BMW M5 od firmy Hartge – niezrozumiała zapowiedź

13 lutego 2013
Bez kategorii, BMW Nowości
BMW M5 by Hartge

Meteorolodzy skrupulatnie badają warunki atmosferyczne i zapowiadają pogodę, granatowe niebo rozciągające się w oddali nad skąpanym w promieniach gorącego słońca terytorium jest wyraźnym znakiem energicznej burzy, a konkursowy przedskoczek zawodów na słoweńskim obiekcie w Planicy bieżącego wiatru (przynajmniej teoretycznie). Każdy element, nawet filigranowy ubytek w nóżce od krzesła zwiastuje jakieś konsekwencje, a istota rozumna (w domyśle człowiek, jak mniemam) potrafi wychwycić ich dalsze (szczęśliwe bądź też i nie) skutki. W obliczu tytułowego bohatera sprawa wygląda jednak nieco bardziej skomplikowanie …


BMW M5 – niemiecka limuzyna dysponująca 4.4-litrowym V8 i wspomagana efektowną ścieżką dźwiękową z pokładowych głośników – zyskało bowiem interesujący pakiet modyfikacji, którego bezpośrednim autorem okazała się firma Hartge. Zmiany są teoretycznie niewielkie, bowiem 560-konne auto dostało przedni „spojler”, 21-calowe felgi ukazujące gigantyczne hamulce z logo M, karbonowe obudowy lusterek zewnętrznych i cztery końcówki układu wydechowego ze stali nierdzewnej – jest stosunkowo dyskretnie, aczkolwiek zagorzały fan motoryzacji (lub omawianego pojazdu) bez trudu rozpozna cechy charakterystyczne danego BMW i okrzykiem zwycięstwa zakomunikuje: „Miałem rację – to nie jest zwykłe M5!” Owszem Panie Archeologu – to w końcu dzieło firmy Hartge dysponujące welurowymi dywanikami, aluminiowymi nakładkami na pedałach, obniżonym o 20 (z tyłu) i 25 mm (front) zawieszeniem, oznaczeniami „Hartge” i wyraźnie podkręconą jednostką, która generuje teraz 642 KM i 810 Nm momentu obrotowego. Przy takich zapasach mocy osiągnięcie 100 km/h w 4,2 sekundy (pamiętajcie, że nadal mówimy o ciężkiej limuzynie) i 305 km/h prędkości maksymalnej to dla opisywanego M5 zwyczajna bułka z masłem.

Motoryzacyjne „dziecko” firmy Hartge potrafi zaskoczyć – nie ze względu na finalny „power” jaki drzemie pod jego karoserią, a nadzwyczaj stonowany charakter, którym główny bohater może podbić niejedno serce. Rozwiązanie tytułowego dylematu wydaje się zatem odrobinę pozbawione jakiegokolwiek sensu – omawiana limuzyna może być zarówno zwiastunem ukrytych emocji, które wydadzą plon dopiero w odpowiedniej chwili jak i typowo skrytego w sobie „osobnika”, który tłamsi prawdziwe „ja” do momentu spektakularnego zakończenia swojego żywota …, nie daj Boże na złomowisku …

Patryk Rudnicki

Leave A Comment