Jeep Compass Limited 2.0 156 KM 4×2 A/T – AUTO TEST

18 czerwca 2015
tekst: Patryk Rudnicki, zdjęcia: Bartłomiej Urban
Jeep Compass Limited 2.0 156 KM 4x2 A/T

W kilku żołnierskich słowach…

Ciepła grochówka w plastikowym naczyniu, świeże powietrze złamane „bezkompromisowym” zapachem munduru i grupa ludzi, z którymi łączy nas coś więcej aniżeli wrzucenie dla żartu pod poduszkę kolegi brudnych majtek. Choć wstęp niniejszego testu wyraźnie sugeruje tematykę wojskową i prawdopodobny fakt, że w kilku słowach zajmiemy się pewną tajemnicą II Wojny Światowej, jestem zmuszony zwolenników broni maści wszelakiej nieco rozczarować – tematem przewodnim nie będzie bowiem gładkolufowa armata niemieckiego Leoparda, choć delikatne skojarzenia z próbą charakterów i tzw. moro, nie są tutaj przypadkowe. Zbyt prostym byłoby zadać pytanie: czy Jeep Compass, którego gościliśmy już w naszej redakcji, pasuje do rzucającego zasadami generała, jednak uprzedzając ewentualne odpowiedzi należałoby powiedzieć, że nie do końca… Z kilku mniej lub bardziej istotnych powodów…


Przywołane wojsko stanowiło jedynie pretekst, by rozpocząć opis głównego bohatera niniejszego tekstu, ale czy aby na pewno? O drobnych podobieństwach między światem teoretycznego zagrożenia życia a tytułowym Jeep’em jeszcze wspomnimy, a tymczasem przypomnijmy sobie jak to się stało, że firma z terenowymi korzeniami popełniła tak szosowy model, dla którego główną konkurencją jest względnie rozchwytywana KIA Sportage tudzież japońska Honda CR-V, choć z drugiej strony jaki sens ma poruszanie historycznego wątku samochodu, który pomimo 8-letniego stażu na rynku nie wsławił się niczym nadzwyczajnym, ba – jest o nim względnie cicho? Compass, przynajmniej w naszym kraju, to dość rzadki widok, niemniej jednak okupiony pewnymi emocjami, których przelanie na papier i „zmaterializowanie” w postaci odpowiednio dobranych słów, wymagałoby nieco większego niż zwykle kubka gorącej herbaty. Charakterystyczny, w testowanej odmianie Limited chromowany grill, 18-calowe felgi, powiew nowoczesności w postaci świateł do jazdy dziennej (realizowanych za pośrednictwem zwykłych żarówek) tudzież toporna, stosunkowo kanciasta, lecz wywołująca pozytywne skojarzenia sylwetka – Compass wyraźnie sygnalizuje do której marki przynależy i pomimo wieku robi to w całkiem świadomy sposób, ale czy można powiedzieć, że mało wyrafinowany design jest metodą na dość późny sukces? W przypadku Jeep’a (choć delikatnie omijając tokiem myślowym nowe Cherokee) – tak, a poza tym spójrzcie na lakier opisywanego egzemplarza (nazwa handlowa to Maximum Steel) – czyż nie komponowałby się udanie z ciemnym namiotem na środku łąki oraz grupką dzielnych mężczyzn gotowych na serię z karabinu?

