Volvo V40 D4 Summum – AUTO TEST

20 stycznia 2013
tekst: Bartłomiej Urban, zdjęcia: Bartłomiej Urban
Volvo V40

Królewna Śnieżka

Zaczęło się. Po raz kolejny biała apokalipsa nawiedziła kraj nad Wisłą. I jak co roku sporządzi wiele szkód. Wielokilometrowe korki, frustracja sięgająca ostatniego piętra Pałacu Kultury i Nauki i zamarzające paliwo. Jednym słowem: spadł pierwszy śnieg i zaczęła się prawdziwa zima. Odwieczna walka drogowców z zaspami, kierowców z letnimi oponami i sezonowych drifterów z hamulcem ręcznym. Tak się złożyło, że pierwszy dzień śniegu zbiegł się z pierwszym dniem testu samochodu, którego producent ma najbardziej zimowy rodowód jaki tylko można mieć. Mowa oczywiście o Volvo. Na domiar złego nie trafił mi się żaden z modeli z serii XC charakteryzujących się napędem na cztery koła, tylko najnowsze dziecko Szwedów: Volvo V40. Przekonajmy się czy ma w sobie coś ze starych dobrych pancernych Volvo.


Wygląd

Model V40 ma zastąpić znikające z rynku C30, które było małym miejskim samochodem, a także niewielkiego sedana oraz kombi jakim były modele S40/V40. Jako swojego rodzaju miszmasz 3 samochodów, v-czterdziestka prezentuje się bardzo dobrze. Producenci naprawdę zasługują na dużą pochwałę. Musimy tylko pamiętać, że mimo iż w nazwie mamy literkę V, która w nomenklaturze Volvo od zawsze oznaczała kombi, „czterdziestka” jest zwykłym hatchbackiem wielkości Audi A3, czy BMW serii 1,. Z tym, że jest dużo, dużo od nich ładniejsza. A jeszcze kilka lat temu nikt by nie pomyślał, żeby coś tak „obłego” wyjechało z fabryki Volvo.

Jednak czasy kiedy to Szwedzi projektowali samochody za pomocą samej ekierki dawno poszły do lamusa. Dziś V40 to popis projektantów, którzy opływowymi liniami i zaokrągleniami wykreowali zupełnie nowy styl marki. Mocno zarysowany, lekko opadający przód, który nawiązuje do starszego z braci modelu V60, świetnie współgra z pionowymi światłami znanymi z serii XC.


Całość wzbogacono o takie designerskie cudeńka jak lotka na dachu, płaskie podwójne końcówki wydechu czy dyfuzor, które wyglądają nieco kosmicznie, ale w pozytywnym tego słowa znaczeniu. Słowa tego użyłem nieprzypadkowo, bo jest to również idealne określenie na koła, w które został wyposażony model testowy. 18-calowe aluminiowo-plastikowe (plastiku użyto do wypełnienia luki pomiędzy ramionami) felgi Taransis wyglądają niczym wyjęte z jakiegoś filmu SF. Nie dość, że prezentują się bardzo ciekawie, to dodatkowo zmniejszają zużycie paliwa. Genialne.

Wnętrze

W środku postawiono na konserwatyzm z lekką nutką nowoczesności. Typowe dla Volvo, chłodne wnętrze ożywiono kilkoma świetnymi rozwiązaniami. Najważniejszym z nich było zastąpienie standartowych analogowych zegarów, wyświetlaczem LCD. Dzięki takiemu zabiegowi mamy teraz możliwość konfiguracji tego, co w danym momencie ma być wyświetlane. Ponadto, producent oferuje nam 3 predefiniowane motywy: Eco, Elegance i Performance, które możemy dopasować do naszego stylu jazdy czy też upodobań. Mi oczywiście najbardziej przypadł do gustu ten ostatni, w którym główną rolę gra krwisto-czerwony obrotomierz.

Oczywiście, w kabinie nie mogło zabraknąć cienkiej charakterystycznej konsoli centralnej, za którą wygospodarowano miejsce na mały schowek. Poza tym, w środku znajdziemy jeszcze takie „smaczki” jak podświetlany drążek zmiany biegów (dopłata 100 zł, ale warto!) czy środkowe lusterko pozbawione ramki. Ponadto, Volvo oferuje coś takiego jak oświetlenie nastrojowe wnętrza, czyli włączenie jednego z 7 kolorów (w zależności od naszego nastroju), który ma pomóc nam się odprężyć. Moją uwagę zwróciła w szczególności nazwa żółtego koloru Ember Gold, która w Polsce może nie zadziałać jako relaksator… Za to w gwieździstą noc na pewno tak podziała ogromny panoramiczny dach. Jakość wykończenia jak i materiały użyte w środku stoją na najwyższym poziomie.


Niestety, jest kilka ergonomicznych potknięć, które mocno irytują. Pomijam już fakt, że fotele są regulowane w pełni manualnie, co w aucie aspirującym do klasy Premium jest małym faux pas, ale powiedzmy, że Volvo to tradycjonaliści w tej kwestii. Ponadto, bronią się świetnym wyprofilowaniem i tym, że można w nich podróżować w nieskończoność nie męcząc się. Wybaczenie kolejnych błędów jest niemożliwe. Pierwszym jest beznadziejnie umiejscowione pokrętło do regulacji odcinka lędźwiowego, które jest schowane pomiędzy fotelem a podłokietnikiem, przez co jego dosięgnięcie jest praktycznie niemożliwe. A jeżeli w jakikolwiek sposób uda nam się już wcisnąć tam rękę, to może się okazać, że będzie potrzebna jej amputacja, aby ją wyjąć…

Kolejną sprawą jest bardzo mała ilość miejsca w środku. I to zarówno z tyłu jak i z przodu. Naprawdę, jest dosyć ciasno, pod tym względem konkurencja prezentuje się znacznie lepiej. Jeszcze gorzej jest w bagażniku, gdzie do dyspozycji mamy zaledwie 335 litrów pojemności.

