Poznań Motor Show 2016 – relacja

Poznań Motor Show 2016

Feeria kolorowych świateł, lśniące niczym szklany blat karoserie pojazdów i atrakcyjne hostessy – bramy (zabrzmiało górnolotnie) targów motoryzacyjnych w Poznaniu Anno Domini 2016 zostały otwarte… I już zamknięte. Trzeba przyznać, iż wystawcy na tegorocznym salonie całkiem nieźle się spisali i wcale nie mówię wyłącznie o atrakcyjnym stanowisku Ferrari, którego samochody niemal zawsze podnoszą ciśnienie, czy nobliwych, trzech Rolls-Royce’ach – w tym roku kilka poznańskich hal obrodziło bowiem w robiące wrażenie premiery. O punktach zainteresowania potencjalnych klientów mieliście już okazję przeczytać na „autowizyjnych” łamach, natomiast jakie refleksje wywołały targi same w sobie?


Biorąc pod uwagę obecność dwunastocylindrowego BMW M760Li xDrive w macie, stojącego gdzieś na uboczu Lamborghini Aventadora, równo poustawiane modele Porsche (m.in. z nowym 718 Boxsterem) tudzież czerwone jak płatek róży Audi R8, odbiór zdecydowanie był pozytywny, ale nie chodziło wyłącznie o plujące mocą motoryzacyjne bestie czy kosztowne do granic zdrowego rozsądku pojazdy. Drugą stronę poznańskiego medalu stanowiły bowiem samochody „na co dzień”, auta często widywane w irytujących korkach z nazwami, które spowszedniały (lub niekoniecznie) jak wieloziarnisty chleb spożywany na śniadanie. Mieliśmy więc nowego Tiguana (nie wiem czy nie najważniejszy spośród tych „codziennych” samochód), KIĘ Optima w odmianie kombi (w Poznaniu można było również zobaczyć 245-konną wersję GT danego modelu), ciekawie zapowiadającą się KIĘ Niro czy funkcjonalnego Citroёna Spacetourer, który walory praktyczne łączy z dość atrakcyjną, acz nie zaburzającą linii typowego auta dostawczo-osobowego stylistyką. Rozpraszających uwagę elementów było jednak znacznie więcej…

Najwyższej próby materiały, nowoczesna technologia i przestronność BMW serii 7, ideologicznie porywająca kabina pasażerska nowego Volvo S i V90, obiecujący coś ugrać na rynku Jaguar F-Pace czy może po prostu uporządkowane, trochę nudnawe, acz porządne samochody niemieckiego Volkswagena oraz czeskiej Škody? Przekrój możliwości, jak się okazało, był całkiem spory i nie ulega żadnym wątpliwościom fakt, iż niektórzy wystawcy starali się utrzymać równie wysoki poziom co rok temu, np. Mercedes prezentując m.in. AMG GT, nową Klasę E, wciąż obleganą Klasę S (najwyraźniej chęć pozostawienia lekkiego zmęczenia i pokonanego w kilka godzin dystansu gdzieś za sobą [czyli na kanapie niemieckiej limuzyny] była niezwykle kusząca) czy śnieżnobiałą Klasę S w odmianie kabriolet lub stanowisko dealera firmy Mercedes „Duda-Cars”. Nowa Elantra, debiutujący Ioniq, nieźle zapowiadające się, nowe wcielenie KII Sportage (KIA naprawdę się postarała w tym roku), luksusowe Audi Q7, świeżo debiutujące Q2 czy wciąż spoglądające Rolls-Royce’y, które zdawały się mówić: „Jesteśmy tutaj, widzisz nas, ale nas nie dotkniesz” – zmęczenie pod koniec dnia mogło tradycyjnie świadczyć o tym, że Poznań Motor Show 2016 było warte zainwestowania sił, czasu przeznaczonego na sen oraz pieniędzy na dojazd.

Na koniec refleksja, przy znakomitej kawie serwowanej z barku niemieckiego Audi – który samochód zasłużył na miano auta targów? Subiektywnie wybór niełatwy, okraszony pewnymi wątpliwościami oraz niezdecydowaniem wynikającym z tak wielu interesujących oraz, na pozór, wartościowych pojazdów. Ostatni łyk kremowego napoju przynosi jednak werdykt – zjawiskowy, niecodzienny, wykończony jak łoże Sułtana Brunei i koncepcyjny DS Divine, a także granatowe, stylistycznie przyczajone i sporo obiecujące Maserati Levante (swoją drogą egzemplarz wystawowy podobno dosyć szybko znalazł potencjalnego kupca…). Oddaję naczynie i z nieco gorzkim pytaniem w głowie: „Dlaczego w dniu prasowym organizator po raz kolejny przewidział możliwość kupna biletów?”, idę jeszcze raz obejrzeć „Włocha” z trójzębem…





Tekst: Patryk Rudnicki
Zdjęcia: Bartłomiej Urban i Bartosz Kowalewski

Leave A Comment