VERVA Street Racing Dakar na Narodowym – Relacja

24 września 2014
Bez kategorii, Nowości Relacje

Wyobraźmy sobie taką sytuację. Znajdujemy się na jednym z najnowocześniejszych obiektów sportowych na świecie, który zostaje doskonale przerobiony na pustynny tor wyścigowy. Na jego trasie pojawiają się takie sławy rajdów samochodowych jak Carlos Sainz, Bryan Bouffier, Tomasz Kuchar, Leszek Kuzaj czy Marcus Gronholm. Dorzućmy do tego takich mistrzów jak Tadeusz Błażusiak, Adam Małysz, Marek Dąbrowski, Jacek Czachor oraz Kuba Przygonski i Marc Coma. Wyobraźmy sobie, że wszyscy Ci panowie ścigają się w swoich mocarnych maszynach, a w międzyczasie jesteśmy zabawiani podniebnymi ewolucjami w wykonaniu najlepszych FMX’owców. Motoryzacyjny raj? Nie, to świat Verva Street Racing – Dakar na Narodowym.



Sobota 20 września 2014 roku to wydarzenie, które miało na długo zapaść w sercach kilkudziesięciotysięcznej publiczności obecnej na Stadionie Narodowym. Już po przekroczeniu bram witała nas cała masa atrakcji i takie motoryzacyjne perełki jak Lamborghini LM002 czy Porsche 918 Spyder. Poza tym: Ferrari, Lamborghini, najnowsze modele Mercedesa i Audi czy chociażby przedstawiciel bardzo mało znanej w Polsce marki Noble. Oj, było na co popatrzeć, a to dopiero początek. Organizator zadbał o różnorodność i obok lśniących nowych aut, stały klasyki, auta z filmów, rajdówki czy nawet bolidy wyścigowe! Co kilkadziesiąt minut na specjalnie wydzielonej scenie mogliśmy oglądać popisy drifterów oraz stunterów motocyklowych, a na deser podziwiać wspaniałe loty na motocyklach i rowerach. Świetnie!
VERVA Street Racing Dakar na Narodowym

Po tym wszystkim pora zająć miejsca na stadionie, bo lada moment ma się zacząć prawdziwe show! I tu moje pierwsze zdziwienie, płyta główna stadionu, czyli miejsce gdzie zazwyczaj nasi wielce wybitni piłkarze próbują się nie skompromitować jeszcze bardziej, zamieniła się w pustynię! Poważnie, efekt robił niesamowite wrażenie. Podobno do stworzenia tego potrzeba było 2000 m3 piasku, 4500 m3 gliny, 4000 ciężarówek ziemi oraz 1100 osób. Cały montaż trwał 7 dni! Nie mogłem doczekać się jak pierwsze auta wyjadą na szutr!


Początek był nudny, żeby nie powiedzieć słaby. Pseudo pościg policyjny w wykonaniu amerykańskich wozów, które goniły Jeepa Wranglera… Emocje jak na rybach. Potem jeszcze gorzej! Występ cheerleaderek tańczących przy akompaniamencie bujających się lowriderów. Niestety, siedząc daleko ani nie było widać jak mocno te samochody skaczą, ani nie można było popatrzeć na wdzięki dziewczyn. Na szczęście szybko zostało to przerwane przez ryk rajdówek z lat 90. Ford Escort i Porsche 911 sunące bokami po stadionie to coś pięknego, uwierzcie mi! Następne w kolejce były samochody będące replikami aut z lat 60 w mniejszej skali. Całkiem fajnie wyglądają i równie dobrze brzmią. Tuż po nich pojawiły się auta terenowe, takie jak Mitsubishi Pajero czy Land Rover Defender oraz kolejna porcja nudy czyli wyścig kosiarek. Ja rozumiem, że to może i miało być śmieszne, ale na pewno nie emocjonujące. Podobnie jak terenowe wersje Polonezów Truck, czyli Analogi. Śliczne auta, polska myśl techniczna, ale prędkości jakie osiągały na prostych można porównać do rowerzystów. Smutne, ale prawdziwe.

