Rowerem po Nurburgringu – czyli relacja z Rad am Ring 2019!

25 kilometrów i 950 m – dokładnie tyle ma tor Nurburgring, jeden z najsłynniejszych i najniebezpieczniejszych takich obiektów na świecie. Jest to miejsce, które musi się znaleźć na mapie każdego fana motoryzacji. Warto tam przyjechać nawet jak się nie chce pościgać, po prostu wystarczy podejść do każdego z zakrętów i podziwiać to, co wyprawiają kierowcy – zarówno zawodowi, jak i kompletnie amatorzy. Bo to właśnie jest najpiękniejsze na Ringu, że może tam wjechać każdy i to każdym autem.


O tym, że można tam jeździć samochodem wie chyba każdy, ale słyszeliście, że da się tam zrobić rundkę na rowerze? Ba, można nawet i jeździć przez 24h non-stop! Słowo klucz to Rad am Ring czyli coroczna impreza rowerowa, na której byłem! Impreza odbywa się w lipcu, a dokładne daty znajdziemy pod adresem https://radamring.de/ (można zmienić język na angielski). Tam też jest możliwość kupienia biletu, wjazdówki. Ceny są różne w zależności od naszej potrzeby i umiejętności. Ja wybrałem najtańszy wariant czyli wolny przejazd. Ma się 3h slot i jeździ się ile chce i wjeżdża kiedy chce. Myślałem, że zrobię z 2-3 kółka, a okazało się, że po 1 kółku byłem zmordowany jakbym przebiegł maraton (nigdy nie biegłem, ale pewnie tak się bym czuł). Już tłumaczę dlaczego.

Rekord toru to 31 minut, czyli trzeba jechać ze średnią prędkością ponad 41 km/h… To jest szybko, ale co to dla mnie! Rower na wyjazd pożyczyłem od Skody razem z samochodem (Skoda Kodiaq 2.0 TDI DSG 4×4) i był to sprzęt typu full, czyli z pełną amortyzacją i tył i przód. I to był pierwszy błąd, bowiem okazało się, że niemal każdy jechał na rowerze szosowym albo wspomaganym elektrykiem. Tak, wspomaganie w klasie najniższej było dozwolone, chociaż co to za rower jak jedzie sam. Nie powiem, denerwowało mnie maksymalnie jak wyprzedzali mnie pod górę jakbym stał… cóż, jak dla mnie to oszukiwali…



No i wróćmy do mojego czasu. 31 minut to rekord, a ja po 13 minutach byłem na 11 kilometrze! W myślach już słyszałem fanfary, że pobijam rekord (to nic, że w mojej kategorii nie mierzą czasu, ale sam odpaliłem sobie aplikację, która mierzy dystans i czas)! Jakież było moje zdziwienie gdy od 11 do 16 kilometra było non stop pod górę – 300 m przewyższenia. I to mnie zniszczyło maksymalnie, no maksymalnie. Nie miałem siły tak mocno, że chwilę musiałem prowadzić… W rezultacie cały dystans pokonałem w 1 h i 19 min, w tym z 10 minut przerw na zdjęcia i picie (trzeba było zjechać na bok do strefy regeneracji na samym szczycie góry). Ale wiecie co? To była ogromna przyjemność i to mimo takiego wysiłku! Raz, że jechałem po Nurburgringu!! Najsłynniejszy tor świata z perspektywy roweru jest jeszcze piękniejszy! Dwa, że pojechałem tam z przyjaciółmi z motofilm.pl oraz z mojej redakcji, więc sama wyprawa była cudowna. A trzy, że cała otoczka toru jest fantastyczna!

Na przykład dzień wcześniej był track day, więc cały dzień spędziłem oglądając jak ludzie jeżdżą po torze. A dzięki temu, że miałem rower to mogłem na niemal każdy zakręt sobie podjechać – piękna sprawa. Kolejna sprawa to wkoło toru jest mnóstwo firm zajmujących się modyfikacją samochodów – są place gdzie stoi po 30 egzemplarzy Porsche 911, w większości GT3 RS… Przy torze GP jest parking podziemny, gdzie znalazłem ponad 50 Mercedesów AMG, a także kilka zabytkowych pojazdów oraz… Bugatti Veyron!!! Szok. Niesamowite miejsce.


Rad am Ring 2019

Świetnie sprawdził się też samochód – Skoda Kodiaq 2.0 TDI 190 KM 4×4 w odmianie Laurin Klement, czyli najbardziej luksusowej. Do auta miałem przyczepione dwa bagażniki rowerowe – jeden na tył, a drugi na dach. Przez to maksymalnie mogłem jechać 130-140 kmh, ale to była idealna prędkość – wtedy auto paliło 9-10 litrów czyli wciąż znośnie jak na auto, które miało na pokładzie 4 chłopa, 4 rowery i cały bagażnik sprzętu i ciuchów. To co doceniłem, poza oczywiście przeogromną ilością miejsca, to przemyślane rozwiązania. Pochylana tylna kanapa i zagłówki z możliwością rozłożenia tak, żeby można było oprzeć na nich głowę to coś idealnego. W ten sposób mogliśmy jechać non stop – z tyłu się spało, a z przodu jechał kierowca i pilot. Piękna sprawa. Przydał się też napęd 4×4, bo żeby dojechać do niektórych zakrętów na Nurburgringu wspinaliśmy się po szutrowych, bardzo mokrych podjazdach. Naprawdę, bardzo dobre auto.

Podsumowując, jeśli kochacie motoryzację, ale lubicie też popedałować na rowerze – to Rad am Ring jest pozycją obowiązkową. Niesamowite miejsce pokonane dodatkowo na rowerze – coś pięknego. Polecam każdemu. Ja za rok wracam i robię czas poniżej godziny i tym razem już nie schodzę z roweru ani się nie zatrzymuję! Ogień!

A gdybyście byli ciekawi 24h wyścigu, to najlepsza osoba zrobiła 25 kółek… 25 razy pod tę górę!!! Szok! Tegoroczny rekord to 31 minut pętla – pewnie byłby lepszy gdyby nie fakt, że przez 20h padał deszcz… A oni wciąż z górek zasuwali po 110 km/h! Szacunek!

P.S.: wracając z Ringu wstąpiliśmy jeszcze na Hockenheim, gdzie było GP Niemiec! O tyle piękna sprawa, że tego dnia Robert Kubica zdobył 1 pkt po powrocie do F1. Brawo!














Zdjęcia Łukasz Elszkowski
Tekst Bartłomiej Urban

Leave A Comment