Honda CR-V 2.0 i-VTEC 2WD Elegance – AUTO TEST

1 lipca 2013
tekst: Bartłomiej Urban, zdjęcia: Bartłomiej Urban
Honda CR-V 2.0 i-VTEC 2WD Elegance

Oldschool

Nigdy nie rozumiałem fenomenu japońskiej motoryzacji w Polsce, a już zwłaszcza kultu Hondy. Co rusz na drogach widać wychuchane, niekiedy zmodyfikowane wizualnie Civici, Accordy czy Preludy, z których młodzi ludzie wyciskają ostatnie poty. Z drugiej strony, wielu starszych ludzi jeździ tymi samymi samochodami, z tym że dużo nowszymi i bez wymienionych wydechów, spojlerów i podniesionej mocy. Wspólna pasja? Raczej nie. Jednak kilka słów powtarza się z ust wszystkich właścicieli: komfort, prostota i słowo klucz, bezawaryjność. Podobno wystarczy lać i jechać… Postanowiliśmy to sprawdzić, testując najnowszą, czwartą już odmianę popularnego SUV’a, modelu CRV.


Wygląd

Zanim zacznę opisywać wygląd zewnętrzny auta, muszę wam się wyżalić. Czy zauważyliście w jaką dziwną modę zapadły ostatnio niektóre SUV’y? Dziwaczna stylistyka, mocno ponaciągane, powykrzywiane, zupełnie nie przypominające protoplastów czyli kanciastych terenówek. Zwróćcie choćby uwagę na styl obecnego Outlandera, RAV4 czy choćby Kugi. Wszystkie są dość mocno kontrowersyjne…

Niestety, CRV również zachorował na tę chorobę nazwaną przeze mnie „globalofobia”. Producenci chcą sprzedawać swoje auta na całym globie, przez co próbują trafić do wszystkich gustów na świecie. A przecież tak się nie da! Nowa „terenowa” (później wyjaśnię dlaczego w cudzysłowie) Honda również zachorowała na tę przypadłość. Jest bardzo dziwnie porozciągana. O ile przód jest jeszcze całkiem ładny i nawiązuje do pozostałych przedstawicieli gamy, o tyle tył to dla mnie lekkie nieporozumienie. Samochód dostał dziwnego garbu, który jest chyba podyktowany zwiększeniem przestrzeni w środku. Poza tym, tylne pionowe światła nieco przypominają te z terenowego Volvo XC60.
Póki co, w wyglądzie zewnętrznym nie znalazłem tego tajemniczego składnika, który wyjaśniłby wręcz „kultowe” traktowanie marki Honda. Może i nie jest jakoś bardzo brzydkie, ale mi kompletnie jego design nie podchodził. Na szczęście, spotkałem się z kilkoma opiniami wśród znajomych, że auto im się podoba. Mam nadzieję, że nie starali się mnie pocieszać…


Wnętrze

Spodziewałem się, że w środku będzie lepiej. Dużo lepiej. Niestety, już po otwarciu drzwi zrozumiałem, że będzie o to trudno. Wszystko jest takie… japońskie? Nie wiem jak to określić, ale wnętrze jest bardzo proste bez zbędnych udziwnień, takie trochę jak przeniesione sprzed 10 lat. Nawet miękko obite siedzenia wyglądają na lekko stare, mimo iż samochód jest całkiem świeży. Ale wiecie co? To wszystko tworzy niespotykany klimat i komfort podróżowania. Wystarczy kilkanaście minut aby poczuć się jak w domu.

Wszystko wydaje się być ustawione pod kierowcę: idealnie umiejscowiony drążek zmiany biegów, przełączniki na kierownicy czy bardzo czytelna konsola środkowa. Nawet potrójny schowek centralny o mocno archaicznym wyglądzie był jakby dla mnie stworzony. Zawsze mam przy sobie dużo rzeczy, typu portfel, dokumenty, klucze, telefon. Wszystko to mogliśmy poukładać w jednym miejscu, a nie rozrzucać po całym aucie. Powoli chyba rozumiem o co chodzi z „Hondamanią”. Na plus zasługują też miękkie wykończenia, które chronią nasze kolana, aby się nie obiły o deskę rozdzielczą.