VERVA Street Racing Dakar na Narodowym
Na szczęście, to wszystko to była dopiero rozgrzewka, a prawdziwa Bitwa Mistrzów dopiero się zaczyna. Leeeeet’s geeeet ready to rumble!! Sześć rund, będących niczym innym jak wyścigami pomiędzy Polską a resztą świata. W przerwach organizator zabawiał nas pokazami FMX, koncertem na żywo Jamiroquai oraz kilkoma atrakcjami extra, o których zaraz dodam kilka słów. Na początek moje gorzkie żale. Podczas imprezy co jakiś czas dwóch „komików” próbowało rozśmieszyć publiczność swoimi żartami. Problemem nie było to, że żarty były prawdopodobnie suche niczym piach na którym panowie stali, ale nagłośnienie. Otóż co drugiego słowa nie dało się kompletnie zrozumieć. A jeśli dodamy do tego, że panowie są Polakami z importu, którzy mają śmieszny akcent to tylko pogorszy sytuację.


Ale wróćmy do motoryzacji. Zobaczyć w akcji takich mistrzów jak Marcus Gronholm czy Carlos Sainz to nie lada gratka. Zwłaszcza ten drugi dawał z siebie wszystko urywając podczas swoich przejazdów przedni zderzak i gubiąc parę innych części w ferworze walki. Fajnie było tez zobaczyć nowe auto Adama Małysza, którym w przyszłym roku wystąpi w Dakarze. To rodzaj wielkiego buggy czyli auto, którym od kilku lat najlepsi wygrywają ten jeden z najtrudniejszych rajdów terenowych na świecie. Świetnym pomysłem były tez wyścigi żużlowe, które oglądało się z dużym zaciekawieniem. Ale! Po raz kolejny nie obyło się bez wpadek. Cała idea imprezy to rywalizacji i zdobywanie punktów. Wszystko byłoby ok, gdyby nie fakt, że z 6 wyścigów 3 albo 4 razy został podany zły zwycięzca… Na okrągłym torze były maksymalnie 4 pojazdy, więc naprawdę nie trzeba fotokomórek, ani technologii NASA aby wyłonić kto pierwszy przekroczył metę. Sytuację próbowali obrócić w żart prowadzący, kiedy co raz spodziewali się np. Marcusa Gronholma, a przyjeżdżał Bryan Bouffier. Później nawet oni byli poirytowani, przez co do tej pory nie wiem czy wygrali nasi, czy reszta świata… Kolejna sprawa to za duża ilość okrążeń w każdej rundzie oraz kila złych wyścigów takich jak walka pomiędzy największą klasą w Dakarze. Olbrzymi Unimog o mocy 1100 KM i momencie 4500 Nm robił wrażenie wielkością, ale na pewno nie szybkością i zwinnością. Sześć kółek w wykonaniu jego i 2 podobnego przeciwnika trwało chyba z 20 minut…

VERVA Street Racing Dakar na Narodowym
Największym przegranym imprezy był chyba kaskader pragnący wyskoczyć z ogromnej rampy Mini Cooperem i wylądować na jeszcze większym piaskowym zeskoku. Niestety, już pierwsza próba nie poszła według planu, auto miało za małą prędkość i wbiło się w zeskok w akompaniamencie pękającego nadwozia. Na szczęście nikomu nic się nie stało, a uwagę odwrócił pojazd typu Buggy który zrobił salto w tył, czyli BACKFLIPA! Tego się nie spodziewałem. Tak samo jak backflipa w wykonaniu skutera śnieżnego. Tak, dobrze napisałem, po piasku jeździł skuter śnieżny, a jego kierowca wyprawiał z nim cuda. Ciekawym pomysłem był tez wyścig destruction derby, choć widać było, że panowie kierowcy mieli zakaz jazdy „na maksa”. Ale i tak wyszło bardzo żywiołowo i ciekawie. Na zakończenie, na płytę wjechały dwa ogromne Monster Trucki, które swój pokaz zakończyły zaledwie po 60 sekundach. Pierwszy od razu po wykonaniu skoku odnotował awarię zawieszenia, a drugi pojazd utknął w piachu i się zakopał…


Verva Street Racing Dakar na Narodowym to świetna impreza z dużym potencjałem, niestety, moim zdaniem nieco zmarnowanym w tym roku. Zaczęło się od wielkiego WOW, a potem jakby momentami zabrakło nie czego innego jak… Vervy. Trochę zawaliła organizacja, a trochę sam dobór aut i trasy. Niemniej jednak zobaczyć takie auta i sławy motoryzacyjne to nie lada gratka dla motoryzacyjnego maniaka, dlatego w przyszłym roku również się wybieram. Mam nadzieję, że producent wymyśli coś elektryzującego!

VERVA Street Racing Dakar na Narodowym

Bartłomiej Urban

Leave A Comment