MINI John Cooper Works F56 – TEST

MINI John Cooper Works

Silny urwis

MINI stworzyło potwora. Prawdziwego dominatora. Na bazie sportowej odmiany Cooper S powstała rasowa odmiana John Cooper Works, która wznosi na nowy poziom osiągi w klasie małych hot hatchy. Podobno…

MINI John Cooper Works F56 to najmocniejsza odmiana jaka powstała w historii marki. Z mocą 231 KM pod maską (320 Nm) jest też najmocniejszy w klasie. Niemniejsze wrażenie robi maksymalny moment obrotowy, który jest dostępny już od 1250 obrotów na minutę! Tak dużą moc i moment przy tak niskich obrotach MINI JCW najnowszej generacji zawdzięcza zupełniej nowej dwulitrowej turbodoładowanej jednostce (B48, montowane też w nowych jednostkach BMW 30i lub 25i), która zastąpiła silnik 1.6 turbo opracowany wspólnie z koncernem PSA (Peugeot Societe Anonyme). Poprzednik R56 posiadał „zaledwie” 211 KM (w odmianie JCW GP 218) oraz 260 Nm (chwilowe 280 dzięki funkcji overboost) dostępne dopiero od 2000 obrotów. Różnica jest ogromna i to czuć. Nowe MINI JCW ciągnie od samego domu i nie ważne na jakim biegu jedziemy, zawsze jest gotowe żeby wystrzelić nas do przodu. I robi to naprawdę efektywnie.

Spora moc i napęd na przednią oś to niepokojące połączenie. MINI jednak poradziło sobie i z tym, i na suchym auto niesamowicie klei się do asfaltu. Prawdę powiedziawszy to jedno z tych aut, które trzymają się tak mocno na zakrętach, że boimy się przekroczyć granicę, aby zaczął uciekać nam tył (MINI jest w krytycznym momencie nadsterowne). Trakcja zawiodła nas mocno na mokrym, ale to głównie za sprawą wąskich (205 mm szerokości) opon zimowych. Tego typu ogumienie na wilgotnym asfalcie, którego temperatura jest bliska 8-10 stopni zachowuje się źle na każdym samochodzie, więc to nie wina MINI, a pogody.

Nowe MINI JCW może być wyposażone zarówno w manualną, 6-cio biegową przekładnię jak i automatyczną o tylu samych przełożeniach (steptronic). Do testów przypadła nam ta druga wersja, która zaskakująco dobrze radzi sobie w tym aucie. Reakcja na gaz czy redukcję jest bardzo szybka, a przecież to nie jest dwusprzęgłowa przekładnia. Mimo wszystko z „patykiem” zabawa byłaby jeszcze lepsza.

MINI John Cooper Works

MINI John Cooper Works

No właśnie, zabawa. W MINI nigdy nie chodziło głównie o osiągi. Prawdę powiedziawszy, samochód mógłby być dwa razy słabszy, a wciąż byłoby to genialne MINI. Dlaczego? Odpowiedz jest bardzo prosta i widnieje chociażby w sloganie firmy brzmiącym „Gokartowa frajda z jazdy”. To nie są puste frazesy ludzi z marketingu. MINI, i to nie ważne czy John Cooper Works czy podstawowy One, prowadzi się fantastycznie. Precyzja układu kierowniczego, sztywność zawieszenia i hamulce – wszystko gra ze sobą w tak idealny sposób, że ciężko to opisać – to trzeba poczuć. Oczywiście, odmiana JCW wznosi to wszystko na jeszcze wyższy poziom, tracąc nieco na komforcie. Ale ten w MINI zawsze był na drugim planie i bardzo dobrze.

