40 lat istnienia Mercedesa „Sonderklasse”

1 grudnia 2012
Bez kategorii, Mercedes Nowości Publikacje
Mercedes 450 SEL (1975)

Wszystko zaczęło się 1972 roku – historycznym momencie, w którym zarówno niemieckie społeczeństwo jak i cała Europa powoli łapały oddech, by puścić w niepamięć mordercze żniwo II Wojny Światowej. Wydawać by się mogło, że 27 kalendarzowych zim oraz unieruchamiającego wodny świat mrozu było wystarczającym argumentem do zaakceptowania nowych ustrojów politycznych czy też finansowej sytuacji każdego z nieszczęśliwych uczestników krwawej batalii na froncie, ale nie – publiczne życie stopniowo rozwijało nowe gałęzie przemysłu i osiągało tak pożądaną w końcu niezależność. Ówczesna motoryzacja także przechodziła drobne roszady, umiała czymś naprawdę przyjemnym zaskoczyć oraz na każdym kroku starała się udowodnić, że auta należały do grona bezpiecznych i szalenie zaawansowanych technologicznie środków transportu. Wybornym tego dowodem okazał się Mercedes W116 – pierwsza na historycznych kartach firmy ze Stuttgartu Klasa S …


Aparycja wielkiego pontonu, zwyczajny, acz odrobinę monumentalny i rozlazły (co bynajmniej nie jest wadą) design, a także bezpieczeństwo na poziomie domowej wanny – z perspektywy 40 lat aż ciężko sobie wyobrazić, że flagowy reprezentant Mercedesa był niegdyś limuzyną, którą obecnie użytkuje z reguły mężczyzna w beżowym meloniku o całkiem niezłej emeryturze. To były kompletnie inne czasy – w latach ’80 XX wieku pierwsza oficjalna Klasa S cieszyła się gigantycznym zainteresowaniem i poniekąd wyznaczała najbardziej aktualne trendy w światowej motoryzacji. Kto zaczął stosować układ ABS jako pierwszy? Model W116 (od 1978 roku). Kto wprowadził do oficjalnej produkcji niezależne frontowe zawieszenie i zyskał niejako miano pioniera danego rozwiązania? Oczywiście W116, a kto w takim razie był synonimem prawdziwej, ówczesnej limuzyny dysponującej przepychem i szalenie bogatym (jak na tamte czasy) wyposażeniem? Również W116. Bogate osobistości, a także liczący się dygnitarze nie bez powodu doceniali walory trochę przełomowego w dziejach niemieckiej firmy Mercedesa, ale trudno się dziwić – robiący wrażenie poziom bezpieczeństwa (m.in. czteroramienna kierownica pochłaniająca siłę uderzeń), kokpit wykonany z względnie dobrej jakości materiałów i bogata oferta mocarnych jednostek napędowych – zarówno europejska jak i światowa konkurencja mogły bez żadnego wahania powiedzieć: „Chapeau bas”.

Wracając jeszcze do silników – Mercedes Klasy S z 1972 roku dysponował 2.8-litrowym R6 o kodowym oznaczeniu M110 (wersja 280 S i 280 SE), 3.5-litrowym V8, które trafiało pod maskę odmiany 350 SE i topowym (do czasu rzecz jasna), 4.5-litrowym V8 z wersji 450 SE. Oczywiście tamte jednostki nie osiągały horyzontalnych wartości koni mechanicznych, a pojęcie downsizingu było jeszcze obce nawet zagorzałym fanom światowej ekologii (zresztą kogo obchodziły wówczas jakieś uschnięte liście przydrożnego drzewka?), jednak sukcesywnie rozszerzająca się legenda Klasy S nie potrzebowała reklamy z efektownym stemplem 500 KM. Przedłużone wersje dla prezesów (i nie tylko), topowa odmiana 450 SEL z motorem V8 o pojemności aż 6.9-litra (286 KM i 549 Nm) czy też europejskie odznaczenie Najlepszego Samochodu 1974 roku – to musiało działać na wyobraźnię szarego ludu i tak rzeczywiście było, co zresztą doskonale widać aż po dziś dzień. Mimo zmienionego „image’u” Klasy S, kilku nowatorskich rozwiązań, współczesnej technologii oraz chwytliwych sloganów reklamowych będących efektem pracy sprytnych PR-owców to wciąż monumentalny i robiący piorunujące wrażenie samochód.

40 lat minęło, świat idzie naprzód, ludzie dysponują jakąś setką różnych smaków herbaty, a Mercedes Klasy S nadal pozostał niewzruszony. Hit niemieckiego producenta odniósł spektakularny sukces dając klientom to co najlepsze i pomyśleć, że w 1972 roku miała to być niewinna modyfikacja nazewnictwa dużej limuzyny. Inżynierowie „stuttgarckiego” koncernu fetują, a my – zwolennicy świata czterech kółek – oczekujemy nowej generacji „Sonderklasse”, która zastępując niezbyt korzystnego wizerunkowo Maybacha musi być (innego rozwiązania tutaj nie widać) znakomitym samochodem nokautującym rywali spod „brandów” Audi, BMW, Infiniti czy Porsche. Miejmy tylko nadzieję, że nowe pokolenie inżynierów Mercedesa zapewni swojemu „sztandarowi” godny niemieckiej gwiazdy wizerunek.

Patryk Rudnicki

1 Comments

Leave A Comment