Infiniti Q50 Sport 2.2d 170 KM AT – AUTO TEST

23 sierpnia 2015
tekst: Patryk Rudnicki, zdjęcia: Bartosz Kowalewski
Infiniti Q50 Sport 2.2d 170 KM AT

Próba japońskich sił

Klasa Premium – definicja tego określenia wydaje się być całkiem prosta, jednak wcale taka nie jest. Najwyższej jakości materiały i niesłychanie bogate wyposażenie tworzące wspólnie poczucie szeroko rozumianego luksusu, odpowiednia czyli wystarczająco mocna i elastyczna jednostka napędowa połączona z komfortowo działającą, automatyczną skrzynią oraz to poczucie, że finansowe ukłucie w postaci setek tysięcy złotych ma jednak wymierne przełożenie na produkt finalny. Jak widać, konkretne sprecyzowanie cech i elementów jakie winien posiadać samochód owiany tajemnicą wielkich pieniędzy, nie jest raczej wyjątkowo trudne. Problem zaczyna się nieco dalej, w momencie, kiedy głos zewnętrzny w postaci np. zorientowanego sąsiada, każe ustalić niewidzialną granicę tych najwyższych, motoryzacyjnych celów; granicę między tym, co ludzkie, a tym, co teoretycznie nadludzkie. Czy segment pojazdów Premium to naprawdę snobistyczny krąg zapatrzonych w środki finansowe robotów naszpikowanych elektroniką? Niby tak jest, jednak wcale tak być nie musi…


Lider?

Myślenie o samochodach za grubo wyglądające faktury pieniężne, zostało już nieco ukierunkowane i nie da się ukryć, że prym pod względem klasy, przyzwoitego obycia tudzież kultury w traktowaniu majętnego właściciela wiodą Niemcy (co wcale nie dowodzi, że średnia wieku tamtejszego społeczeństwa to 50+), ale uporządkowanie i dobre maniery to nie jedyny sposób na przyzwyczajenie do wykwintnie podawanego kawioru. No bo cóż powiedzieć o Japończykach (np. takim Infiniti), którzy wcale nie kryją, że ich produkty reprezentują najwyższą półkę motoryzacyjnej przyjemności, a europejskie koncerny opanowały niemal do perfekcji sztukę schematycznego myślenia?


Biorąc pod uwagę takie Infiniti Q50 – konkurenta niesamowicie popularnych i wciąż rozchwytywanych BMW serii 3 czy też Mercedesa Klasy C – nawet schemat pospolicie spędzonego dnia tudzież zwykłe przyzwyczajenie do tego, co już dobrze znane, nie powinny być powodem lakonicznego przekonania jakoby wspomniana limuzyna odznaczała się bezpłciowością. Wręcz przeciwnie – znakomite proporcje nadwozia, dynamiczne przetłoczenia, rysy agresywnego, choć możliwego do ułożenia stworzenia i 19-calowe felgi o kuszącym ludzką percepcję wzorze. Bardzo możliwe, że to pewnego rodzaju stylistyczne szaleństwo będące również domeną Lexusa, powodujące różnorakie kontrowersje i wymagające specyficznego wyczucia estetyki, jednak rozważać dwie ostentacyjnie wyeksponowane końcówki układu wydechowego oraz tworzące jedną całość, ale rozsiane po całej karoserii przetłoczenia w kategorii niepoważnego żartu, to jak stwierdzić, że bolid Nico Rosberga jest całkiem szybki. Niewykluczone, że Q50 mogłoby zdobyć pierwszą nagrodę w kategorii „świeży i chwytający za serce design”, ale prawdopodobnie nie byłoby to jakimś wielkim zaskoczeniem – limuzyna od Infiniti to bowiem „coś innego” (podobnie jak Lexus IS), całkiem odważnego i koncepcyjnie dopracowanego, ale czy wartego odrzucenia propozycji ze strony np. niemieckiego BMW? Będąc na etapie stylistyki może i tak…

Odczuwalna jakość

Otwierając drzwi białego, perłowego „Japończyka”, objawia swoje niechlubne oblicze pierwszy element, który w samochodzie tak wysoko pozycjonowanym absolutnie nie powinien się znaleźć – pociągnięciu klamki towarzyszy bowiem dźwięk zdecydowanie nie będący oznaką solidności. To detal – teoretycznie więc potencjalna klientela winna szybko o nim zapomnieć, ale nie tutaj, nie w samochodzie za blisko 226 000 złotych, którego otwieraniu towarzyszy dźwięk podrzędnego (z punktu widzenia eleganckiego mężczyzny w garniturze) Qashqai’a. Mając w głowie myśl, że klasa Premium to między innymi zawiła układanka szczegółów, poznajmy wnętrze agresywnie narysowanego Q50.