Materiały są niezłej jakości i bardzo dobrze spasowane ale jest kilka detali, takich jak na przykład przyciski do włączania podgrzewanych foteli, które nie wyglądają jak sprzed 10 lat, tylko jak sprzed 20 albo i więcej. Dodatkowo, fotele mają dość dużą tendencję do wycierania się co w naszym egzemplarzu już było lekko widać. Na szczęście, są to drobne niedociągnięcia. Dużo więcej jest plusów, a największym z nich jest pozycja za kierownicą i łatwość z jaką się tym autem manewruje. Siedzi się dość wysoko, lusterka są bardzo duże przez co widoczność jest fantastyczna. Plusem też jest świetny system wspomagający parkowanie, w skład którego wchodzą czujniki parkowania (przód i tył), bardzo jasna kamerka (nawet w nocy dobrze widać) i system opuszczający prawe lusterko, abyśmy widzieli co się dzieje przy naszym kole. Dodatkowo, w czasie deszczu, wycieraczka tylnej szyby automatycznie się włączy po wrzuceniu tylnego biegu.

Z zewnątrz Honda CRV to naprawdę duży samochód. A jak jest w środku? Jeszcze lepiej! Naprawdę przestrzeni jest pod dostatkiem, dla 5 pasażerów i ich bagaży! Co do bagażnika, ma on jedną wadę: klapa od niego podnosi się na wysokość około 175-180 cm, co spowodowało ogromnego siniaka na moim czole… W kwestii wyposażenia mamy między innymi automatyczne światła, wycieraczki, samo przyciemniające się wsteczne lusterko czy system audio odtwarzający CD/MP3. Poza tym, tak jak wspominałem, kamerka cofania, podgrzewane fotele czy złącza USB.

Silnik

Póki co, rozczarował mnie wygląd zewnętrzny, za to oczarowała przytulna kabina. Pozostaje najważniejsze: silnik, czyli to co tygryski lubią najbardziej. W przypadku Hondy warto dodać, że tygryski, które lubią pociągnąć wskazówkę obrotomierza po czerwonym polu. I jaka była moja radość, gdy okazało się że pod maską jest 2-litrowa wolnossąca jednostka benzynowa o mocy 155 KM i 190 Nm. I to w zupełności wystarczy i to nawet do szaleństw!

Owszem przesiadka z turbdoładowanego motoru może być początkowo szokująca, fakt, że motor nie ciągnie od samego dołu może denerwować. Ale dla mnie nie ma nic przyjemniejszego jak pociągnąć ten silnik tak do czerwonego pola obrotów i poczuć tą płynnie rozwijaną moc. Jednak motor bez wspomagacza typu turbina czy kompresor jest najlepszy. Poza tym, jego żywotność jest na pewno duuużo większa niż turbodoładowanych odpowiedników. No i to przyśpieszenie wcale nie jest takie złe, dla testów polecam zrobić redukcję z 6 na 3 tak przy 90 km/h i poczuć jak auto jest wystrzelone niczym z procy! Przyśpieszenie jak w Formule 1! No dobra, nieco mnie poniosło, 155 KM na półtoratonowe auto nie aż tak dużo. Ale odczucia są naprawdę bardzo dobre, dla mnie w zupełności wystarczające. Swoją drogą, auto bardzo ochoczo zrywa przyczepność przy ostrym ruszaniu i to mimo włączonej kontroli trakcji.

Zaskoczyło mnie również spalanie, które na trasie wynosiło około 7,3 litrów, a w mocno zakorkowanym mieście oscyluje koło 10. Nieźle jak na benzyniaka z manualną 6-stopniową skrzynią, która, nomen omen, jest bardzo dobrze zestopniowana. W aucie jest też kilka tak zwanych „strażników spalania” czyli system start stop czy tryb ecotec, dbający o mniejszy pobór paliwa.

