Little Yellow Monster |
tekst: Artur Mierzejewski zdjęcia: Rafał Rogowski |
Każdy szanujący się producent aut stara się wprowadzać na rynek nie tylko popularne samochody w najlepiej sprzedających się segmentach, ale oferuje także tzw. wisienki na torcie czyli wyjątkowe, mocne, drogie, ekstrawaganckie i przyciągające wzrok bolidy dające o wiele więcej radości kierowcy niż ich cywilni, przeciętni krewniacy. Dziś przedstawiamy Państwu reprezentanta tej właśnie kategorii aut wyprodukowanego przez koncern Renault – Clio Sport 2.0 16v o mocy 200 koni mechanicznych.
Jego zadaniem jest przypominanie, że „renówki” to nie tylko auta rodzinne i że Francuzi mają ogromne ambicje i plany związane ze sportami motorowymi. Kto jest adresatem oferty Renaulta, czyje oczekiwania może zaspokoić narowista „Cliówka”?
STYLISTYKA ZEWNĘTRZNA
Opinie o sylwetce Clio są podzielone. Niektórzy zarzucają stylistom Renault zbytnie upodobnienie tego modelu do Twingo, inni chwalą za to, że każda kolejna generacja jest coraz większa, pojemniejsza i bez wątpienia ładniejsza. Ja nie będę jednak skupiał się na porównaniach Clio do innych samochodów. Dziś skoncentruję się na tym konkretnym modelu, na Clio Sport, który za wszelką cenę próbuje pokazać, że nie jest zwykłą „Cliówką”.
Przede wszystkim wyrazisty, kanarkowy lakier, charakterystyczny dla usportowionych „renówek” od lat. Sprawia on, że żółty bolid widoczny jest z daleka (gdy tylko nasz wzrok skieruje się w stronę, z której dochodzi rasowy dźwięk ryczącego silnika). Gdy sportowiec podjedzie bliżej zwrócimy uwagę na szczegóły, które dodają mu charakteru: bardzo ładne 17-calowe felgi, czerwone zaciski na ogromnych tarczach hamulcowych, kompletne ospojlerowanie i boczne wloty powietrza w nadkolach. Całości sportowego wizerunku dopełniają dwie sportowe końcówki wydechu umiejscowione w czarnym dyfuzorze pod zderzakiem, czarne lusterka i mroczny „uśmiech”. Mój zmysł estetyczny najbardziej pieścił jednak widok linii bocznej Clio. Stosunkowo krótka maska, długie drzwi, unosząca się ostro ku tyłowi linia okien, przyciemnione szyby kontrastujące z kolorem nadwozia i duże koła z niskoprofilowymi oponami obiecywały spore emocje.
Moje odczucia były bardzo pozytywne, nie potrafiłem znaleźć powodu, żeby cokolwiek skrytykować. Prezentowany egzemplarz mógłby być moim zdaniem wzorem małego, miejskiego ścigacza – krzykliwie wystylizowany, mały, zwinny, z charakterem. Chciałbym już przestać mu się przyglądać i w końcu zasiąść za kierownicą…
WNĘTRZE
Czy w środku jest również tak wspaniale? Niestety wnętrze nieco rozczarowuje. Nie można mieć co prawda zastrzeżeń do jakości użytych materiałów czy kolorystyki, ale po prostu brak tu tego wspomnianego już wielokrotnie „sportu”. Od zwykłej, cywilnej wersji Clio prezentowane auto różni się właściwie jedynie żółtymi detalami na desce rozdzielczej, żółtym szwem na kierownicy oraz wstawkami na tapicerce foteli.
Brakuje tu jednak profesjonalnych sportowych siedzeń kubełkowych (dostępnych jedynie za dopłatą). W oczy rzuca się także kierownica, jakby za duża, o której na pewno nie można powiedzieć, że jest sportowa. Oczywiście cieszą metalowe nakładki na pedały, szerokie progi z emblematami Renault Sport, ciekawie wygląda żółte tło obrotomierza, ale te drobiazgi nie decydują o charakterze samochodu sportowego. Spróbujmy jednak nie patrzeć na Clio przez pryzmat design-u kabiny, a raczej sprawdźmy co może zaoferować kierowcy i pasażerom.
Wyposażenie jest bogate, gdyż takie powinno być w samochodzie dwukrotnie droższym od podstawowej wersji małego Renault. Skórzana kierownica, nawigacja z pilotem bluetooth (za dopłatą w tym egzemplarzu), dobry system audio, automatyczna klimatyzacja (również za dopłatą), karta hands-free i komplet urządzeń odpowiedzialnych za bezpieczeństwo.
Oczywiście w tego typu aucie wygoda pasażerów z tyłu nie jest priorytetem, ale nie powinni narzekać. Zajmowanie miejsc jest łatwe nawet pomimo braku drugiej pary drzwi. Ważniejsze jednak jest miejsce „pracy” kierowcy. Przymykając oko na brak „kubełków” można założyć z dużym prawdopodobieństwem, że nie będzie narzekał. Przecież nie ważne jak się siedzi, tylko jak się jedzie. W tym miejscu Clio Sport ma naprawdę wiele do zaoferowania… Wrażenia są niepowtarzalne. Jedziemy!