Po zamknięciu drzwi, odpowiednim ustawieniu elektrycznego i wygodnego fotela oraz szybkim sprawdzeniu bez wątpienia pieczołowicie dopracowywanych elementów kabiny pasażerskiej, nasuwa się przyjemna refleksja: jest bardzo dobrze, jakość użytych materiałów (subiektywnie) nieco lepsza niż w azjatyckim Lexusie, niemniej jednak to wciąż typowo japoński poziom, któremu do europejskiej konkurencji troszkę brakuje, zaś ogólne „czucie” samochodu jest całkiem pozytywne. Użyta w dość sporych ilościach skóra, brak jakichkolwiek niepokojących lub nawet denerwujących dźwięków czy niesamowicie bogate wyposażenie (co raczej zaskoczeniem nie jest) – Infiniti Q50 to pozytywne zaskoczenie w klasie Premium, ale rozpatrując jego kandydaturę do zajęcia garażowanego miejsca należałoby pamiętać, że to nieco innego rodzaju luksus i poczucie błogiego przekonania o znakomitym stanie finansów. Konkurent np. serii 3 z Monachium przypomina trochę mobilny i horrendalnie drogi komputer, który działa w sumie jak należy i wykonuje nasze polecenia, ale to wciąż „tylko” komputer. Poziom elektronicznego zaawansowania tytułowego Infiniti może robić wrażenie: system monitorujący pasy ruchu, rozpoznający znaki drogowe, kamera cofania o znakomitej rozdzielczości, adaptacyjny tempomat, asystent wspomagający manewr parkowania (np. podczas wyjazdu z miejsca parkingowego, kiedy nie zauważymy jadącego pojazdu, system automatycznie zahamuje Infiniti) czy dwa dotykowe ekrany działające na oprogramowaniu firmy Intel i budzące pewne wątpliwości (płynność działania pozostawia sporo do życzenia, a poza tym rodzi się pewne pytanie: czy warto było dodawać jeden wyświetlacz tylko dlatego, by wyodrębnić nawigację satelitarną?), jednak czy po tak wyglądającym „Japończyku” chcielibyśmy się spodziewać dużej dozy sztuczności?

Spokój w podróży

Odpowiedź wydaje się oczywista: oczekiwania wobec japońskiej limuzyny powinny mieć pokrycie w rzeczywistości (mówiąc przynajmniej teoretycznie), dlatego wymaganie angażująco skalibrowanego układu kierowniczego tudzież dostarczających radości własności jezdnych, nie jest raczej niczym zaskakującym. Pewnego rodzaju rozczarowanie pojawia się niestety już w momencie uruchomienia jednostki napędowej konstrukcji Mercedesa – 2.2-litrowy diesel jest co prawda w stanie ucieszyć swojego właściciela niskim zużyciem paliwa (poza terenem zabudowanym należy się liczyć z wynikiem ponad 6 litrów, natomiast w mieście ponad 8 litrów [najniższe odnotowane spalanie podczas testu wyniosło 5,4 litra, więc jazda o kropelce napakowanym elektroniką Infiniti jest jak najbardziej możliwa]), a jego moc i moment obrotowy (170 KM i równych 400 Nm) gwarantują przyzwoitą dynamikę, jednak dźwięk czterocylindrowego silnika woła wręcz o pomstę do nieba. Rzecz jasna po czterocylindrowej jednostce wysokoprężnej próżno się spodziewać ryku cylindrów i wewnętrznej chęci wyłączenia dobrze grającego systemu audio firmy BOSE, jednak klekot wspomnianego silnika bywa uporczywy i zwyczajnie może przynieść wstyd właścicielowi tak ze smakiem zaprojektowanego pojazdu (podobnie zresztą jak kluczyk, który jest właściwie kopią tych z samochodów Nissana, tylko otrzymał stosowny emblemat, a który potwierdza, że diabeł tkwi w szczegółach).


Jak Infiniti Q50 jeździ? Pomny raczej średniego pierwszego wrażenia, acz znakomitej i agresywnej stylistyki, nie mogłem zbyt wiele wymagać od japońskiego samochodu, choć wewnętrznie chciałem poczuć odrobinę emocji oraz pewnego rodzaju przywiązanie do konkurenta m.in. Audi A4. Zaskoczenia nie było – jak na markę pozycjonowaną w segmencie Premium przystało, Q50 dostarczało względnego spokoju, dzięki miękko pracującemu zawieszeniu również komfortu (choć świetnie wyglądające, 19-calowe felgi dawały czasem znać o swoim rozmiarze) i poczucie obcowania z dość wysokiej półki samochodem. Bardzo dobre wyciszenie kabiny pasażerskiej, świetne spasowanie materiałów wykończeniowych i płynnie działająca, 7-biegowa, choć delikatnie poszarpująca przekładnia – jazda Infiniti Q50 pozwalała zrozumieć na czym polega i jakimi prawami rządzi się wyjątkowy pod względem wizerunkowym segment Premium, jednak dziwne uczucie delikatnego zawodu nie dawało spokoju…

