Hamowanie silnikiem – poradnik

12 listopada 2015

Przy okazji ostatniego długodystansowego testu chciałbym poruszyć bardzo ważny temat jakim jest hamowanie silnikiem inaczej zwane hamowanie biegami. Na dystansie 3200 km, aż 460 z nich pokonałem zupełnie za darmo, to jest nie zużywając ani kropelki paliwa. Jak to zrobiłem? Oczywiście, używając metody wspomnianej wcześniej.

Hamowanie silnikiem to nie jest żadna magia czy mit. To nie jest też prosty trik, przez który inni Cię znienawidzą jak to głoszą durne reklamy w Internecie. Hamowanie silnikiem to metoda polegająca na wytracaniu prędkości pojazdu za pomocą umiejętnego redukowania biegów. Z oddali widzimy przykładowo czerwone światło lub inną przeszkodę, to nie jedziemy do końca i dopiero przed skrzyżowaniem hamujemy, tylko zdejmujemy nogę z gazu i w odpowiednim momencie redukujemy biegi. Ważne jest tutaj słowo „umiejętne” bowiem, owszem, można jechać powiedzmy 90 km/h na piątym biegu i wrzucić dwójkę, jednak wiąże się to z ogromnym szarpnięciem i niepotrzebnym wyciem jednostki, której obroty pewnie wskoczą gdzieś pod czerwone pole. Aby zrobić to płynnie, należy powoli redukować po jednym biegu nie doprowadzając przy tym do sytuacji gdzie samochód będzie się dławił czy wręcz przygasał. Znamy swoje pojazdy, więc wiemy przy jakiej wartości należy wrzucić wyższe lub niższe przełożenie. Oczywiście przy hamowaniu silnikiem, spokojnie możemy się wspomagać hamulcem nożnym.

Tak nie robimy

Należy też pamiętać, aby kategorycznie nie hamować silnikiem na zakręcie (nie redukować biegów), jeśli już to przed albo po nim. Mocne szarpniecie na łuku może doprowadzić do naprawdę niemiłych konsekwencji. To samo tyczy się jazdy po śniegu czy lodzie. Zbyt gwałtownie redukując jadąc samochodem z tylnym napędem możemy wywołać poślizg tylnej osi. Dodatkowo, nigdy nie jeździmy na luzie i to już nie ma znaczenia czy na prostej czy na zakręcie. W razie jakiejkolwiek sytuacji podbramkowej nie będziemy w stanie szybko zareagować.

Renault Megane Grandtour 1.6 dCi Limited

Na trasie 3200 km, aż 460 pokonaliśmy zupełnie za darmo

Oszczędzamy nie tylko paliwo

Hamowanie silnikiem to nie tylko metoda na ograniczenie zużycia paliwa, to też poprawa bezpieczeństwa i płynności ruchu. Jadąc i przewidując nie powodujemy bezsensownego gwałtownego hamowania i przyśpieszania, tylko komfortowo się poruszamy. Dodatkowo, oszczędzamy na częściach eksploatacyjnych, takich jak klocki i tarcze hamulcowe. Niektórzy twierdzą, że wadą tej metody jest nadmierne zużywanie się sprzęgła. Oczywiście, jeśli nieumiejętnie redukujemy biegi czy też jeździmy na półsprzęgle to w efekcie zepsujemy sprzęgło bardzo szybko, ale jeśli wiemy jak to robić to zużycie będzie tylko minimalnie większe. Redukcja to nic innego jak zmiana biegu. Dodatkowo hamowanie silnikiem wraz z hamulcem jest skuteczniejsze niż hamowanie samym hamulcem nożnym i wciśniętym sprzęgłem.

Wracając do wstępu, na trasie 3200 km, 460 z nich pokonałem hamując silnikiem. Zakładając że paliwo kosztuje 4 zł i 50 gr, a moje średnie spalanie wyniosło 4,7 litra, to zaoszczędziłem przynajmniej (4,7 * 4,6 *4,5) 97 zł i 29 gr (gdyby nie jazda z hamowaniem silnika, to spalanie wyniosło by 5.5 l, a wtedy oszczędność to już ponad 113 zł!). Moim zdaniem to ogromna oszczędność, a za te extra 100 zł można pójść na naprawdę dobry obiad i to dla 3 osób.

