Oszczędność – słowo budujące dzisiejszą rzeczywistość finansową każdego z nas. Wstając codziennie rano, popijając kawę za 5,99 czy jedząc obiad, którego przygotowanie wyniosło nas jedną rozmowę z klientem o ubezpieczeniach myślimy co zrobić, by choć trochę zaoszczędzić w czasach obecnego kapitalizmu. Interesującą propozycją dysponuje znowu Mercedes, który naszykował kolejną ofertę mocno ekologicznego samochodu (przynajmniej teoretycznie). Był kontrowersyjny SLS AMG Electric Drive i Klasa B zasilana gazem CNG – czas więc na swoistą mieszankę obu pojazdów czyli elektrycznego reprezentanta klasy Premium z literką B …
|
|
|
|
|
Debiutujący na salonie motoryzacyjnym w Paryżu concept jest kolejnym odważnym spojrzeniem w przyszłość motywującym zastanawiający aspekt: „Kiedy elektryczność wyprze tradycyjne motory spalinowe?” Zażarci ekolodzy otrzymali kolejny argument w batalii z teoretycznie mocno szkodliwym światem czterech kółek odznaczający się identycznym lakierem co wspomniany SLS AMG, nowymi, aluminiowymi felgami oraz specjalną kalkomanią co by nikt nie zwątpił, że mamy do czynienia z samochodem chroniącym przydrożne brzózki.
Oczywiście jak na „elektryka” przystało tytułowa Klasa B została pozbawiona wydechu, a jedynym emitowanym dźwiękiem jest ten przypominający „bzyczenie” sprzętu AGD, ale taki już „urok” elektrycznych samochodów. Prezentowanego Mercedesa napędza jednostka generująca 136 KM i zacne 310 Nm maksymalnego momentu obrotowego, którego „ładowaniem” zajmują się litowo-jonowe baterie umieszczone (i tutaj należą się brawa dla inżynierów marki ze Stuttgartu) pod podłogą dzięki czemu funkcjonalność „zielonej” Klasy B absolutnie nie ucierpiała. Tytułem końca warto powiedzieć, że niniejszy Mercedes jest w stanie pokonać maksymalnie 200 km na jednym ładowaniu, zaś energię do baterii można pozyskać w „tradycyjny” sposób – z gniazdka (lub ewentualnie stacji ładowania).
|
|
|
|
|
To pocieszające, że motoryzacja wciąż broni się przed naporem kolejnych dyrektyw, ustaleń i zarządzeń wymagającej Unii Europejskiej prezentując samochody o alternatywnych źródłach napędu, jednak interesującym wydaje się pytanie: „Co dalej?” Tytułową Klasę B ujrzymy w produkcji seryjnej rzekomo 2014 roku, ale biorąc pod uwagę zaawansowaną technologię, innowacyjność, a także odpowiedni emblemat z pewnością nie będzie ona kosztować wspomnianych 5,99. Być może elektryczne samochody zrewolucjonizują naszą przyszłość, jednak póki co wypada kupić nową pastę Colgate, kawę Maxwell House i dogłębnie zastanowić się czy to były rzeczywiście najtańsze wybory …
Patryk Rudnicki
