Europejskie wojaże: jak poruszać się po drogach Danii?

Kopenhaga z lotu ptaka

Kolejne terytorium szerokiej Północy, następne mniej lub bardziej absurdalne przepisy oraz drogowa infrastruktura żyjąca momentami „na własny rachunek”. Jak się zapewne domyślacie rozpoczynamy nowy odcinek stałego cyklu pod tytułem „Europejskie wojaże” i nie będziemy mówić o skąpanej w słońcu Hiszpanii czy też przesiąkniętej zaskakującym charakterem Rosji. Moi Drodzy – Królestwo Danii czeka …


Zdaję sobie doskonale sprawę, że „bohater” niniejszego artykułu raczej nie jest ulubionym celem drogich europejskich podróży, ale znajomość chociaż niektórych obowiązujących tam ustaleń jest czasami na wagę złota. Spektakularnym zaskoczeniem nie będzie informacja, że każdy samochód winien dysponować apteczką, trójkątem ostrzegawczym, a także gaśnicą, zaś niewinne pociechy każdego z nas odpowiednim fotelikiem, bez którego będzie wysoki mandat oraz duże niebezpieczeństwo utraty ich zdrowia (mówiąc poprawnie politycznie), a tego szalenie byśmy nie chcieli. Rzecz jasna zwiedzanie interesującej Kopenhagi tudzież innych miast biało-czerwonego królestwa (dziwny zbieg kolorystyczny) należy do absolutnie normalnych rzeczy i wręcz obowiązków każdego turysty, ale parkując Wasz samochód pamiętajcie, żeby za szybą umieścić stosowną winietę z godziną, którą nabędziecie na większości stacji benzynowych.

W szale zwiedzania powinniście również zwracać uwagę na ograniczenia prędkości, które swoimi wartościami bardzo przypominają „motoryzacyjny zaścianek” Europy (jak czasami określa się Polskę). Tereny zabudowane okraszono więc standardową pięćdziesiątką, niezabudowane to w odróżnieniu od kraju Pana Komorowskiego 80 km/h, zaś najbardziej „porywające” (oczywiście teoretycznie) autostrady pozwolą kierowcom na rozwinięcie 110 lub 130 km/h, ale ostatni licznikowy przywilej jest raczej domeną tylko niektórych duńskich autostrad. Północne terytorium Europy ma również swoje oryginalne ustalenia, którymi mogłoby, ale niekoniecznie musi się chwalić na międzynarodowej arenie. Poważny apel do wszystkich turystów – uważajcie na rowerzystów, bowiem konserwatywne prawo Danii uważa ich za przysłowiowe „święte krowy”, do ewentualnych stłuczek (czego oczywiście nie życzymy) bez osób rannych nie wzywajcie policji, bo i tak nie przyjedzie, zaś przed każdą dłuższą lub krótszą podróżą sprawdźcie dokładnie światła, kierunkowskazy, klakson, hamulce i co najbardziej interesujące – czy pod autem nie leżą przypadkiem dzieci (co duńskie prawo ma na myśli – nie wiadomo) …

Kolejne przepisy stały się faktem i ujawniły przed nami choć odrobinę swoje lico. Jak widzicie ustalenia odpowiedzialnych za bezpieczeństwo kierowców ludzi nie odbiegają specjalnie od tego co możecie przeczytać w innych odcinkach „Europejskich wojaży”, choć rzecz jasna Dania potrafi być na swój sposób trochę specyficzna. Mam nadzieję, że Ci, którzy „bohatera” niniejszego artykułu traktują jako niezbyt interesujący obiekt następnych wakacji, dowiedzieli się czegoś konstruktywnego, zaś tym, którzy właśnie pakują walizki i ozdabiają samochód duńskim proporczykiem życzę udanego wyjazdu (tylko sprawdźcie czy Wasza Ania nie urzęduje przypadkiem pod autem) …

Patryk Rudnicki

Leave A Comment