Ford Fusion / Mondeo – brytyjski charakter

W dzisiejszych czasach nie jest łatwo zrobić oryginalny samochód. Mokra od potu inżynierów deska kreślarska przechowuje na swojej płaszczyźnie naprawdę różne projekty, które w rezultacie mogą się okazać hitem na skalę światową lub totalną klapą. A jak wygląda sprawa w przypadku nowego Forda Fusion? Cóż, przekonajmy się…

Na pierwszy rzut oka prezentowany właśnie na wystawie w Detroit samochód, jest dynamicznie narysowaną limuzyną, która zdecydowanie może wpaść w oko. Po dłuższym przyjrzeniu się jednak niektórzy podejdą do niego dość sceptycznie, bo, zwłaszcza z przodu, widoczne są wyraźne naleciałości z brytyjskiego Aston Martina. Stosunkowo wąskie reflektory przedziela potężny grill, nad którym umieszczono logo z niebieskim owalem. Linia boczna oraz tył pojazdu to już nawiązanie do obecnie produkowanego (jeszcze) Forda Mondeo, ale nie ma w tym nic dziwnego, gdyż opisywany Fusion trafi niedługo również do Europy jako nowe wcielenie wspomnianego przed chwilą modelu. Niezależnie od tego czy jest to dobra informacja czy nie trzeba przyznać, że auto łączy w sobie luksusową prezencję ze sportowym image’em, a fakt drobnego podobieństwa do arystokratycznej marki z Wielkiej Brytanii powinien działać jedynie na jego korzyść.

We wnętrzu styliści amerykańskiego koncernu zadbali o przyzwoitej jakości wykończenie oraz bogate wyposażenie. Co prawda nie ma póki co jakiś szczegółowych informacji na ten temat, ale patrząc na pierwsze zdjęcia widać sporą ilość ciekawych załamań, fotele wyścielone skórzaną tapicerką, prawdopodobnie dotykowe przyciski na konsoli centralnej, a także kontrowersyjne w swojej formie zegary. Ford zapowiada, że kabina pasażerska europejskiego Mondeo będzie się nieco różnić od tej w Fusionie, ale jak na razie szczegóły okryte są płachtą milczenia.

Mieszkańcy zza Wielkiej Wody będą mogli wybierać między trzema wersjami wyposażenia: S, SE oraz Titanium dopasowując jednocześnie jeden z trzech dostępnych silników. Pierwszy z nich to wolnossący motor o pojemności 2.5-litra i mocy 170 KM, kolejny to 1.6-litrowa jednostka Eco Boost legitymująca się powerem o wartości 179 koni mechanicznych, zaś trzecia propozycja odznacza się pojemnością 2-litrów oraz zacną mocą 240 koni. Wszystkie wymienione warianty będą dostępne z 6-stopniową skrzynią automatyczną, natomiast osoba lubująca się w „manualach” otrzyma również możliwość wzięcia 6-biegowej ręcznej skrzyni, ale tylko z najsłabszym motorem.

Mówiąc o jednostkach napędowych warto również wspomnieć o tym, że napęd będzie standardowo przenoszony na koła przednie, ale istnieje też możliwość doposażenia topowej wersji silnikowej w AWD. Biorąc pod uwagę europejski odpowiednik pod nazwą Mondeo, koncern przewidział na dobry początek również trzy jednostki pod maskę limuzyny. Dwie pierwsze to turbodoładowane warianty zasilane etyliną, które odznaczają się następującymi danymi: 1.6 l 180 KM i 2.0 l 240 KM, a trzeci to doskonale znane TDCi również o pojemności 2-litrów, ale oddające w ręce kierowcy 163 konie mechaniczne.

Koncern zapowiada, że nowy Ford Fusion ma być również dostępny w dwóch ekologicznych odmianach nazwanych po prostu Hybrid i Energi. Weźmy początkowo „na tapetę” opcję numer jeden – samochód otrzyma 2-litrowy motor pracujący w cyklu Atkinsona oraz elektryczny odpowiednik, których sumaryczna moc ma wynosić około 185 KM. Według wstępnych zapowiedzi auto zostanie wyposażone w bezstopniową skrzynię nowej generacji, 17-calowe obręcze o aerodynamicznym wzorze, a także opony o zmniejszonym oporze toczenia. Wszystkie wymienione elementy mają wpływać na niskie zużycie paliwa oraz udaną kooperację z przydrożnymi brzózkami (maksymalna prędkość na samym „elektryku” to około 100 km/h). Jeśli zaś chodzi o wariant Energi to otrzyma on taki sam układ napędowy, ale ma to być hybryda typu Plug-in.

Prezentowany w Detroit Fusion (i niedługo również nowe Mondeo) to pełnoprawni przedstawiciele limuzyn klasy średniej, które zaprojektowane w nurcie Kinetic Design mają kusić potencjalnych klientów nie tylko przepastnym środkiem. Zapewne nie każdemu przypadnie do gustu czerpanie z wzorców Aston Martina, ale powiedzcie szczerze – wolelibyście kupić tak dynamicznego Fusiona czy nudnego do bólu Passata?

źródło: wł / Patryk Rudnicki