Wróćmy ponownie do zabawy. Jedną z kolejnych zalet tego małego potworka jest ścieżka dźwiękowa, jaką gra wydech z dwoma centralnie umieszczonymi końcówkami. Już po zimnym odpaleniu samochód głośnym pomrukiem daje po sobie poznać, że to nie jest zwykła, cywilna wersja. Lekkie przegazowanie wyzwoli większą chrypę i lekkie strzały. Podczas jazdy wydech fantastycznie basowo mruczy, a podczas szybkiej jazdy przy zmianie biegów usłyszymy jeszcze donośniejszy strzał. Odgłos ten słychać dobrych kilkaset metrów dalej. Ale to jeszcze nie koniec, bowiem jak wydech się rozgrzeje, to przy każdym odpuszczeniu gazu z rur wydobędzie się dźwięk przypominający prażącą się kukurydzę. Coś jak małe wybuchające petardy. Wszystko to zawdzięczamy kroplom benzyny, które palą się w układzie. Fantastyczne! Działa tylko w trybie Sport lub w manualnym/sportowym ustawieniu skrzyni. Jeśli komuś jednak to za mało, to zawsze może zamówić opcjonalny wydech z pilotem, który otwiera klapki. Doznania są podobno niesamowite.

MINI John Cooper Works potrafi też zmieniać nieco charakter za sprawą trzech trybów: Green, Normal i Sport. Pierwszy z nich jest najbardziej ekonomiczny, a drugi sportowy. Różnica w reakcji na gaz pomiędzy skrajnymi ustawieniami jest przeogromna, aż ciężko poznać, że jedziemy tym samym samochodem. Nie jeździliśmy za długo w ustawieniu Green (prawdę powiedziawszy, jeździliśmy może z 30 s i szybko wróciliśmy do strzelającego Sporta, który marnuje paliwo dla zabawy), więc nie powiemy jak on wpływa na spalanie. Możemy za to stwierdzić, że jeżdżąc naprawdę szybko i agresywnie po mieście, strzelając non stop wydechem i będąc zawsze pierwszym ze świateł spalanie nigdy nie przekroczyło nam 13 litrów. Wydaje się dużym wynikiem, jak na tak małe autko, ale musicie pamiętać, że posiada aż 230 KM. I naprawdę jest szybkie.

Do pierwszej setki auto z automatyczną przekładnią katapultuje się w czasie 6,1 sekundy! Wszystko to dzięki procedurze startu, która została zaadaptowana z samochodów BMW. Bez niej wynik jest bliższy 7 sekund, ale to wciąż super czas. Według naszych pomiarów czas 0-100 km/h wynosi 6,4 sekundy, ale asfalt był lekko wilgotny, temperatura była niska (5 stopni), a na kołach zamontowane były wąskie zimowe opony. To zaowocowało sporym uślizgiem i stratą, pewnie dobrych 0,3 sekund. Jak nie więcej. Sprawdziliśmy też przyśpieszenie od 100 do 200 km/h i trochę się, niestety, zawiedliśmy, bowiem czas to 17,7 sekundy. Dla porównania, VW Golf GTI Performance, ważący 180 kg więcej hot hatch o mocy 230 KM i z automatyczną przekładnią DSG potrzebuje 0,1 s mniej niż MINI John Cooper Works. Spodziewaliśmy się przewagi MINI na poziomie 1 sekundy, co w przypadku przyspieszenia 100-200 jest już znacząca różnicą. Imponujący jest też vmax MINI – 246 km/h.

Na pierwszy rzut oka, różnice wizualne pomiędzy wersją MINI John Cooper Works a Cooper S są niezauważalne. Obie odmiany mają spory spojler, pasy przez karoserię, wlot na masce czy dwie końcówki wydechu zamontowane centralnie. MINI JCW różni się, poza oczywiście licznymi emblematami, przede wszystkim dużo bardziej agresywnym przednim zderzakiem. Poza tym najmocniejsza wersja posiada zdecydowanie większe i bardziej wydajne hamulce (330-milimetrowe tarcze z 4-tłoczkowymi zaciskami Brembo). W porównaniu do poprzedniej generacji, nowy MINI zmienił się dość znacznie. Światła są jeszcze większe, a samochód po raz kolejny urósł o parę milimetrów. Patrząc na JCW można by pomyśleć, że to zabawka, a nie prawdziwe auto. Znajdzie się też miejsce do ponarzekania: wspomniany wcześniej wlot na masce to atrapa…

Kabina MINI to prawdziwy popis projektantów. Wszystko, absolutnie wszystko od startera, przez przyciski na dachu, a na wielkimi okrągłym podświetlanym ekranie na środku kończąc jest modne. Jakość materiałów oraz spasowanie to klasa sama dla siebie i powoli rozumiemy, dlaczego te auta są tak cholernie drogie. Fajnym rozwiązaniem jest możliwość zmiany podświetlenia nastrojowego w kabinie, które poza listwami i okolicą nóg zmienia się również na tym wielkim okrągłym czymś na środku. Czymś, bowiem w poprzedniej generacji był tutaj prędkościomierz, a teraz to już tylko element dekoracyjny, w środku którego mamy umieszczony wyświetlacz. Całym menu sterujemy za pomocą iDrive znanego z modeli BMW (można nawet po nim pisać). Jeśli mielibyśmy się do czego przyczepić to do foteli: widzielibyśmy tutaj nieco bardziej rasowe kubły.