Ten sam kanciasty, toporny i wymagający bezgranicznej akceptacji styl jest widoczny w środku prezentowanego Compassa. Dokładność i obiektywność oceny wymagają poruszenia tutaj kwestii jakości, solidności montażu tudzież zastosowanych materiałów, które – nie owijając szczególnie w bawełnę – stoją raczej na dość kiepskim poziomie. Plastiki są twarde, gdzieniegdzie lubią zaskrzypieć, natomiast wspomniana solidność montażu pozostawia trochę do życzenia (choć nie jest z nią jeszcze tak źle), a jeżeli dodamy jeszcze brązową, skórzaną tapicerkę, która owszem – tworzyła pewien osobliwy klimat we wnętrzu samochodu, ale jak na niecałe 38 000 kilometrów była już nieco „wysiedziana”, otrzymamy mniej więcej obraz rzeczywistego charakteru amerykańskiego Compassa. Trochę surowy, odstający pod względem oferowanego wyposażenia od europejskiej (i nie tylko) konkurencji (wspomnijmy chociażby o jednostrefowej, automatycznej klimatyzacji z pokrętłami, braku zaawansowanych systemów bezpieczeństwa tudzież „kombajnie” multimedialnym, który… jest i posiada kamerę cofania o bardzo słabej rozdzielczości obrazu), ale też całkiem nieźle „grający” (zasługa systemu audio Boston Premium Audio), z wygodnym, przesuwanym podłokietnikiem (wątpliwości może jedynie budzić przesuwanie tegoż podłokietnika, bowiem nie posiada ono żadnego blokowania) czy też rozkładającymi się z klapy bagażnika, dwoma głośnikami. Mijając Compassa na drodze nie mamy możliwości dokładniejszego poznania jego bez wątpienia interesującego image’u, choć nie da się ukryć, że po kilku chwilach pozytywnego zaskoczenia można doświadczyć lekkiego rozczarowania (np. zamki w drzwiach nie posiadają funkcji samoblokowania – trzeba to zrobić manualnie, między tylną kanapą [która nie posiada podłokietnika] a podłogą bagażnika znajduje się niczym nieuzasadniona przestrzeń, natomiast rozwiązanie pasów bezpieczeństwa wygląda dość surowo, żeby nie powiedzieć: archaicznie), a nawet zaskoczenia (ciężko jest bowiem znaleźć optymalną pozycję za kierownicą, a wszystko przez plastik umieszczony pod kolumną kierownicy, który ogranicza ruchy kolan).

Po kilku dość gorzkich słowach traktujących o niespecjalnie zaawansowanej, na swój sposób wyjątkowej czy też dostarczającej poczucia pewnego luksusu kabinie pasażerskiej (czyli, de facto, tak jak powinno to wyglądać), pora umieścić w stacyjce mocno archaicznie wyglądający kluczyk i uruchomić 2-litrowy silnik benzynowy. Pierwsze wrażenie jest całkiem przyzwoite – czterocylindrowa jednostka pracuje cicho nie generując przy tym wibracji, natomiast połączenie stosunkowo niewielkiej pojemności z mocą 156 koni mechanicznych pozwala sądzić, że benzynowy Compass to względnie ekonomiczny samochód gwarantujący również przyzwoitą dynamikę. Rozczarowanie czai się jednak tuż za wątpliwą jakością amerykańskiego SUV-a oraz tym, co pozostaje w głowie kierowcy nawet po krótkiej przejażdżce…

Subiektywnie rzecz ujmując: mało precyzyjnego układu kierowniczego tudzież komfortowych nastawień zawieszenia, które przy pokonywaniu licznych ubytków drogowych wybitnie ciche raczej nie jest, po dość surowo „usposobionym” Jeep’ie można się raczej spodziewać i nie jest to elementem wielkiego zaskoczenia. Samochód do około 60 km/h przyspiesza całkiem sprawnie, automatyczna, 6-biegowa skrzynia (mimo początkowych wątpliwości oraz niekoniecznie przyjemnych doświadczeń z rodzinnego Freemonta) jest owszem wolna, niemniej jednak poszczególne przełożenia „aplikuje” w sposób gładki nie narażając kierowcy na efekt „bujającej szyi”, a przyzwoite wyciszenie kabiny pasażerskiej pozwala się cieszyć pokonywaniem kolejnych kilometrów w stylu amerykańskim, jednak Compass ma pewne problemy i nie mówię tutaj o wariującym sensorze deszczu tudzież odpadającej plakietce z deski rozdzielczej (bo i takie w Compassie nie występują). Po pierwsze dynamika 156-konnego silnika przy wyższych prędkościach, ale też podczas żwawego manewru wyprzedzania, pozostawia trochę do życzenia (czego nie ułatwia dodatkowo wolna przekładnia), a po drugie spalanie benzynowej jednostki to delikatne zaskoczenie… in minus (na drogach lokalnych Jeep zużywał ponad 7 litrów na 100 kilometrów, prędkości autostradowe powodowały wzrost spalania do jakichś 8,5 litra, natomiast w mieście Compass palił ponad 11 litrów na 100 kilometrów).

