McLaren P1 – powód

12 marca 2013
Bez kategorii, Genewa 2013 McLaren Nowości
McLaren P1

Prezentacja tego samochodu na motoryzacyjnej „imprezie” w Genewie, mogła być dla wielu osób chwilą wyjątkową, momentem, który definitywnie zatrzymał czas i wzbudził paniczny strach u najgroźniejszej konkurencji. Podporządkowane surowym wymogom europejskim coupe jest odrobinę kontrowersyjne, ale na tym właśnie polega jego dziki charakter. Czy bezprecedensowa stylistyka oraz duże koła wystarczą, by zadłużać się na kilka następnych pokoleń i błagać o gigantyczny wręcz „kredyt”? Teoretycznie jak najbardziej, mimo tego ludzka podświadomość wyraźnie nam podpowiada i bezosobowo stwierdza: „Daj mi choć jeden powód, dla którego miałabym pozbawić siebie oraz całą dzielnicę wszystkich oszczędności i zapłacić 1 004 800 euro – Ty „ekologiczny” zwierzaku” …


Argumentów „za” tytułowy bohater posiada co najmniej kilka – pierwszy to wspomniany i nietuzinkowy design. McLaren P1, bo o tym właśnie samochodzie prowadzimy tutaj zaawansowane dywagacje, jest wyraźnym odzwierciedleniem stylu brytyjskiego koncernu. Zwróćcie chociażby uwagę na pełen ekstrawaganckich zaokrągleń front, stosunkowo odważne linie motywujące finalny kształt tylnych świateł i wzbudzające pozytywny nastrój czy też centralnie wyeksponowaną końcówkę układu wydechowego – czyż to nie zgrabna kontynuacja filozofii zapoczątkowanej przez model MP4-12C? Angielska firma, biorąc pod uwagę głęboko zakorzenioną tradycję, nie zawiodła pod tym względem – identyczne uczucie towarzyszy również „zatapiając się” w kubełkowych, ważących ledwo 10,5 kg siedziskach nie tylko urzekających lekkim włóknem węglowym (materiał, z którego je wykonano), ale też zwracających uwagę na minimalistyczny ton całego wnętrza, 6-punktowe pasy bezpieczeństwa, czerpiące garściami z „królowej motorsportu” elektroniczne zegary czy też całkiem sporą przestrzeń nad głowami użytkowników (wynikającą z odpowiedniego ustawienia oparcia fotela). Ile już naliczyliście powodów, dla których warto fatygować i męczyć do upadłego sąsiadów?

Nie róbcie jeszcze żadnych podsumowań, bowiem czas na clou całego brytyjskiego spektaklu – układ napędowy. Co prawda 3.8-litrowa jednostka dysponująca ośmioma cylindrami nie robi spektakularnego wrażenia – przecież mamy do czynienia z tzw. supersamochodem, więc oczekujemy tutaj parametrów godnych amerykańskiego samolotu, „ciągu” na miarę towarowego frachtowca i setek koni mechanicznych, ale wiecie co – McLaren może Wam to dać. Zasilany etyliną motor generuje bowiem 737 KM i 720 Nm maksymalnego momentu obrotowego, zaś elektryczny silnik wspomagający jego pracę (czy już mówiłem, że P1 także walczy o niższe zużycie paliwa?) to kolejne 179 KM. Efekt finalny? Zatrważające 916 KM, 900 Nm momentu obrotowego, poniżej 3 sekund do 100 km/h (z 7-biegowym, dwusprzęgłowym automatem), mniej niż 7 sekund do 200 km/h, około 17 sekund do „paki” nr 3 i 350 km/h prędkości maksymalnej. Czy taka ilość argumentów wystarczy? Jeżeli nie – proszę bardzo: tytułowy McLaren waży zaledwie 1400 kg, posiada regulowany tylny spojler czyli „drogowy” odpowiednik systemu DRS z Formuły 1, napęd RWD oraz system IPAS będący cywilnym odzwierciedleniem funkcji KERS z F1 (natychmiast dostępna pełna moc samochodu).

Brzmi to wszystko cudownie, zapewne jest cudowne i robi też cudowne wrażenie, ale czy koszt ponad 100 000 000 euro jest wart takich doznań? To samo, a może nawet i więcej zaoferuje nam przecież druga gwiazda szwajcarskich targów – Ferrari LaFerrari, więc jak brzmi decydujący powód skłaniający bogatą klientelę do szalonego wyścigu po jeden z 375 egzemplarzy modelu P1? No cóż, to McLaren czyli odważna próba zdefiniowania sportowego charakteru Wysp Brytyjskich, a to już coś …

Patryk Rudnicki

Leave A Comment