BMW 520d xDrive – AUTO TEST

17 stycznia 2014
tekst: Bartłomiej Urban, zdjęcia: Bartłomiej Urban
BMW-520d-xDrive-2014-1

Radość z jazdy

Radość z jazdy jest wprost proporcjonalna do samochodu, jakim się poruszacie. Prawda. Ale czy radość z jazdy musi być proporcjonalna do mocy samochodu i jego osiągów? Niekoniecznie. Są samochody, w których radość z jazdy dostajemy w standardzie i to nie zależnie od wersji silnikowej. Witamy w świecie BMW serii 5.


Wygląd

Popularna Piątka to praktycznie szczyt hierarchii niemieckiego producenta – tuż, tuż za serią 7 i praktycznie na równi z 6 (która de facto jest zbudowana na płycie podłogowej 5, więc można powiedzieć, że jest jej 2-drzwiową wersją). BMW serii 5 to duża limuzyna charakteryzująca się świetnymi, klasycznymi proporcjami. Auto tej klasy dokładnie tak powinno wyglądać: eleganckie, ale nie ekstrawaganckie. Ma przyciągać wzrok, ale w sposób jaki przyciągają gentelmani, a nie sezonowe gwiazdy show biznesu. To musi być idealny balans pomiędzy siłą, wdziękiem i dobrym wychowaniem. Dokładnie takie jest BMW serii 5.


Wiem, że brzmię jakby Bawarczycy zapłacili za reklamę ich samochodu, ale takie są fakty. Najnowsza generacja BMW, oznaczona numerkiem F10 została niedawno poddana drobnej kuracji odmładzającej. Zmiany są naprawdę niewielkie i tylko wprawne oko je wypatrzy. Projektanci dodali srebrne listwy ozdobne do zderzaków, zmienili nieco grill, który wygląda na bardziej masywny oraz poprawili lampy. Ta ostatni zmiana najbardziej przypadła mi do gustu, zwłaszcza w połączeniu z adaptacyjnym oświetleniem w technologii LED. Reflektory nie dość, że wyglądają świetnie, to świecą bardzo jasnym światłem i mają kilka ciekawych rozwiązań. Po pierwsze, doświetlają zakręty (ale to przecież nie nowość, bo jest to montowane nawet w Skodzie), a po drugie potrafią inteligentnie świecić światłami drogowymi, nie oślepiając przy tym samochodów nadjeżdżających. Ciężko to opisać, ale mimo iż mamy wciąż włączone tak zwane „długie”, to auto jadące przed nami czy z naprzeciwka nie jest rażone. Komputer sam wykrywa pojazdy i w jego kierunku kieruje mniejszy strumień światła. Działa to rewelacyjnie.


Środek

Dokładnie tam samo wszystko działa w kabinie. Każdy przycisk, schowek, czy klamka otwiera się z idealną wyczuwalną precyzją. Tutaj nie ma szans na jakąkolwiek niedoróbkę i to niezależnie od spasowania czy jakości materiałów. Wystarczy spojrzeć chociażby na sposób obszycia kierownicy skórą i to jak świetnie położony jest szew. Środek testowanego egzemplarza serii 5 jest tak samo elegancki jak wygląd całego pojazdu. Jasnokremowa skóra w połączeniu z drewnem i czarnymi wstawkami daje niesamowicie luksusowe doznania estetyczne. W dotyku jest jeszcze lepiej. Nawet górna część deski rozdzielczej jest wykonana z miękkiego tworzywa, na którym mógłbym spokojnie spać.