Jazda na luzie to nie hamowanie silnikiem

Dojeżdżanie na luzie to nie to samo co hamowanie silnikiem. Podczas jazdy na luzie samochód pali nam od 0.5 do 2 litra paliwa na każdą godzinę. Dodatkowo samochód potrzebuje wtedy mocniejszego użycia hamulca, bowiem prędkości nie wytraca silnik tylko opory powietrza. No i na koniec to, o czym już pisałem czyli brak możliwości zapanowania nad samochodem w przypadku nagłej utraty przyczepności, np. na zakręcie. Ogólnie sprzęgło powinno służyć tylko do ruszania i zmieniania biegów.

Techniki rajdowe a hamowanie silnikiem

W sporcie motorowym bardzo znaną techniką jest „heel and toe” (z angielskiego pięta i palec) czyli tak zwane hamowanie z międzygazem (niektórzy mówią przygazówką). Polega to na jednoczesnym użyciu hamulca nożnego oraz hamowania silnikiem. Ze względu na typ skrzyni biegów, które nie mają synchronizatorów (urządzenie mające na celu wyrównaniu prędkości obrotowych wałka głównego i osadzonego na nim koła zębatego danego biegu), w momencie redukcji należy dodać gazu, aby bieg wszedł gładko i bez zgrzytów. W cywilnym seryjnym aucie taka metoda jest, po pierwsze, niepotrzebna, ponieważ mamy synchronizatory, a po drugie, utrudniona, ponieważ przeszkadza nam w tym układ pedałów, gdzie gaz jest zazwyczaj osadzony za głęboko oraz za blisko hamulca.

Poniżej pokaz umiejętności legendy Formuły 1, Ayrtona Senny:

Hamowanie silnikiem z automatyczną skrzynią biegów

Teoretycznie hamowanie silnikiem z automatyczną przekładnią nie różni się zupełnie niczym od używania go z manualem. Praktycznie wszystkie skrzynie dwusprzęgłowe działają tak samo, a jedyna różnica będzie w przypadku zwykłego automatu. Tutaj ze względu na mały poślizg przekładni hydrokinetycznej paliwo zostanie podane szybciej niż w przypadku przekładni ręcznej. Z automatem może być nawet prościej, bowiem większość konstrukcji po odpuszczeniu gazu, sama będzie redukowała biegi w dół, jeśli obroty spadną poniżej określonej wartości. Większość skrzyni zautomatyzowanych ma też możliwość manualnej zmiany biegów za pomocą lewarka czy też dodatkowych manetek. Ja wiem, że to się kompletnie mija z celem posiadania automatu – nie po to płaciłem extra za skrzynię automatyczną, żeby ręcznie zmieniać! Jednak jeśli ma to przynieść realne korzyści w postaci zaoszczędzonych pieniędzy? Trzeba tylko uważać na nowe samochody z trybem tak zwanego „żeglowania”, kiedy po odpuszczeniu gazu samochód sam ustawia luz w skrzyni, przez co pokonamy większy dystans bez ingerencji gazu. Zazwyczaj jednak wystarczy musnąć hamulec, aby wbił się niższy bieg, a my dalej hamujemy silnikiem.

