Czarny mściciel |
czas trwania testu: 16-20.11.2007 test na dystansie: 713 km |
Avenger w języku naszych sojuszników zza oceanu oznacza „mściciel”. Czy przyjechał do Polski, do naszej redakcji, żeby coś komuś udowodnić? Czy chce pomścić swoich amerykańskich braci, którzy na rynkach europejskich nie biją rekordów popularności gdyż słyną z dużego apetytu na paliwo i niskiej jakości wykonania? Co polskiemu kierowcy może zaoferować „mały” Dodge? Przekonajmy się o tym wspólnie czytając raport z kilkudniowego testu, który mieliśmy okazję przeprowadzić.
STYLISTYKA
Auta amerykańskie to wciąż raczej egzotyka na polskich drogach, choć korzystny kurs dolara i coraz większy prywatny import sprawia, że szybko ich przybywa. W większości nie są to już jednak ogromne krążowniki szos znane z tzw. filmów drogi, ale jednak wciąż duże, luksusowe i mocne auta z dużymi silnikami benzynowymi. Prezentowany Dodge jest inny. Nowy model tej legendarnej marki plasuje się w klasie średniej jako konkurent m.in. Passata, Mondeo czy Vectry. Czy ma szansę na taki sam sukces?
Gdyby oceniać jedynie stylistykę nadwozia – pobiłby je bez problemu. Dynamiczna i muskularna sylwetka podkreślona jest przez potężną maskę z przetłoczeniami, duży grill, wydatne nadkola oraz stosunkowo niewielkie szyby. Wrażenie potęguje czarny kolor lakieru oraz duże 17 calowe koła. Niestety w testowanym egzemplarzu opony założono na stalowe felgi z kołpakami. W tej klasie aut to już nie przystoi… Nie dyskwalifikujmy jednak auta, nabywca ma możliwość zakupu ładnych felg aluminiowych, jeśli będzie mu na tym zależało.
|
|
Avenger jest bliźniaczym samochodem wobec Chryslera Sebringa, różnice wyglądu jednak są olbrzymie. Przede wszystkim kształt przedniej części nadwozia z charakterystyczną masywną atrapą chłodnicy i znakiem głowy byka sprawia, że auto wygląda groźnie. Szeroki tylny słupek oraz duża i płaska klapa bagażnika sprawia, że tył wygląda „ciężko” ale dodaje autu niepowtarzalnego charakteru. Trudno pomylić go z czymś innym, zwłaszcza gdy spojrzymy na niemal kwadratowe tylne drzwi z szybą o niespotykanym kształcie i wyraźne przetłoczenie biegnące od połowy drzwi i przechodzące łagodnie w zarys bagażnika. Designerzy koncernu Daimler-Chrysler dobrze wypełnili swoje zadanie tworząc auto, które może się podobać.
WNĘTRZE
Czy wnętrze Dodge’a również jest w stanie urzec podróżujących? Niestety trzeba uczciwie przyznać, że tu jest znacznie gorzej. Po prostu typowa amerykańska tandeta. To mocne słowo, ale chyba uzasadnione. Skąd taka ocena? Przecież design deski rozdzielczej, choć „kanciasty”, jest nowoczesny i wygląda ładnie. Dwa odcienie szarości i elementy imitujące aluminium na konsoli środkowej prezentują się przyzwoicie. Białe zegary umieszczone w okrągłych tunelach są czytelne i ciekawie zaprojektowane. Kierownica, choć trochę zbyt duża, jest obszyta skórą i dobrze leży w dłoniach kierowcy. Przejdźmy więc do krytyki. Użyte do skonstruowania wnętrza plastiki są bardzo twarde i źle spasowane. Poza tym są wszechobecne, nawet boczki drzwi są całe z tworzywa sztucznego, bez kawałka miękkiej tapicerki. Wszystko sprawia wrażenie taniego i nietrwałego. Jest to niestety charakterystyczne dla większości aut z USA, więc ich producenci próbując zawojować rynki europejskie powinni skupić się przede wszystkim na zmianie tego stanu rzeczy, gdyż samą legendą amerykańskiej motoryzacji „daleko nie zajadą”.
W przeciwieństwie do plastików, tapicerka foteli jest wysokiej jakości. Wygoda siedzeń nie pozostawia wiele do życzenia, są one poprawne, nawet długa jazda nie męczy fizycznie. Może natomiast przeszkadzać duży hałas pochodzący od jednostki napędowej. Wyraźnie słyszalny jest „klekot” turbodiesla, oszczędzano najwyraźniej na wyciszeniu przedziału pasażerskiego. Podobnie jak na wykończeniu bagażnika. Klapa od środka nie ma żadnego „obicia”, tylko goła blacha. Brakuje nawet uchwytu za który można by złapać podczas zamykania, razi wisząca wiązka elektryczna oklejona taśma izolacyjną.
