Mercedes-Benz X 350 d 4MATIC – AUTO TEST

15 kwietnia 2019
tekst: Patryk Rudnicki, zdjęcia: Bartosz Kowalewski
Mercedes-Benz X 350 d 4MATIC

Ciężki, mocny, trochę udawany - Mercedes Klasy X próbował zawojować moimi uczuciami

Wychodzisz o 22 do samochodu. Jest ciemno, temperatura bliska zeru, więc uruchamiasz automatyczną klimatyzację celem ogrzania kabiny oraz cichutko puszczasz muzykę już monotonnie grającego trochę o tej porze radia. Wyszło niefortunnie, bo musisz skoczyć do nocnej apteki – Twoja druga połowa dostała bowiem nieznośnej migreny i coś należało z tym zrobić. Nie jesteś sam – Twój mechaniczny przyjaciel dba bowiem o komfort termiczny, zupełnie nieświadomie dokładając sporą cegiełkę w pomocy wariującej powoli lubej…


Ten wstęp nie jest bez powodu. Mam świadomość, że 80% ludzi traktuje swoje pojazdy na zasadzie „to zwykła maszyna – wymagam zatem, by działała i dowoziła mnie tam, gdzie tego chcę”. Reszta natomiast, zawierająca się w tych 20%, podchodzi do samochodu w nieco inny sposób. Tankuje go z myślą karmienia, sprząta z myślą uczynienia go czystym i pachnącym, a użytkując go bierze pod uwagę jego maniery i przyzwyczajenia. Samochód jest bowiem częścią rodziny lub inaczej mówiąc: może być częścią rodziny, bo pokonując nim tysiące kilometrów, przyzwyczajamy się do jego użytecznych obrotów, a wytartą kierownicę zaczynamy akceptować. Z testowanym dziś Mercedesem Klasy X spędziłem w sumie prawie 2600 kilometrów, zużyłem kilka pełnych baków, odwiedziłem koniec Polski przy ukraińskiej granicy oraz pojeździłem w różnych warunkach terenowo-pogodowych. Czy duży pickup z emblematem niemieckiego producenta kupił moje uczucia?


Tak, przyzwyczaiłem się do niego, do tego stopnia, że zacząłem o nim ciepło myśleć. Do wymagających rozmiarów można się przyzwyczaić, system COMAND bywa mało intuicyjny, ale da się z niego korzystać, a środkowy podłokietnik był dla mnie za bardzo odsunięty do tyłu, niemniej zaakceptowałem to. Cały czas szukałem zastosowania dla otwieranej środkowej części tylnej szybki (służyła mi jako naturalna wentylacja kabiny – nie generowała bowiem nadmiernego hałasu), a jedynym tak naprawdę elementem, który ciężko mi było puścić w niepamięć, była trzeszcząca okolica drzwi pasażera. Nie udało mi się jednak namierzyć winowajcy całego dyskomfortu akustycznego. No dobra, materiały wykończeniowe były w większości twarde, choć nieźle spasowane, a zawieszenie na krótkich poprzecznych nierównościach trochę hałasowało. W porządku, ale to pickup – samochód w założeniu do pracy, o charakterze użytkowym. Jego zadaniem nie jest dostarczanie wysublimowanych odczuć związanych z ponadprzeciętnym komfortem czy masaż schorowanego kręgosłupa. Mając to w pamięci, winniśmy być więcej niż tylko zadowoleni. Już mówię dlaczego…

Do testu Klasy X podchodziłem z pewną rezerwą i ograniczonym zaufaniem. Mając bowiem w głowie długą trasę jaką zdecydowałem się pokonać, przed oczami stanęła mi raczej mało aerodynamiczna sylwetka niemieckiego zawadiaki, konstrukcyjne pokrewieństwo z Nissanem Navarą i duży silnik V6 raczący się nie najmniejszymi wartościami oleju napędowego. Myliłem się, chyba w każdej możliwej kwestii…



Jednostka napędowa to największa różnica względem przytoczonego „Japończyka”. Jej brzmienie to solidny gang sześciu cylindrów, któremu skorzy będziemy zaufać, a oznaczenia na błotnikach podkreślają fakt, że pod maską nie ma 2.3-litrowego „czterocylindrowca”. Z dobrych wiadomości: mamy do wykorzystania 258 koni mechanicznych i górę momentu obrotowego w postaci 550 niutonometrów, i to czuć. Samochód zdecydowanie nie jest ospały i całkiem żwawo nabiera prędkości, nie będąc przy tym nadmiernie spragnionym, bo średnie 9 litrów z całego dystansu testowego uważam za naprawdę przyzwoity wynik. Oczywiście szaleństwa po zakrętach nie są wskazane, bowiem niemiecki pickup odznacza się raczej „bujającą” charakterystyką zawieszenia (był tryb Sport, ale nie wiem po co). Ma to również swoją zaletę – samochód jest całkiem komfortowy, a z tak bogatym wyposażeniem jak brązowy egzemplarz testowy, dystans 640 kilometrów z jednym dłuższym postojem zaczyna być przysłowiową bułką z masłem. Należy tylko pamiętać, że w kręcenie skórzaną kierownicą trzeba włożyć trochę siły. Nieco „luźniej”, subiektywnie, jest w trybie Comfort, niemniej jednak przyjmijmy do wiadomości fakt, że pickup nie jest samochodem dla mięczaków. Jazda terenowa? Dobra, w terenie czuję się jak niedźwiedź w dużej aglomeracji – co najmniej niepewnie, ale pokonałem wiele dróg szutrowych, leśnych i usłanych dużymi kamieniami. X 350 d 4MATIC sprawiało wrażenie niewzruszonego, jakbym to ja dla niego był wspomnianym mięczakiem i pewnie tak było. Na swoją obronę mam tylko niekompetencję w takich warunkach oraz totalną dzicz dookoła, w której, pomimo jej bezapelacyjnego uroku, nie chciałem zostać. Asystent zjazdu ze wzniesienia się jednak przydał, bardziej bezkompromisowe ustawienia napędu 4MATIC również, choć tylko raz na poważnie.