Jeśli po tygodniu ciężkiej pracy wciąż marzycie, aby wskoczyć do waszych czterech kółek i zrobić kilkusetkilometrową trasę po polskich drogach to oznacza, że wasze auto jest superwygodne. Dokładnie tak czułem się za każdym razem wsiadając do „Piątki”. A trzeba pamiętać, że ten egzemplarz miał standardowe fotele. Nie siedziałem w tak zwanych „komfortowych fotelach”, ale mogę się tylko domyślać, że jest w nich jak w niebie. W tym miejscu muszę zaznaczyć, że znalazłem pierwszy minus auta. Otóż, przednie siedziska posiadają elektryczną regulację, poza ustawieniem przód-tył. Niestety, ale to robimy zwykłą wajchą, którą musimy pociągnąć i sami dopasować odległość jaką potrzebujemy. Wiem, że to nic wielkiego, jednak płacąc takie pieniądze wymagałbym pełnej elektryki.

Początkowo byłem też lekko zaskoczony ilością miejsca na tylnej kanapie. Zresztą spójrzcie sami na zdjęcia: nie wygląda to jak limuzyna. Na szczęście to złudzenie, które spowodowane jest stosunkowo nisko zamontowanymi siedziskami, oraz głębokimi wcięciami w przednich fotelach. Z tyłu miejsca jest dużo zarówno na głowę jak i na nogi. Prezes jadący z tyłu ma też do dyspozycji boczne, dwu częściowe rolety oraz kurtynę tylną regulowaną elektrycznie z poziomu kierowcy. To jedno z tych aut, w których nie wiadomo czy wozić czy być wożonym.


Wraz z liftingiem zewnętrznym środek pozostał praktycznie bez zmian. Jest za to kilka innowacji, a jedna z nich znalazła się na pokładzie naszej Beemki. Jest to najnowsza generacja iDrive, czyli systemu zarządzania praktycznie wszystkim w naszym samochodzie. Od teraz na górze przycisku służącego do poruszania się po menu na naszym dużym ekranie (aż 10,2 cala) znalazła się touchpad, który może służyć jako narzędzie do wprowadzania adresów, numerów telefonu czy przeglądania mapy. My rysujemy znak, a komputer wprowadza go do systemu. Świetne i bardzo dobrze działa. Swoją drogą, inna konkurencyjna marka z Niemiec – Audi również ma w swoim systemie taką opcję. A jak już przy opcjach jesteśmy, to nawet najtańsze BMW serii 5 możemy tak doposażyć że jego cena sięgnie niemal pół miliona złotych.


Silnik i właściwości jezdne

Pod maską naszego BMW znalazł się niemal najsłabszy dwulitrowy Diesel o mocy 184 KM i 380 Nm. Początkowo sceptycznie pochodziłem to takiego połączenia: nie za mocny klekot plus dostojna limuzyna o masie ponad 1800 kg. Na szczęście, myliłem się. Owszem, nie jest to rakieta, ale do zwykłej, a nawet i nieco szybszej jazdy w zupełności wystarczy. Przecież osiągi na poziomie 8,1 sekundy do pierwszej setki to naprawdę świetny wynik. Ciekawostką jest fakt, że zarówno wersja pędzona na cztery koła jak i tylko na tylne rozpędza się do 100 km/h dokładnie w takim samym czasie. Swoją drogą myślę, że producent mógł wycisnąć zdecydowanie więcej niutonometrów niż 380 – cóż, pewnie dlatego w ofercie jest 525d.

Jednak wciąż uważam, że dwulitrowy Diesel o mocy 184 KM jest silnikiem wystarczającym do tej limuzyny. I co najważniejsze pasującym. Inżynierowie nieźle się napracowali z wyciszeniem samej jednostki oraz kabiny, ale efekt jest imponujący: trudno usłyszeć jaki motor pracuje pod maską. Na pokładzie mamy też przełącznik pozwalający nam zmienić charakter naszego BMW. Do wyboru są trzy opcje: ECO, COMFORT i SPORT. Pierwsza, tak jak nazwa wskazuje, pozwala nam jechać jak najoszczędniej, opóźniając reakcję na gaz oraz zwalniając tryb pracy świetnej 8-stopniowej przekładni. Na drugim biegunie jest tryb sportowy, który z limuzyny robi zadziornego wojownika, gotowego do walki w każdej chwili. Comfort jest ustawieniem domyślnym i moim zdaniem najlepiej pasującym do tej limuzyny.