Q50 jako limuzyna, a nawet reprezentacyjny samochód kierownika wyższego szczebla sprawdzało się wyśmienicie, a co ze wspomnianymi emocjami? Konstruktorzy „Japończyka” wyposażyli go w kilka trybów jazdy: INDIVIDUAL, STANDARD, SNOW (przeznaczony oczywiście na zimę, bowiem reakcja na gaz jest dużo bardziej ospała, zaś samochód wyczuwalnie mniej żwawy) oraz najwięcej obiecujący SPORT. Pracownicy azjatyckiego Infiniti robili więc prawdopodobnie co mogli, by Q50 nie było jedynie komfortowym środkiem lokomocji z tysiącem aktywnych systemów, ale też „ciekawie” jeżdżącym samochodem. Kilka rozwiązań rzeczywiście mogło się podobać: skrzynia we wspomnianym trybie utrzymywała wyższe obroty, przy 4 tysiącach obrotów głośniki dbały o to, by klekoczący diesel brzmiał co najmniej jak porządne V6, natomiast układ kierowniczy stawał się naprawdę precyzyjny, ale nie o taką precyzję chodziło. Na każdym kroku dawała o sobie znać wszechobecna elektronika, natomiast układ jezdny nie pozwalał raczej na ambitne szaleństwa w zakrętach. Przy dobrym humorze, chęci delikatnego zmęczenia pojazdu i wydobycia z niego pewnych pokładów dynamiki, może i rozwiązania Infiniti zdałyby niezbyt wymagający test, ale szukać w Q50 czysto mechanicznych wrażeń to jak pracować z wózkami na parkingu Carrefour’a celem zarobienia na nowego Mercedesa Klasy M…

Słuszna droga

Jak w rezultacie ocenić próbę sił azjatyckiego Infiniti w szalenie wymagającej klasie? Można by właściwie podsumować krótkim stwierdzeniem: typowo po japońsku i niewystarczająco dla Europejczyka. Q50 – co nie powinno dziwić – znajduje się obecnie na bardzo podobnym poziomie co produkty serwowane przez Lexusa. Fakt faktem starania jakie bez wątpienia zostały włożone w ten samochód nie poszły na marne i to da się odczuć – wspomniany model jest solidnie złożony, gwarantuje izolację od świata zewnętrznego, dysponuje bardzo bogatym i efektywnie działającym wyposażeniem, a nader wszystko posiada swój charakter, z pazurem; jest indywidualistą, który w skrajnych przypadkach potrafi jednak współpracować z innymi, ale określenie „luksusowy Nissan” nie wzięło się z niczego i wcale nie chodzi o to, że Inifniti to rzeczywiście luksusowo opracowywane Nissany. Europejska konkurencja potrafi jednak nieco więcej: jest lepiej wykończona, dostarcza poczucie jeszcze większej solidności tudzież dysponuje lepiej świecącymi reflektorami, ale Q50 muszę oddać jedno – podróż tym samochodem, zwyczajne obcowanie na co dzień i subiektywne odczucia to elementy, które w tym przypadku były bardzo przyjemne, może o jeden szczebelek wyżej niż w „bratnim” Lexusie, choć trudno to racjonalnie wytłumaczyć…




Serdecznie dziękujemy Bartoszowi Kowalewskiemu za realizację sesji zdjęciowej.

www.bkfoto.carbonmade.com

Facebook

DANE TECHNICZNE Infiniti Q50 Sport 2.2d 170 KM AT
Silnik / Pojemność diesel / 2143 cm3
Układ / Liczba zaworów R4 / 16
Moc maksymalna 125 kW (170 KM)
Moment obrotowy 400 Nm / 1600-2800 obr./min
Zawieszenie przód dwuwahaczowe
Zawieszenie tył wielowahaczowe
Napęd tylny
Skrzynia biegów automatyczna, 7 biegów
Prędkość maksymalna 230 km/h
Przyspieszenie 0-100 km/h 8,5 s
Zużycie paliwa (miasto/trasa/mieszany) wg. producenta: 6,0 / 4,2 / 4,9 l/100 km
nasz test: 8,2 / 6,4 / 7,3 l/100 km
Długość / Szerokość / Wysokość 4800 / 1820 / 1445 mm
Rozstaw osi 2850 mm
Masa własna / Dopuszczalna 1775 / - kg
Bagażnik w standardzie 500 l
Bagażnik po złożeniu siedzeń -
Pojemność zbiornika paliwa 74 l
EKSPLOATACJA I CENA
Gwarancja mechaniczna 3 lata lub 100 tys. km
Przeglądy wg. wskazań komputera
Cena wersji podstawowej 144 500 zł (Q50 2.2d MT)
Cena wersji testowanej ok. 226 100 zł (Q50 Sport 2.2d AT + dodatki)

Wszelkie prawa do publikacji bez zgody redakcji zastrzeżone!

1 Comments

Leave A Comment