Życie potrafi być czasem zaskakujące. Skreślona czwórka w Lotto, nieoczekiwany obiad u mamusi, wyładowany akumulator podczas mroźnego, zimowego poranka – nigdy niewiadomo co szykuje dla nas rzeczywistość. Jednak projekt Rinspeed’a na salon samochodowy w Genewie przebił wszystkie wymienione elementy. No bo jak można określić Smarta Fortwo z dołączaną trzecią osią? Wytworem kosmity, zachcianką psychicznie chorego pacjenta, a może przemyślanym krokiem wykwalifikowanych inżynierów? Niezależnie od tego jak nazwiemy tytułowy projekt, warto go bliżej poznać.
Naszego „dziwoląga” charakteryzuje przydomek Dock + Go. Standardowo, tak jak wspomniałem, jest to malutki Smart o długości 2,7 metra i masie 880 kilogramów. Wartości te można jednak powiększyć do odpowiednio 3,3 metra oraz 1190 kilogramów poprzez doczepiany, specjalny moduł z trzecią osią. Producent anonsuje swoje dzieło jako pierwszą na świecie „variohybrydę”. Co się mieści pod tym pojęciem?
Spieszę donieść, że samochodzik bez charakterystycznej przyczepki dysponuje elektrycznym silnikiem o mocy 34 KM i 120 Nm maksymalnego momentu obrotowego, natomiast tzw. „Energy Pack” posiada benzynowy motor o pojemności 1-litra, który legitymuje się powerem o wartości 71 koni, a także 92 Nm maksymalnego momentu. Po scaleniu obydwu części mamy zatem ciekawą hybrydę. Zmyślne rozwiązanie, prawda?
Jako potwierdzenie faktu, że jest to bardzo interesujący projekt, mogą posłużyć konkretne cyferki. Na samej jednostce zasilanej prądem osiągniemy 50 km/h w czasie 6 sekund i rozpędzimy się maksymalnie do 95 km/h. Dla wybrednych przychodzi jednak z odsieczą wspomniany „plecak”, który zwiększy seryjny parametr do 145 km/h, natomiast pierwszą setkę będziemy mogli osiągnąć po 13,3 sekundy (zasięg wynosi w obu przypadkach jedynie 100 km). Dopełnieniem tak skomplikowanej całości jest mobilne wnętrze, które otrzymało mnóstwo czerwonych elementów (fotele, boczki drzwi, deska rozdzielcza), a wszelkiej maści przyciski zastąpiono ciekłokrystalicznymi ekranami – jednym na kierownicy, drugim, wręcz gigantycznym, na konsoli centralnej.
Codzienność nie odkryła jeszcze przed nami wszystkich swoich kart. Osoby twierdzące, że życie to jedynie pasmo nudy i przewidywalnych zdarzeń powinny natychmiast zmienić swoje konserwatywne poglądy. W końcu nikt się chyba nie spodziewał Smarta ze spalinowym „Jet Packiem”, który miejskie toczydełko przeobrazi w efekt czarnobylskiej katastrofy. W związku z tym mamy dla Was wyzwanie – może zbierzemy któregoś dnia silną grupę i zmienimy Volkswagena Passata w jeżdżący dźwig? Co Wy na to?