BMW jest chyba jedynym producentem, w którym radość z jazdy jest dodawana gratis do każdej wersji silnikowej. To trzeba poczuć na własnej skórze, auta spod znaku niebieskiej szachownicy prowadzą się dosłownie jak po szynach. Układ kierowniczy jest precyzyjny, skrzynia piekielnie szybka, a komfort resorowania nie do opisania. Samochód wręcz przelatuje po nierównościach. Dla osób pragnących jeszcze więcej komfortu możliwe jest dokupienie pneumatycznego zawieszenia, które pozwala nam je dodatkowo konfigurować według własnych zachcianek. Mimo stosunkowo małej mocy, BMW 520d daje naprawdę ogromną przyjemność z jazdy, zarówno na autostradzie jak i na szybkich górskich serpentynach. Dodatkowy napęd na 4 koła daje nam niesamowitą pewność prowadzenia.

Równie dobrze jak prowadzenie wypada średnie spalanie. I proszę nie pisać, że jak kogoś stać na auto za 200 czy 300 tyś. złotych to nie patrzy na spalanie. Oczywiście, że patrzy i tak samo nie lubi często zatrzymywać się na stacji. Na nową „piątkę” z tym silnikiem nie będzie narzekał: teoretyczny zasięg w trasie to ponad 1100 kilometrów! Podczas zwykłej piątkowej 200-kilometrowej trasy z naprawdę dużym ruchem i dużą ilością wyprzedzania bez problemu osiągniemy wynik na poziomie 5.5 litra. Stosując się do zasad eco-drivingu na włączonym trybie eco, uda się nawet zejść i do 4.8 litra. Chylę czoła. W mieście również nie zbankrutujemy, ponieważ nasz średni wynik powinien oscylować koło 7-8 litrów.


Podsumowanie

Radość, radość i jeszcze raz radość. Zarówno z jazdy jak i posiadania BMW 520d. Niestety, ale przyjemności kosztują, dlatego też podstawowa wersja 520d xDrive kosztuje 203 900 zł. Jeśli dorzucimy kilka bajerów, tak jak w testowym egzemplarzu to cena automatycznie wzrasta do aż 284 159zł. Dużo, ale jednak będąc w środku czuć za co tyle płacimy. Zresztą od limuzyny, za którą musimy zapłacić przynajmniej 173 tysięcy złotych należy wymagać więcej. Jakość materiałów ma być nieskazitelna, komfort podróżowania nie do opisania, a osiągi niebanalne. I dokładnie takie jest nowe BMW serii 5. Jest po prostu świetne.

Bartłomiej Urban

DANE TECHNICZNE BMW 520d xDrive
Silnik / Pojemność diesel / 1995 cm3
Układ / Liczba zaworów R4 / 16
Moc maksymalna 135 kW (184 KM) / 4000 obr/min
Moment obrotowy 380 Nm /1750 obr/min
Zawieszenie przód podwójne wahacze poprzeczne
Zawieszenie tył wielowachaczowe
Napęd 4x4
Skrzynia biegów automatyczna, 8 biegów
Prędkość maksymalna 228 km/h
Przyspieszenie 0-100 km/h 8,1 s
Zużycie paliwa (miasto/trasa/mieszany) 7,9 / 5,5 / 6,6 (l/100 km)
Długość / Szerokość / Wysokość 4907 / 1860 / 1462 mm
Rozstaw osi 2968 mm
Masa własna / Dopuszczalna 1805 / 2330 kg
Bagażnik w standardzie 520 l
Bagażnik po złożeniu siedzeń -
Pojemność zbiornika paliwa 70 l
EKSPLOATACJA I CENA
Gwarancja mechaniczna 2 lata
Przeglądy według wskazań komputera
Cena wersji podstawowej 173 900 zł (518d 143 KM)
Cena wersji testowanej 284 159 zł

Wszelkie prawa do publikacji bez zgody redakcji zastrzeżone!

6 Comments

Leave A Comment