Jazda motorem i hamowanie silnikiem

Każdy kto jeździ motorem wie, że hamowanie silnikiem to obowiązkowy styl jazdy. Skrzynie biegów w motorach działają bardzo podobnie jak przekładnie sekwencyjne w rajdówkach czyli nie możemy powiedzmy z piątego biegu wbić od razu luzu tylko musimy kolejno redukować, aby w końcu wbić wyczekiwany luz. Dlatego też dojeżdżanie na wciśniętym sprzęgle, a dopiero podczas postoju kopanie w skrzynię aż nam się uda wbić upragnioną jedynkę nie dość, że wygląda głupio to jest nie efektywne. W motorze dodatkowo należy dodać gazu przy redukcji, bowiem w przekładni nie ma synchronizatorów czyli musimy korzystać z metody „heel and toe” opisanej parę akapitów wyżej. Oczywiście, można to zrobić bez tego, jednak to niepokojące stukanie nie bierze się z niczego, więc jeśli nie chcemy odwiedzać mechanika zbyt często, warto stosować międzygaz.

Hamowanie silnikiem obowiązkowe w górach!

O ile w trasie czy w mieście jest to dobra rada, tak w górach hamowanie silnikiem jest OBOWIĄZKOWE. W terenach górzystych, gdzie drogi często prowadzą długimi serpentynami w dół naszym jedynym rozwiązaniem jest hamowanie silnikiem. Powtarzam, to nie jest rada, to jest rozkaz. Spróbujcie zjeżdżać kilka kilometrów w dół na ciągle wciśniętym hamulcu – to jest katorga dla całego układu. O ile macie dobre klocki i tarcze hamulcowe, tak przy takim stylu zagotujecie płyn hamulcowy, a to już krok od tragedii.

Nie dla każdego silnika

Niestety, hamowanie silnikiem nie będzie efektywne dla każdego samochodu. Wszystkie starsze pojazdy wyposażone w typ silnika gaźnikowego nie mają zaworu hamowania silnikiem, dlatego też ta technika się nie sprawdzi (co nie oznacza żeby nie hamować tak, ponieważ oszczędzimy hamulce, tylko nie wpłynie to na mniejsze spalanie). Nowe konstrukcje automatyczne przestają podawać paliwo do silnika w momencie kiedy puścimy gaz i oczywiście nie wbijemy luzu na przekładni. Na szczęście, silniki gaźnikowe to dziś już przeszłość i nie stosuje się ich w nowych samochodach, a jedynie trafimy na nie w przypadku jednośladów (np chińczyki do 125 ccm).

Hamowanie silnikiem w mieście

Pozostaje jeszcze kwestia hamowania silnikiem w mieście. O ile w trasie jest to naprawdę proste i łatwo przewidzieć i zwolnić, tak w mieście wystarczy, że zrobimy lukę dłuższą niż 5 metrów, a już wjedzie w nią kilka samochodów, zmuszając nas oczywiście do użycia hamulca. Jest nawet bardziej niż pewne, że taki ktoś wjedzie i od razu nam zahamuje przed maską, ponieważ zorientuje się, że za szybko jechał. Taka prawda, że pęd w jakim żyjemy nie pozwala nam płynnie się poruszać. Nie raz już miałem sytuację, że dojeżdżając do świateł płynnie dohamowując silnikiem, widziałem jak zdenerwowany pracuś siedzi mi na dupie tak blisko, że nie widziałem nawet jego świateł… W lusterku wstecznym widzę jak macha rękami myśląc że za pomocą ich mocy przesunie mnie do przodu. Tylko nigdy nie rozumiem po co, skoro i tak pali się czerwone światło? Przecież czy będę jechał szybko i w ostatniej chwili zahamuję szybko, czy też będę płynnie używał silnika, to zatrzymam się dokładnie w tym samym miejscu!

Podsumowanie

Na koniec małe podsumowanie. Chcesz jeździć bezpieczniej, płynniej i oszczędzać pieniądze? Używaj metody hamowania silnikiem. Chcesz być królem szos, siedzieć każdemu na zderzaku, robić gwałtowne ruchy, wydawać więcej na paliwo, częściej odwiedzać mechanika oraz być może spowodować wypadek? Nie korzystaj z tej metody.

Wynik spalania widoczny na zdjęciu i wspomniany a materiale został uzyskany za pomocą TEGO SAMOCHODU.

Tekst i zdjęcia Bartłomiej Urban

9 Comments

Leave A Comment