Bladym świtem ruszamy w dalszą część naszej podroży. Kierunek? Tym razem jedziemy do kraju słynącego z cuchnących serów, bagietek i 3 motoryzacyjnych marek. Seat podbija Francję!
Na szczęście, z Baden-Baden od stolicy „Żabojadów” dzieli nas tylko nieco ponad 500 km, dlatego podróż nie trwała długo. Wybraliśmy jak najbardziej zróżnicowany wariant, przebiegający przez małe górzyste wioski, autostrady, drogi szybkiego ruchu i podmiejskie trasy. Spalanie to znakomite 5.6 litra! W życiu nie powiedziałbym, że załadowany Seat Leon ST z benzynowym silnikiem 1.4 TSI zadowoli się tak małą ilością paliwa przy naprawdę sporych prędkościach. Aha i żeby nie było, że komputer przekłamuje. Za każdym razem sprawdzałem go ręcznie i zawsze wskazanie było dokładnie takie samo. Po co komu klekoczący diesel?
Oczywiście, nie obyło się bez obowiązkowej jazdy po stolicy Francji. Na samą myśl o przejechaniu naszym Seatem po znanym rondzie pod Łukiem Triumfalnym, szybciej biło mi serce. W Paryżu jeździ się dokładnie tak jak na filmach, czyli mocno artystycznie i z dużym zaufaniem do innych. Wchodzenie przez pieszych na czerwonym świetle też jest na porządku dziennym. Zaskakujące są też jazdy na rondach, zwłaszcza tym najbardziej znanym, czyli pod Łukiem Triumfalnym:
Mimo braku wydzielonych pasów, mnóstwa samochodów i jeszcze większej ilości skuterów, ruch tam idzie nadzwyczaj sprawnie. Ważne też są znaki, niektóre tego typu skrzyżowania mają inne zasady niż typowe ronda, gdzie pierwszeństwo ma zjeżdżający. Tutaj może się zdarzyć (tak jak na rondzie pod Łukiem), że należy puścić osoby po prawej stronie. Poza tym, we Francji trzeba uważać na pieszych, którzy notorycznie wkraczają na czerwonym świetle, na brak używania kierunkowskazów oraz na parkowanie. Po pierwsze tutaj stawia się samochody dosłownie na żyletki, przez co większość z nich jest mocno poobijana. Kolejna sprawa to płatne parkowanie. Nawet chcąc postawić auto w centrum na kilka godzin musimy się liczyć z tym, że parkometr nabije nam maksymalnie 4h, potem trzeba wrócić i kupić następny bilet.
Ważną i ciekawą sprawą są też fotoradary we Francji. Po pierwsze, trzeba bardzo uważać, bowiem nie ma tutaj czegoś takiego jak margines błędu. W bagietkowym kraju można dostać mandat za przekroczenie prędkości nawet o 2 km/h. A co przy tak krętych i często bardzo stromych zjazdach jest bardzo łatwe do zrealizowania, nawet jak nie jesteśmy piratami drogowymi. Kolejna sprawa do kształt radarów. I tak we Francji możemy zobaczyć fotoradary o następujących kształtach: małe skrzynki, duże skrzynki, skrzynki na słupach, słupy małe, słupy duże, i moje ulubione, latarnie na końcu których znajduje się aparat. Mają fantazję. Na szczęście, niemal każdy radar jest poprzedzony odpowiednim znakiem, co pozwala nam nieco odetchnąć, ale i tak nie polecam przekraczać prędkości. Kwestia wysyłania mandatów za granicę wciąż jest sporna, ale zdarzają się przypadki że jednak dochodzą. Lepiej się pilnować.
Motoryzacja we Francji, to temat przynajmniej na książkę. Nikogo nie zdziwi, że ponad 70 % aut poruszających się tam to Francuzy z tria Citroen, Renault i Peugeot. Zresztą, dobrze to widać przechodząc się po Polach Elizejskich gdzie te 3 firmy mają swoje wypasione salony pokazowe. Poza nimi znalazł się tam jeszcze tylko Mercedes i Toyota. Zamiłowanie do własnych produktów, nikogo nie powinno dziwić, choć na drogach łatwo wyłapać też i nowego Leona. Ciekawostką jest, że każdy samochód miał pakiet FR. Miłą niespodzianką było też spotkanie na jednej z ulic biegnących od Łuku Triumfalnego, bardzo zacnego tria motoryzacyjnego: Mclaren P1, Ferrari LaFerrari, Bugatti Veyron Grand Sport Vitesse Rembrand Edition. W sumie niemal 3000 KM i 5 mln euro. Chyba nawet kumulacja w lotto nie starczyłaby na to… Ciekawostką jest, że wszystkie samochody należą do jednego właściciela.
Szybka wędrówka na wieżę Eiffla, jemy bagietkę ze śmierdzącym serem i pora ruszać dalej! Rzut okiem na statystyki: Seat Leon ST pokonał do tej pory ponad 1700 km i średnio zadowolił się zaledwie 5,8 l na 100 km! Wciąż jest mega komfortowo i ekonomicznie. Oby tak dalej!
DANE TECHNICZNE Seat Leon ST 1.4 TSI 125 KM – TEST DŁUGODYSTANSOWY cz. 2/3 | |
Silnik / Pojemność | benzyna / 1395 cm³ |
Układ / Liczba zaworów | R4 / 16 |
Moc maksymalna | 90 kW (125 KM) / 5000-6000 obr/min |
Moment obrotowy | 200 Nm / 1400-4000 obr/min |
Zawieszenie przód | kolumny MacPhersona |
Zawieszenie tył | belka skrętna |
Napęd | przedni |
Skrzynia biegów | manualna, 6 biegów |
Prędkość maksymalna | 203 km/h |
Przyspieszenie 0-100 km/h | 9,4 s |
Zużycie paliwa (miasto/trasa/mieszany) | Paryż - 8, trasa 5,6 |
Długość / Szerokość / Wysokość | 4535 / 1816 / 1451 mm |
Rozstaw osi | 2620 mm |
Masa własna / Dopuszczalna | 1267 / 1840 kg |
Bagażnik w standardzie | 587 l |
Bagażnik po złożeniu siedzeń | 1470 l |
Pojemność zbiornika paliwa | 50 l |
EKSPLOATACJA I CENA | |
Gwarancja mechaniczna | 2 lata |
Przeglądy | co 15 tys. km |
Cena wersji podstawowej | 58 800 zł (1.2 TSI 86 KM, Entry) |
Cena wersji testowanej | 96 633 zł |
Wszelkie prawa do publikacji bez zgody redakcji zastrzeżone!