Silnik i właściwości jezdne

Pod maską V40 znalazł się dwulitrowy diesel D4 o mocy 177 KM i 400 Nm. Jest to najmocniejsza jednostka wysokoprężna oferowana do tego modelu. Zarówno moc jak i moment jakie generuje ta jednostka dają nie lada frajdę podczas jazdy zarówno po mieście jak i w trasie. Nic dziwnego, przecież sprint do setki to zaledwie 8.3, a prędkość maksymalna to grubo ponad 200 km/h. Nasz egzemplarz wyposażony był w 6-stopniową automatyczną przekładnię Geartronic, która radzi sobie świetnie. Skrzynia reaguje szybko, bez zbędnych przestojów, a dodatkowy tryb Sport daje dużo radości.


Ogromnym plusem auta jest również jego spalanie: wynik na trasie poniżej 6 litrów to nic nadzwyczajnego, sprawna i spokojna noga powinna zbliżyć się do granicy 5 litrów. W mieście powinniśmy dodać około 2 litrów, co również jest wynikiem bardzo dobrym, biorąc pod uwagę tak mocny silnik. Niewątpliwie, pomaga w tym system start stop. Poza tym, V40 dzięki bardzo dobrze zestrojonemu zawieszeniu prowadzi się świetnie. Dla tych, którzy lubią elektroniczne gadżety Volvo przygotowało cały szereg opcji od nawigacji poprzez odtwarzacz CD/MP3 na bardzo rozbudowanym komputerze pokładowym kończąc. Ten ostatni pozwala na np. zmianę siły wspomagania auta, zwiększenie ilości powtórzeń kierunkowskazów podczas jednego naciśnięcia czy wyświetlenie szczegółowego wykresu dotyczącego spalania z naszej ostatniej podróży. Naprawdę, opcji jest chyba więcej niż w najnowszych telefonach komórkowych.

Bezpieczeństwo – to słowo jest synonimem nazwy marki. Volvo od zawsze na pierwszym planie stawiało bezpieczeństwo podróżujących. Nie inaczej jest w modelu V40, który naszpikowany jest licznymi systemami. Te bardziej wyszukane to np. system, który podczas prędkości do 30 km/h wyhamuje nasze auto gdy stwierdzi, że za szybko zbliżamy się do poprzedzającego nas pojazdu. Ponadto, auto posiada kamerkę cofania wyposażoną w dwa kąty widzenia czy potrafi parkować równolegle, i to w miejsca tylko o 1.2 m dłuższe niż nasz pojazd. Sprawdziłem, działa. Mina sąsiada patrzącego jak parkuje „bez trzymanki” tuż za jego ukochanym Daewoo bezcenna. Oczywiście, Volvo wyposażone jest w milion poduszek powietrznych, w tym nawet jedna dla pieszego, która niweluje siłę potrącenia. Cóż, najwyższej noty w testach Euro NCAP nie dostaje się bez powodu…


Podsumowanie

Myślę, że V40 potwierdza, że mimo swoich krągłości i małych rozmiarów to wciąż prawdziwe Volvo z krwi i kości. Jest nadal bezpieczne jak bunkier, ma świetny silnik, genialnie się prowadzi, a do tego świetnie wygląda. Przyczepić się można jedynie do malej przestrzeni w środku, ale cóż, Volvo musiało pójść na kompromis i tym razem postawiło na wygląd. Może to i lepiej, bo przecież nie sztuka zrobić jest pudło na kołach. Cena 165 380 złotych (najtańsza wersja wyposażenia z silnikiem D4 kosztuje 108 600) jaką przyjdzie nam zapłacić za egzemplarz wyposażony tak jak testowy może nie jest mała, ale konkurencyjne Audi, BMW czy Mercedes w takiej konfiguracji kosztują podobnie. A Volvo od nich wcale gorsze nie jest, ba, moim zdaniem niemieccy producenci powinni szybko pomyśleć nad jakimiś promocjami i upustami, bo V40 to naprawdę świetne auto.

DANE TECHNICZNE Volvo V40 D4 Summum
Silnik / Pojemność turbodiesel / 1984 cm3
Układ / Liczba zaworów R5 / 16
Moc maksymalna 130 kW (177 KM) / 3500 obr/min
Moment obrotowy 400 Nm / 1750-2750 obr/min
Zawieszenie przód kolumny MacPhersona
Zawieszenie tył wielowahaczowe
Napęd przedni
Skrzynia biegów automatyczna, 6 biegowa
Prędkość maksymalna 215 km/h
Przyspieszenie 0-100 km/h 8,3 s
Zużycie paliwa (miasto/trasa/mieszany) nasz test: 7,8 / 5,5 / 6,2
Długość / Szerokość / Wysokość 4369 / 1783 / 1420 mm
Rozstaw osi 2647 mm
Masa własna / Dopuszczalna 1455 / 2020 kg
Bagażnik w standardzie 335 l
Bagażnik po złożeniu siedzeń -
Pojemność zbiornika paliwa 60 l
EKSPLOATACJA I CENA
Gwarancja mechaniczna 2 lata bez limitu kilometrów
Przeglądy co 20 tys. km. lub co rok
Cena wersji podstawowej 87,900 zł (1.6 T3 150 KM)
Cena wersji testowanej 165,380 zł

Wszelkie prawa do publikacji bez zgody redakcji zastrzeżone!

2 Comments

Leave A Comment