Aston Martin to marka wybitnie ekskluzywna. Model DBS możesz kupić, jeśli masz ponad 330 tysięcy zielonych. Jak dołożysz do tego kolejne 35 tysięcy (ciągle mówimy o dolarach), dostaniesz specjalny zegarek Jamesa Bonda, dzięki któremu nie tylko będziesz wiedział, która jest godzina, ale zdalnie zamkniesz i otworzysz swojego Astona. Kobiety pomdleją, koledzy pozielenieją z zadrości.
Mimo, że to droga zabawka, to warto ją kupić, by dbać o prestiż. Bo otwieranie drzwi zwykłym kluczykiem z napisem Aston Martin niestety prestiżowe nie jest. Przekonał się o tym Edward Legge, dyrektor wypożyczalni aut Rio Prestige z Livingstone w Wielkiej Brytanii.
Zarządza on niewielką flotą supersamochodów, na którą składają się między innymi 3 Astony, Bentley Continental GTC, 3 modele Ferrari, Koenigsegg, Spyker C8 Spyder, dwa Lamborghini Gallaro oraz Porsche 997 i TVR Sagaris dla mniej zamożnych obywateli Zjednoczonego Królestwa. Pan Legge odebrał od wypożyczającego jednego z Astonów – V8 Vantage (wypożyczenie go na weekend kosztuje 1300 funtów). Niestety, z uszkodzonym kluczykiem. Jakie było jego zdziwienie, gdy spod eleganckiej naddartej skóry wyłonił się napis Volvo…
„Byliśmy jednocześnie lekko przerażeni i rozbawieni. Wiadomo, że producenci aut wykorzystują wspólne części, ale przypuszczaliśmy, że niektórzy nie zainwestują nawet paru groszy, żeby zetrzeć nazwę…” – wyznał Edward Legge.
źródło: Wysokie Obroty / Moto Target