SILNIK, UKŁAD NAPĘDOWY
Ryczące Clio zatrzymało się, wciskając przycisk Start/Stop odciąłem dopływ paliwa potworowi drzemiącemu pod maską. Nie bez strachu podniosłem ją i przyjrzałem się bestii. Dwa litry pojemności, 203 konie mechaniczne przy 7100 obrotów, brak turbosprężarki… To przykład doskonałej konstrukcji wolnossącej jednostki, która niezależnie od obrotów próbuje wyrwać się spod maski ciągnąc żółty pocisk po asfalcie. 100 km/h osiąga po 6,9 sekundy, prędkość maksymalna wynosi 225 km/h.
Osiągi te robią wrażenie, a biorąc pod uwagę sposób w jaki pracuje silnik, niesamowitą kulturę pracy, subiektywną łatwość z jaką Clio przyspiesza, nie sposób opanować emocje. Wciskamy pedał gazu i zaczynamy szybko zmieniać biegi, a 6-przełożeniowa skrzynia nie próbuje nawet nam tego utrudniać. Cały system pracuje wzorowo. Clio jak przyklejone porusza się po zakrętach, obniżone zawieszenie zostało dodatkowo usztywnione w prezentowanej wersji Cup i jest wprost stworzone do gładkich asfaltów. Szkoda, że nieco ich brakuje w naszym kraju i nie można po prostu zapomnieć się i ruszyć przed siebie w wielogodzinną podróż pokonując to lewy, to prawy łuk sprawdzając gdzie są granice możliwości „renówki”. Wydaje się, że naturalnym środowiskiem żółtego drapieżnika jest tor wyścigowy, i aż trudno uwierzyć, że koncern produkuje jeszcze bardziej wyrafinowane pół-cywilne bolidy przewyższające prezentowane auto.
Warto wspomnieć o zużyciu paliwa. Z pewnością nie można powiedzieć, że jeździ „na kropelce”, ale czerpiąc dziką radość z jazdy trzeba się liczyć z podwyższonymi kosztami utrzymania. Trudno uzyskać średnie spalanie poniżej 10 litrów na setkę. Jazda po miejskich zatłoczonych ulicach lub z prędkościami znacznie powyżej dopuszczalnych może spowodować, że ze zbiornika ubędzie nawet 14 litrów co 100 km. Warto jednak te 200 koni porządnie karmić, to naprawdę szlachetna rasa…
PODSUMOWANIE
Dla kogo jest to auto? Stereotyp wskazuje na szalonego młodego chłopaka szukającego sposobu na wyróżnienie się w tłumie, lubiącego ruszać z piskiem opon spod świateł, którego wydatki pokrywają rodzice. Co jednak, gdy to właśnie ojciec chciałby pojeździć małą bestią jednocześnie nie zwracając na siebie uwagi? Zawsze może kupić Clio Sport w typowym kolorze, wtedy jedynie wprawne oko znawcy zauważy, że to wilk w owczej skórze.
Niezależnie od intencji nabywcy i sposobu wykorzystywania auta nie będzie to tania zabawa. Prezentowany egzemplarz kosztuje prawie 97 tysięcy złotych, podstawowa wersja Sport jest o 10 tysięcy tańsza. Czy to rozsądny zakup? Można odpowiedzieć kolejnym pytaniem: czy zawsze trzeba kierować się rozsądkiem?
DANE TECHNICZNE | |
silnik / pojemność |
benzyna / 1998 cm³ |
układ / liczba zaworów |
R4 / 16 |
moc maksymalna |
149 kW (203 KM) 7100 obr/min |
moment obrotowy |
215 Nm 5400 obr/min |
zawieszenie przód |
kolumny MacPhersona |
zawieszenie tył |
belka skrętna |
napęd |
przedni |
skrzynia biegów |
manualna, 6 biegowa |
prędkość maksymalna |
225 km/h |
przyspieszenie 0-100 km/h |
6,9 s |
zużycie paliwa* |
12,0 / 9,0 / 10,5 |
dług. / szer. / wys. |
4017 / 1769 / 1484 mm |
rozstaw osi |
2585 mm |
masa własna / dopuszczalna |
1204 / 1690 kg |
bagażnik w standardzie |
288 l |
bagażnik po złożeniu siedzeń |
1030 l |
pojemność zbiornika paliwa |
55 l |
EKSPLOATACJA I CENA | |
gwarancja mechaniczna |
2 lata |
przeglądy |
co 20 tys. km. |
cena wersji podstawowej |
86,200 zł |
cena wersji testowanej |
96,000 zł |
*miasto/trasa/cykl mieszany (l/100 km) |
Wszelkie prawa do publikacji bez zgody redakcji zabronione!