Volkswagen Golf GTI 2013 – emocje x2

4 marca 2013
Volkswagen Golf GTI (2013)

Wizerunek niemieckiego Volkswagena Golfa jest dosyć osobliwy – w końcu za stosunkowo nudnym designem oraz do bólu ergonomicznym wnętrzem kryje się reprezentant segmentu hatchbacków, który wzbudza więcej emocji aniżeli tańczący na środku autostrady breakdance nastolatek. Sytuacja wygląda bliźniaczo podobnie jeżeli weźmiemy pod uwagę gloryfikowaną odmianę GTI – samochód w zasadzie kultowy mający bogatą historię i cieszący się popytem, który nieustannie trzyma bardzo wysoki poziom zainteresowania. Czy genewski debiut charakterystycznej dla Volkswagena wersji „obmawianego” Golfa utrzyma tendencję wzrostową oraz nobilitujący status „szybkiej alternatywy dla młodego biznesmena”? Z podwójną dawką emocji omawiany hatchback ma na to szanse …


Przywykliśmy, że każde nowe GTI okraszone emblematem samochodu dla ludu wyróżnia się czerwonym lakierem nadwozia, okazałymi felgami i bardziej agresywnym „bodykitem” – nie inaczej przedstawia się sytuacja w „germańskiej” propozycji Anno Domini 2013, choć 17-calowe obręcze Brooklyn wyglądają raczej jak ubogi krewny dotychczasowego elementu ciekawego akcesorium. Diodowe i przyciemnione tylne reflektory, dwie chromowane końcówki układu wydechowego, poszerzone progi, tylny dyfuzor, czerwone zaciski hamulców i opony w rozmiarze 225/45 – wspomniane fragmenty niemieckiej karoserii jasno sygnalizują, że to w dalszym ciągu świetnie znana wariacja popularnego Golfa odznaczająca się nutką sportowego charakteru i tapicerką w kratę, jednak im dalej zaczniemy brnąć w tajniki prezentowanego samochodu tym szybciej okaże się, iż przebiegli włodarze koncernu z Wolfsburga zaoferowali nam podwójną dawkę emocji z pewnego rodzaju „kagańcem” …

Weźmy chociażby pod uwagę środek tytułowego auta – owszem, mamy tutaj wspomnianą kratę na fotelach, ciekawy wolant sportowej kierownicy i bogate wyposażenie, do którego przyzwyczaiła nas siódma generacja konkurenta Toyoty Auris, pytania jednak brzmią: „Gdzie jest charakterystyczna gałka manualnej (opcjonalnie jest tutaj 6-biegowy automat DSG) przekładni przypominającej niewielką piłeczkę golfową? Dlaczego inżynierowie Volkswagena nie tchnęli odrobiny więcej ciekawych rozwiązań w stosunkowo ciemną kabinę pasażerską? Dlaczego wreszcie stylistyka nowego GTI jest taka „zwykła” i absolutnie niczym nie porywa?” Może (a raczej na sto procent) to kwestia wysublimowanego gustu – podobnie zresztą jak funkcja Start-Stop „ograniczająca” moc 220 KM z 2-litrowego motoru TSI (350 Nm), które są w stanie rozpędzić danego hatchbacka do 100 km/h w 6,5 sekundy i maksymalnie do 246 km/h. Nie da się ukryć, że to świetne wyniki, a z opcjonalnym pakietem Performance gwarantującym już 230 KM są jeszcze lepsze (6,4 sekundy do 100 km/h i 250 km/h prędkości maksymalnej).

Volkswagen Golf GTI dojrzał, zyskał kilka unikalnych rozwiązań i najprawdopodobniej będzie w stanie dostarczyć swojemu właścicielowi niezły zastrzyk emocji (z „paczuszką” o nazwie Performance nawet podwójną dawkę m.in. dzięki mechanicznej blokadzie mechanizmu różnicowego), ale to kolejna ofiara szaleńczego wyścigu po ekologię. Zredukowane (na razie czysto teoretycznie) o 18% zużycie paliwa, seryjna funkcja wyłączająca 2-litrową jednostkę i ograniczona do 139 g na kilometr emisja szkodliwego dwutlenku węgla (z „manualem” rzecz jasna) – brzmi to naprawdę znakomicie, jednak biorąc pod uwagę dbałość o „zielone” szczegóły prezentowanego Golfa można odnieść wrażenie, iż efekt finalny budzi pewien niedosyt. Mamy oczywiście ponad 200 KM i konkurencyjne osiągi, ale to standardowy zestaw, którego większość z nas raczej się tutaj spodziewała. Czy tak ma rzeczywiście wyglądać pojazd noszący ogromne brzemię historii i zaspokajający naprawdę wysokie oczekiwania? Chyba jednak czegoś tu nie rozumiem …

Patryk Rudnicki

Leave A Comment