„MINI-agent”

MINI jest raczej firmą, która oczywiście pod skrzydłami niemieckiego BMW prężnie się rozwija, ale nie notuje mimo wszystko spektakularnych sukcesów czy też niewyobrażalnie jak istotnych premier, choć z drugiej strony nie tak brzmi jej powołanie. Grunt to przede wszystkim zaspokoić „kasiastą” część społeczeństwa poszukującą auta, którego nigdy nie weźmie na poważnie, dlatego istnieje tytułowa firma i na salonie motoryzacyjnym w Genewie (obok „zwycięskiego” Countrymana z autografem samego Peterhansela i emocjonującego Pacemana JCW) zaprezentowała limitowaną wersję modelu Clubman – Bond Street. Oprócz specjalnego lakieru nadwozia Midnight Black, kontrastujących i charakterystycznych dla brytyjsko-niemieckiego koncernu pasów oraz elementów w kolorze Cool Champagne (lusterka zewnętrzne, dach i tylna część nadwozia), opisywane MINI legitymuje się również dobrze wyprofilowanymi siedzeniami w środku, skórzanymi wykończeniami np. deski rozdzielczej, a także elementami, którym, wzorem zewnętrznej części całego auta, nadano „szampański” kolor. I jak – nadawał by się taki Clubman do następnej części filmu o Agencie 007?