Wniosek może być tylko jeden: zasięg na jednym zbiorniku wynoszący blisko 700 kilometrów i całkiem kulturalne zachowanie przy prędkościach autostradowych pokazały, że topowa Klasa X potrafi z siebie wydobyć dużo samochodu osobowego, a użyteczność w terenie jest przyjemnym dodatkiem, który gwarantuje poczucie bezpieczeństwa i tak na recenzowaną wersję pickupa ze Stuttgartu patrzę. Czuć w nim pewnego rodzaju pewność, solidność i mocny charakter. Samochód, którym spokojnie można wybrać się na pełną wrażeń i przemyśleń wycieczkę, ale torby podróżne będą musiały jechać z tyłu, nie na pace. Testowany „iks” pokazuje zatem, że auto użytkowe wcale nie musi służyć wyłącznie na budowach lub budować ego swojego właściciela. Takie samochody można zwyczajnie lubić. Pytanie tylko, jaki ekonomicznie sens ma kupno tak bogato wyposażonego pickupa?

Na koniec zagadnienie, które szczególnie dla mnie jest istotne: czy Mercedes X 350 d 4MATIC, jak rzecze tytuł niniejszego artykułu, z powodzeniem kupił moje uczucia? Cóż, mięty do niemieckiego pickupa nie poczułem, ale jazda tym samochodem zalicza się bez wątpienia do ciekawych doświadczeń. Techniczne podsumowanie Klasy X już znacie, a mnie cały czas zastanawia kwestia grupy docelowej na to auto. Nie zagłębiając się w szczegóły można by powiedzieć, że to pickup klasy premium, więc musi kosztować więcej niż konkurencja, ale inaczej ubrana Navara z emblematem Mercedesa za ponad 40 tysięcy złotych więcej? Jasne, takiego wykończenia nie spotkamy u rywali, wyciszenie kabiny stoi również na przyzwoitym poziomie i dostajemy bogatsze wyposażenie, a koronnym argumentem za „iksem” jest omawiany tutaj silnik V6. Taki dostaniemy jeszcze tylko w Volkswagenie Amaroku, ale dobrze sytuowany kierownik budowy, z firmą, która ma osiągnięcia i stos zleceń, w Volkswagenie? No właśnie, ciekawy jestem podejścia klientów w tym segmencie, czy emblemat na masce naprawdę ma tutaj znaczenie…

Patryk Rudnicki

DANE TECHNICZNE Mercedes-Benz X 350 d 4MATIC
Silnik / Pojemność diesel / 2987 cm3
Układ / Liczba zaworów V6 / 24
Moc maksymalna 190 kW (258 KM) / 3400 obr./min
Moment obrotowy 550 Nm / 1400-3200 obr./min
Zawieszenie przód wielowahaczowe
Zawieszenie tył wielowahaczowe
Napęd 4x4
Skrzynia biegów automatyczna, 7 biegów (7G-TRONIC PLUS)
Prędkość maksymalna 205 km/h
Przyspieszenie 0-100 km/h 7,9 s
Zużycie paliwa (miasto/trasa/mieszany) wg. producenta: 10,3-10,0 / 8,3-8,1 / 9,0-8,8 l/100 km
nasz test: 10,3 / 7,7 / 9,0 l/100 km
Długość / Szerokość / Wysokość 5340 / 1920 / 1819 mm
Rozstaw osi 3150 mm
Masa własna / Dopuszczalna 2249-2389 / 3250 kg
Bagażnik w standardzie powierzchnia skrzyni ładunkowej: 2466 m2
Bagażnik po złożeniu siedzeń -
Pojemność zbiornika paliwa 73 l
EKSPLOATACJA I CENA
Gwarancja mechaniczna b.d.
Przeglądy wg. wskazań komputera
Cena wersji podstawowej 166 788 zł brutto (135 600 zł netto) (X 220 d)
Cena wersji testowanej 213 528 zł brutto (173 600 zł netto) (X 350 d)

Wszelkie prawa do publikacji bez zgody redakcji zastrzeżone!

Leave A Comment