Volkswagen Golf R (2014) – zawiedziony tradycjonalista

28 sierpnia 2013
Volkswagen Golf R (2014)

Kto zaopatruje się w dogadzającego niemal każdemu człowiekowi Volkswagena Golfa, który iście poprawnym i urządzonym „od linijki” wizerunkiem jest tak chętnie branym pod uwagę produktem? Dywagacji na dany oraz tysiące mu pochodnych temat było już całe mnóstwo, jednak jakiekolwiek konstruktywne wnioski zawsze sprowadzały się do jednej myśli: „Być może niemiecki hatchback to rzeczywiście pewnego rodzaju fenomen będący jednocześnie totalnym zaprzeczeniem danego słowa, ale zrozumieć wciąż niesłabnący nań popyt to jak bezmyślnie dać pięciolatkowi zapakowaną prezerwatywę – po prostu nie wiedziałby co z nią zrobić.” Kolejnej próby zgłębiania tajników popularnego Golfa podejmować raczej nie będziemy, choć zdecydowanie mogłoby to pomóc w zrozumieniu grupy docelowej nowego Golfa R …


Znowu artykuł o Volkswagenie – no tak, nie da się ukryć, aczkolwiek zaserwowanie szerokiej klienteli jednego z najmocniejszych obecnie reprezentantów segmentu C, który wygląda jak uboższe rodzeństwo, to stosunkowo istotne wydarzenie. Nie ma co ukrywać – inżynierowie koncernu z Wolfsburga podeszli do sprawy nazbyt zachowawczo oferując rzecz jasna mocny (niniejsze auto z 2-litrowej jednostki TSI „wyciąga” maksymalnie 300 KM), szybki (z automatyczną skrzynią DSG pierwsze 100 km/h pojawia się w 4,9 sekundy – z „manualem” trwa to 0,4 sekundy dłużej) i zaawansowany technologicznie kompakt (Golf VII R posiada m.in. napęd na cztery koła realizowany za pośrednictwem sprzęgła Haldex piątej generacji czy też blokadę mechanizmu różnicowego XDS+), ale na tym powszechny zachwyt raczej się kończy. Niemiecka „R-ka” miała zostać prawdopodobnie „wylansowana” na fajny i zaspokajający ludzką chęć szybkiej jazdy samochód, ale włodarze zwyczajnie przesadzili. 18- lub 19-calowe, aluminiowe obręcze, pakiet R-Line, srebrne obudowy lusterek zewnętrznych i pretensjonalnie wyglądające cztery końcówki układu wydechowego – każdy powinien spojrzeć na dany projekt indywidualnie, jednak łączyć wrodzoną agresję odmiany R z pospolitymi, a jednocześnie dosyć ostentacyjnymi cechami to jak zamawiać hot doga polanego ketchupem, musztardą, kefirem i serkiem homogenizowanym – z tego nigdy nie wyjdzie nic dobrego …

Czy Volkswagen Golf R siódmej generacji to zawiedziony tradycjonalista? Nie – tradycjonalistą okaże się najprawdopodobniej obecny klient chcący zakupić przeszło 300-konnego „Golfika” z obniżonym o 20 mm zawieszeniem, ale co wobec tego z ludźmi szukającymi choć odrobiny pretensjonalności? Pójdą do innego salonu …

Patryk Rudnicki

Leave A Comment