Mały plus za zawiasy, które nie wnikają do wnętrza bagażnika i nie zmniejszają jego funkcjonalności. Pojemność 452 litrów nie jest rekordowa w tej klasie, ale da się ją efektywnie wykorzystać. Sytuację ratuje duża liczba schowków, uchwytów na napoje oraz dostateczna przestrzeń na wszystkich miejscach. Bogate jest także wyposażenie – klimatyzacja, sprzęt audio zintegrowany z nawigacją satelitarną i dużym wyświetlaczem LCD, tempomat i 6 poduszek powietrznych.
Podsumowując – wnętrze jest dość funkcjonalne, ale słabe wyciszenie i tandetne plastiki psują radość korzystania z Avengera.
SILNIK, UKŁAD JEZDNY
Pod maską Dodge’a znajdujemy dwulitrowy turbodoładowany silnik wysokoprężny. Po amerykańskim samochodzie spodziewalibyśmy się raczej sześciocylindrowego benzyniaka z „automatem”, ale z myślą o rynkach europejskich koncern Chryslera przygotowuje modele w kooperacji z producentami z Europy. Choć na pierwszy rzut oka tego nie widać, jest to dobrze znana jednostka 2.0 TDI od Volkswagena, tu oznaczona jako CRD. Jego parametry – 140 KM mocy i 310 Nm momentu obrotowego zapowiadają niezłe osiągi, zbliżone np. do Octavii czy Passata.
Tutaj Avenger nieco rozczarowuje, gdyż przyspieszenie do 100 km/h zajmuje aż 11,7 sekundy. Na szczęście nie jest to parametr najważniejszy dla przeciętnego kierowcy. Bardziej może interesować go zużycie paliwa, które w mieście wynosi niewiele ponad 8 litrów, a w trasie, przy spokojnej jeździe około 5-5,5 litra ON na 100 km. Z pewnością na tak dobre wyniki ma wpływ 6-stopniowa manualna skrzynia biegów pozwalająca na jazdę w najkorzystniejszym zakresie obrotów silnika.
Zawieszenia auta jest dość twarde, zbliżone do rozwiązań samochodów europejskich. Kolumny McPhersona z przodu i wielowahaczowa oś z tyłu radzą sobie nawet na polskich drogach. Jazda w zakrętach nie powoduje zbytniej nerwowości a prowadzenie jest pewne i kierowcy nie grożą żadne niespodzianki.
Trudno napisać coś więcej o sprawdzonych i znanych z innych aut rozwiązaniach. Zespół napędowy działa w Dodge’u poprawnie, zapewnia przyzwoite osiągi oraz ekonomikę, natomiast drażni zbyt wysoki hałas w kabinie, ale to już kwestia wyciszenia a nie samego silnika. W innych autach jest ciszej…
PODSUMOWANIE
Za cenę około 86 tysięcy złotych klient otrzymuje Avengera w podstawowej wersji wyposażenia. W porównaniu do niemieckiej konkurencji jest to oferta dość atrakcyjna. Jeśli jednak weźmie się pod uwagę jakość wykończenia Dodge’a można się zastanawiać, czy to rozsądnie wydane pieniądze.
Największy atut testowanego modelu, czyli wygląd zewnętrzny niestety cieszy głównie innych kierowców i przechodniów, a my, siedzący w środku na miejscu kierowcy oglądamy kiepskie plastiki, włączamy głośniej radio, żeby zagłuszyć silnik. Czy o to nam chodziło? Ja nie wróżę autu sukcesu, „mściciel” raczej nie pobije europejskiej konkurencji, ale z sympatią będę wyglądał go na naszych ulicach. Odrobina egzotyki nie zaszkodzi…
DANE TECHNICZNE | |
silnik / pojemność |
diesel / 1968 cm³ |
układ / liczba zaworów |
R4 / 16 |
moc maksymalna |
103 kW (140 KM) @ 4000 obr/min |
moment obrotowy |
310 Nm @ 1750-2500 obr/min |
zawieszenie przód |
kolumny MacPhersona |
zawieszenie tył |
wielowahaczowe |
napęd |
oś przednia |
skrzynia biegów |
manualna, 6 biegowa |
prędkość maksymalna |
200 km/h |
przyspieszenie 0-100 km/h |
11,7 s |
zużycie paliwa* |
8,1 / 5,2 / 7,2 |
dług. / szer. / wys. |
4850 / 1843 / 1497 mm |
rozstaw osi |
2765 mm |
masa własna / dopuszczalna |
1560 kg |
bagażnik
w standardzie |
452 l |
bagażnik
po złożeniu siedzeń |
– |
pojemność zbiornika paliwa |
64 l |
EKSPLOATACJA I CENA | |
gwarancja mechaniczna |
2 lata |
przeglądy |
co 15 tys. km. |
cena wersji podstawowej |
80,300 zł wersja SE silnik 2.0 benz. |
cena wersji testowanej |
86,300 zł wersja SE |
*miasto/trasa/cykl mieszany (l/100 km) |
źródło: autowizja.pl / tekst: Artur Mierzejewski / zdjęcia: Rafał Rogowski
Wszelkie prawa do publikacji bez zgody redakcji zabronione!