nasz test: 11,1 / 6,2 / 7,2 l/100 km
Długość / Szerokość / Wysokość 4410 / 1830 / 1710 mm
Rozstaw osi 2650 mm
Masa własna / Dopuszczalna 1672-1727 / 2180 kg
Bagażnik w standardzie 500 l
Bagażnik po złożeniu siedzeń 1550 l
Pojemność zbiornika paliwa 57 l
EKSPLOATACJA I CENA
Gwarancja mechaniczna 5 lat lub 100 tys. km
Przeglądy wg. wskazań komputera
Cena wersji podstawowej 63 800 zł (2.0 e-XGi 150 KM 2WD, Crystal)
Cena wersji testowanej 93 200 zł (2.0 e-XDi 149 KM 4WD, Sapphire + Pakiet komfort)

Wszelkie prawa do publikacji bez zgody redakcji zastrzeżone!

2 Comments

Leave A Comment