Właściwości jezdne

Dochodzimy do mocno kontrowersyjnego tematu w kwestii tego egzemplarza, a mianowicie napędu. Testowana CRV miała napęd tylko i wyłącznie na przednią oś… Z jednej strony super – mniejsze spalanie, niższe koszty zakupu, a przecież większość właścicieli i tak nie zjedzie nim z utwardzonych dróg. Niestety, zawsze pada pytanie, czy jest sens kupowania tak dużego auta, które wygląda jak terenówka, a tylko je udaje? Cóż, patrząc na ostatnio panujące warunki na drogach (czytaj Warszawa) to takie auto to świetne rozwiązanie, żeby nie utopić się w większej kałuży, które ostatnio przybierają postać strumyków czy nawet rwących rzek. Albo jak ktoś potrzebuje dojechać na działeczkę to też super, ponieważ zawieszenie jest perfekcyjnie zestopniowane i przejeżdżanie przez nierówności jest wręcz przyjemnością. Możemy przelatywać przez dziury z tak niesamowitą gracją i nie musimy się martwić o jakiekolwiek szkody. W środku nawet nic nie skrzypi, ani nie stuka.

Aha, ale w teren to tym autem raczej nie wjeżdżajcie… Ja zakopałem się w dojeździe do lasu, który normalnie pokonuje się podniesionymi osobówkami typu Octavia Scout czy Audi z serii Allroad. Honda, niestety, poległa i to już na pierwszych 300 metrach. Wystarczyło trochę błota, by koła kompletnie straciły przyczepność i żeby unieruchomić CR-V. Spędziłem ponad godzinę w 3 osoby, żeby udało się ją wyciągnąć… Na szczęście, udało mi się w tym czasie mocno wybrudzić to auto i to bardzo, bardzo mocno. Jeżdżąc ubłoconą CRV bez emblematów świadczących o napędzie na przednią oś, każdy będzie myślał że właśnie wróciliśmy z jakiegoś offroadu. Ja również tak mówiłem…


Podsumowanie

Wystarczył tydzień, aby zrozumieć fenomen Hondy. Te auta są rzeczywiście stworzone do tego, aby lać paliwo i jechać. Świetnie wykończone, wygodne i do tego bardzo dobrze się prowadzą. CRV jest tego bardzo dobrym przykładem. Z samochodami marki Honda jest jak ze skórzanym wysiedzianym fotelem. Niby nie jest on za piękny i powinniśmy go wymienić, ale wiemy że nic wygodniejszego i bardziej niezawodnego nie da się kupić. No chyba, że nową Hondę, przykładowo CRV z genialnym wolnossącym silnikiem i napędem na przód kosztuje od 96 200 zł. Za egzemplarz wyposażony jak w teście przyjdzie nam zapłacić 111 800 zł. Dużo? Jeżeli te auta są naprawdę tak niezawodne i pancerne to jest to adekwatna cena. Aha, tylko pamiętajcie – jak zdecydujecie się na przedni napęd, to żeby wam nie wpadło do głowy testowanie go w terenie: to się nie uda, sprawdziłem to za Was.

DANE TECHNICZNE Honda CR-V 2.0 i-VTEC 2WD Elegance
Silnik / Pojemność benzyna / 1997 cm3
Układ / Liczba zaworów R4 / 16
Moc maksymalna 114 kW (155 KM) / 6500 obr/min
Moment obrotowy 192 Nm / 4300 obr/min
Zawieszenie przód kolumny MacPhersona
Zawieszenie tył wielowahaczowe
Napęd przedni
Skrzynia biegów manualna, 6 biegowa
Prędkość maksymalna 190 km/h
Przyspieszenie 0-100 km/h 10,0 s
Zużycie paliwa (miasto/trasa/mieszany) 10 / 7,3 / 8,4
Długość / Szerokość / Wysokość 4570 / 1820 / 1685 mm
Rozstaw osi 2630 mm
Masa własna / Dopuszczalna 1456 / 1955 kg
Bagażnik w standardzie 589 l
Bagażnik po złożeniu siedzeń 1669 l
Pojemność zbiornika paliwa 58 l
EKSPLOATACJA I CENA
Gwarancja mechaniczna 3 lata lub 100 tys. km
Przeglądy co 20 tys. km lub co rok
Cena wersji podstawowej 96 200 (2.0 i-VTEC 155 KM S 2WD)
Cena wersji testowanej 111 800 zł

Wszelkie prawa do publikacji bez zgody redakcji zastrzeżone!

3 Comments

Leave A Comment