O gustach się nie dyskutuje – stara to prawda mająca swoje zastosowanie na wielu obszarach barwnej skądinąd rzeczywistości …, nie tylko tej motoryzacyjnej. Czy podatny na lekkie podmuchy wiosennego wiatru kwiat o dość skomplikowanej budowie kielicha i zielonej łodydze może wzbudzać większe emocje aniżeli szalejący żywioł w postaci niebezpiecznego ognia? Teoretycznie odpowiedź jest myślę oczywista i nie ma żadnego znaczenia fakt, iż dana roślinka może być trującym bluszczem w pełnej niespodzianek Amazonii – postrzeganie pewnych rzeczy raczej się nie zmieni, choć to zależy od punktu widzenia. A jak wygląda sytuacja z zaprezentowanym na salonie samochodowym w Pekinie koncepcyjnym BMW Vision Future Luxury Concept?
Dobry smak, wyczucie estetyki, poparte referencjami kreatywne pomysły oraz doświadczenie w byciu nietuzinkowym – nie mam pojęcia czy dane elementy towarzyszyły projektantom owej limuzyny z Monachium, jednak efekt końcowy musi być dziełem ludzi jadających lunch w eleganckim garniturze, acz lubiących czasami zagrać w ulubioną grę na tablecie podczas mało reprezentacyjnej czynności w toalecie. Ogromne wręcz „nerki”, laserowe reflektory przednie, otwierane pod wiatr tylne drzwi, brak słupków B, tylne światła wykorzystujące organiczne diody OLED czy też zastosowane na szeroką skalę włókno węglowe – pełne załamań i podkreślających masywność czteroosobowego pojazdu kształtów BMW, jest niczym majestatyczny posąg, którego żal dotknąć, wypróbować i krytycznie ocenić, a już największym nieporozumieniem byłoby jego odpalenie i posłuchanie ścieżki dźwiękowej z ciekawie wyglądających końcówek układu wydechowego. Zadaniem tego samochodu jest przede wszystkim budzić emocje, urzekać swoim designem i prezentować rzeczy, których nigdy nie będziemy mogli posiadać – nawet jeżeli wnętrze, choć do cna nowoczesne, przypomina swoim projektem produkcyjne modele monachijskiego koncernu, a całość jest imponującą zapowiedzią nowej serii 7 …
BMW Vision Future Luxury Concept nie musi się każdemu podobać, nie musi też przejść do historii jako wybitnie piękny samochód ani też udowadniać swoim krytykom działającą na emocje wartość – podobnie bowiem jak liczne sformułowania w niniejszym artykule może się okazać, że to ciekawy, acz niewiele wnoszący do „designerskiego” światka samochód, choć płacząca brzoza wcale nie musi być tak „smutna” jak się wydaje (zależy od punktu widzenia) …