O ilości miejsca nie ma co pisać, bowiem tego poza przednią częścią po prostu nie ma. Z tyłu usiądą jedynie dzieci, a do bagażnika zmieszczą się dwa plecaki. Fotele są bardzo wygodne, a pozycja za kierownicą wygodna, ale początkowo ciężka do przyzwyczajenia się. Szyba przednia jest bowiem n zamontowana niemal pionowo i czujemy się jak w jakiejś ciężarówce, a nie w małym MINI. Ciężko jest nawet dosięgnąć do lusterka środkowego! Dużym plusem jest też genialnie leżąca w dłoni kierownica!

MINI John Cooper Works

MINI John Cooper Works

Szkoda, że MINI jest tak drogą marką. Podstawowa cena za odmianę John Cooper Works to 129 700 zł, za wersję z manualną przekładnią. Dopłata do automatu to 8 160 zł. W takich kwotach możemy już kupić dużo mocniejsze i szybsze hot hatche takie jak np. Seat Leon Cupra 290. Co gorsza, MINI JCW, mimo tak wysokiej ceny, wcale nie jest w pełni wyposażone. Dopłacać musimy nawet za takie rzeczy jak czujniki parkowania (dodatkowe 3 485 za przód + tył ), komputer pokładowy (706 zł) czy elektrycznie składane lusterka (1 500 zł). Nawigacja, klimatyzacja dwustrefowa czy kamera cofania też powinny być w standardzie, ale nie w MINI. Tutaj trzeba kolejno dołożyć 3 529 (lub 6 881 za wersję z dostępem do Internetu), 1 985 zł oraz 1 632 zł. W ten sposób konfigurując MINI John Cooper Works bardzo łatwo przekroczyć 150 000 zł! A to już cena wyższa niż genialny w pełni wyposażony Civic Type R…

MINI John Cooper Works nie tylko osiągi wznosi na nowy poziom, ale również przyjemność z jazdy. Wygląd, styl, wykonanie, prowadzenie, dźwięk wydechu – to wszystko jest ze sobą tak idealnie połączone, że jesteśmy w stanie stwierdzić, że to jeden z najlepszych przednionapędowych aut na świecie. Z pewnością najlepszy w klasie. Tylko ta cena…

Dokładne pomiary MINI John Cooper Works F56 znajdują się TUTAJ

DANE TECHNICZNE MINI John Cooper Works F56 – TEST
Silnik / Pojemność turbobenzyna / 1998 cm³
Układ / Liczba zaworów R4 /16
Moc maksymalna 170 kW (231 KM) przy 5200–6000 obr/min
Moment obrotowy 320 Nm / 1250–4800 obr/min
Zawieszenie przód kolumny MacPhersona
Zawieszenie tył wielowahaczowe
Napęd przedni
Skrzynia biegów automatyczna, 6 biegów
Prędkość maksymalna 246 km/h
Przyspieszenie 0-100 km/h 6,1 s (zmierzone 6,4 s)
Zużycie paliwa (miasto/trasa/mieszany) 12 / 8 / 10,5 (l/100 km)
Długość / Szerokość / Wysokość 3874 / 1727 / 1414 mm
Rozstaw osi 2538 mm
Masa własna / Dopuszczalna 1220 / 1700 kg
Bagażnik w standardzie 211 l
Bagażnik po złożeniu siedzeń brak danych
Pojemność zbiornika paliwa 44 l
EKSPLOATACJA I CENA
Gwarancja mechaniczna 2 lata
Przeglądy według wskazań komputera
Cena wersji podstawowej 129 700 zł
Cena wersji testowanej ok 170 000 zł

Wszelkie prawa do publikacji bez zgody redakcji zastrzeżone!

Leave A Comment