Europejskie wojaże: jak poruszać się po drogach Turcji?

Flaga Turcji

Rozpoczynamy kolejny odcinek „Europejskich wojaży” – tego już się zapewne domyśliliście, ale uważna lektura najnowszej części może podważyć sens jeżdżenia odkryciem dziewiętnastego wieku. Cóż, podejmiemy to żmudne, acz momentami niemożliwe do jakiejkolwiek realizacji zadanie. Ubezpieczyliście swoje cztery koła? Jeśli tak – wrzucamy pierwszy bieg i z obiema rękami na kierownicy jedziemy do Turcji …


Uliczną rzeczywistość państwa z księżycem na fladze można by opisywać w dwóch aspektach: totalnej samowolki i logicznie rozplanowanych ustaleń. Fakty mówią jasno – tamtejsze przepisy nie różnią się zbytnio od naszego, mundurowego dekalogu kierowcy, więc posiadanie apteczki, trójkąta ostrzegawczego i aktualnej gaśnicy byłoby mile widziane. Oprócz tego niezwykle istotnym fragmentem miejskiego życia są, a jakże, ograniczenia prędkości, z którymi szybko powinniśmy się raczej oswoić. Teren miejski uraczy nasze oczy standardową „pięćdziesiątką”, dobrej jakości asfalt wylany poza zabudowaniami to już 90 km/h, natomiast autostrady pozwolą rozwinąć maksymalnie 120 km/h. Z przydatnych informacji warto jeszcze nadmienić fakt, że tamtejsza benzyna jest znacznie droższa od tej w Polsce (aż ciężko w to uwierzyć), a jakiekolwiek parkingi, choć sporo można ich znaleźć, „wołają” odpowiednią sumę pieniędzy.

Tak naprawdę dany opis mógłby spokojnie wystarczyć, gdyż tureckie prawo (jak to zabawnie brzmi) odznacza się bardzo podobnymi regułami co polski odpowiednik, ale to nie koniec. Miejska rzeczywistość europejskiej republiki przypomina trochę zajęcia wychowania fizycznego w gimnazjalnej klasie – niby dzieci ze sobą współpracują, a tak naprawdę robią co im się rzewnie podoba. Fakt, turecka ulica dysponuje sygnalizatorem świetlnym, odpowiednimi znakami oraz namalowanymi pasami, ale mało kto zwraca na to uwagę. Gdzie więc jest policja? Cóż, słowo „JEST” byłoby najodpowiedniejszą charakterystyką danego aspektu. W 90% mundurowi nie zwracają uwagi na sytuację drogową, a hasło „trąb, depnij i jedź” wciąż jest respektowaną zasadą tureckiej ulicy.

„Pokój w Ojczyźnie, Pokój na Świecie” – interesującą dewizę wyznają mieszkańcy azjatycko-europejskiego obszaru. Fakt faktem respektowane tam przepisy nie napawają zbytnim optymizmem i budzą śmiałe wątpliwości czy nasz samochód przetrwa urlop, dlatego warto chyba zainwestować wypożyczając auto na terenie opisywanego kraju. Wolne od ciężkiej roboty miesiące spędzimy zatem na dosyć dziwnym, ale również i malowniczym terytorium, natomiast ewentualna stłuczka z mężczyzną prowadzącym auto nogami nie będzie tak finansowo „doskwierać”.

Patryk Rudnicki

Leave A Comment