Sympatia albo niechęć

Z modelem Compass jest obecnie trochę jak z sokiem pomarańczowym firmy Tesco – jest obecny na rynku, widują go codziennie zapewne dziesiątki konsumentów i jest to zawsze jakaś alternatywa, ale po co kupować takowy produkt jeżeli półki sklepowe zawierają także odpowiednik firmy Hortex tudzież Cappy? Compass na tle konkurencji trochę odstaje – nie jest tak dobrze poskładany, nie oferuje takiej różnorodności wyposażenia, a dla klienta europejskiego może być trochę za mało „rozpieszczający”, jednak warto spojrzeć na daną kwestię również z innej strony…


Compass jako reprezentant firmy Jeep wymaga od swojego potencjalnego nabywcy zdecydowania, akceptacji pewnych rzeczy, na które konsument nie ma raczej większego wpływu i odrzucenia tak rozpowszechnionej dzisiaj „cukierkowatości”, według której Dacia Sandero pozbawiona dobrej jakości materiałów wykończeniowych jest beznadziejną propozycją. Owszem, oferta Compassa przypomina dzisiaj, że to już raczej schodzący z rynku samochód (według oficjalnej strony firmy Jeep, zainteresowani mogą nabyć jedynie wersję benzynową z „automatem” i napędem na przód), niemniej jednak amerykański SUV nie pozwala zapomnieć, że istnieją jeszcze pojazdy z pulą dość charakterystycznych cech (np. ciekawą, pasującą do charakteru marki nazwą i wbudowanym w komputer pokładowy kompasem), od których akceptacji będzie zależała sympatia lub niechęć do określonego samochodu. Compassa nie da się „trochę” lubić, by wejść w jego posiadanie. Zasada (subiektywnie) jest jedna: albo przyjmujemy do wiadomości surowość testowanego Jeep’a i to, co ma do zaproponowania, albo zmieniamy salon…

DANE TECHNICZNE Jeep Compass Limited 2.0 156 KM 4×2 A/T
Silnik / Pojemność benzyna / 1998 cm3
Układ / Liczba zaworów R4 / 16
Moc maksymalna 115 kW (156 KM) / 6300 obr./min
Moment obrotowy 190 Nm / 5100 obr./min
Zawieszenie przód niezależne z kolumnami MacPhersona
Zawieszenie tył niezależne wielowahaczowe
Napęd przedni
Skrzynia biegów bezstopniowa automatyczna
Prędkość maksymalna 185 km/h
Przyspieszenie 0-100 km/h 11,2 s
Zużycie paliwa (miasto/trasa/mieszany) wg. producenta: 11,1 / 6,7 / 8,3 l/100 km
nasz test: 11,2 / 7,2 / 9,2 l/100 km
Długość / Szerokość / Wysokość 4448 / 1812 / 1718 mm
Rozstaw osi 2635 mm
Masa własna / Dopuszczalna 1591 / - kg
Bagażnik w standardzie 458 l
Bagażnik po złożeniu siedzeń 1269 l
Pojemność zbiornika paliwa 51 l
EKSPLOATACJA I CENA
Gwarancja mechaniczna 2 lata
Przeglądy wg. komputera pokładowego
Cena wersji podstawowej 99 300 zł (2.0 156 KM 4x2 A/T, North)
Cena wersji testowanej ok. 115 300 zł (2.0 156 KM 4x2 A/T, Limited + dodatki)

Wszelkie prawa do publikacji bez zgody redakcji zastrzeżone!

Leave A Comment