BMW 535i vs Volvo S80 T5 – PORÓWNANIE

30 czerwca 2014
tekst: Bartłomiej Urban, zdjęcia: Bartłomiej Urban
BMW 535i xDrive vs Volvo S80 T5

Bandzior vs Konserwatysta

W dzisiejszym odcinku prawdziwa walka o szczyt, czy nawet gra o tron. Dwie luksusowe marki, dwa różne spojrzenia na prestiż i tylko jeden zwycięzca. Kto wygra? Zapraszam do lektury.


Wygląd

Już pierwsze spojrzenie na oba auta zdradza nam ogromne różnice w stylu jaki reprezentują. BMW wygląda niczym dobrze zbudowany gangster ubrany w idealnie dopasowany garnitur uwydatniający zalety. Jest agresywne i groźne, zwłaszcza w pakiecie M, który znalazł się na pokładzie testowanej „Beemy”. Dokładnym przeciwieństwem jest Volvo, które prezentuje stonowany szyk, elegancję i dyskrecję. Tutaj nikt wam nie zarzuci, że jesteście dilerami czy w bagażniku macie zwłoki. Volvo ma kojące, spokojne linie oraz praktycznie nierzucający się w oczy wygląd. Co ciekawe, Szwed wcale nie chce się zestarzeć i mimo obecności na rynku od 8 lat, wciąż wygląda świeżo i elegancko. Oba auta to duże limuzyny o zbliżonych rozmiarach, a różnice w wielkości są nie do zobaczenia. Piątka jest o 53 mm dłuższa, 1mm węższa i o 31 mm niższa od Osiemdziesiątki. W tej kategorii musi zapaść remis, ponieważ oba samochody są kierowane do zupełnie innych typów ludzi.


Wnętrze

Zresztą można to zauważyć również i w kabinach. Oba auta są luksusowe i to widać chociażby po materiałach czy wykończeniu (jasna skóra, aluminium, drewno). Jednak styl jaki prezentuje deska rozdzielcza Volvo jest zupełnym przeciwieństwem tej z BMW. U Szweda tunel środkowy jest węższy oraz charakterystycznie pusty z tyłu, dając wrażenie nieco minimalistycznego stylu. Z drugiej strony mamy mnóstwo przycisków na środku, co nie do końca jest pomocne w obsłudze. U Niemców natomiast jesteśmy mocno zabudowani, deski jest masywna, a przycisków jest zdecydowanie mniej. Tutaj wszystko obsługujemy za pomocą iDrive, czyli pokrętła z opcją touchpada. Tutaj też nie jest to jakieś superwygodne, wiec pod względem obsługi daję remis.


Obaj producenci dają możliwość zamówienia w pełni cyfrowych zegarów, których wygląd możemy zmienić. Jest jednak różnica w ich działaniu, ponieważ w BMW inne tła dostajemy wraz z wyborem trybu jazdy, a wiec zmienia się nastawienie zawieszenia, układ kierowniczy, reakcja na gaz i tak dalej. W Volvo natomiast wybierając motyw, zmieniamy tylko kolorki i nic więcej. Szkoda, że po zmianie pracy trybu skrzyni na ustawienie S, zegary same nie ustawiają się na krwistoczerwone z motywu Sport. Niemniej jednak należy pochwalić obu producentów, takie zegary i możliwość ich zmian robi ogromne wrażenie.

Testowane egzemplarze zostały zgoła inaczej skonfigurowane, stawiając w dużo lepszym świetle BMW, którego wartość opcjonalnych dodatków wnętrze przekracza 50 000 zł. Rzeczywiście wygląda to potężnie w porównaniu do zaledwie 10 000 zł w Volvo, ale to oczywiście o niczym nie świadczy. Szweda również można nafaszerować bajerami i tym samym zrównać go cenowo z BMW. Jest jednak kilka rzeczy, które oferuje Niemiec, a nie spotkamy ich u Szweda. Mowa tutaj o np. elektronicznie zamykanym bagażniku, oddzielnej klimatyzacji dla pasażerów tylnej kanapy czy systemie domykania drzwi. O ile te domykanie można sobie darować, tak patent z kufrem oraz z 4-strefową klimatyzacją w takiej limuzynie jest jak najbardziej na miejscu. Do Bawarczyka można również zamówić genialny Head Up Display. Poza tym na brak dodatków ani w Volvo, ani w BMW nie można narzekać. Możemy dobierać i dobierać, aż nasz limit na koncie dobrnie do 0.

Mimo odrobinę dłuższej sylwetki BMW oraz nieco większemu rozstawowi osi, miejsca w środku jest minimalnie mniej niż u Szweda. Różnica jest naprawdę niewielka i odczuwalna tylko na tylnej kanapie, gdzie oferuje parę centymetrów więcej na nogi. Obie limuzyny to typu aut, w których nie wiadomo czy lepiej podróżować za kierownicą, czy być wożonym. Jest luksusowo, wygodnie i przyjemnie. Jeśli chcecie pojechać na wycieczkę, bagażniki mają pojemność 480 l w Volvo i 520 l w BMW.

Silnik i właściwości jezdne

Testowane egzemplarze limuzyn otrzymały pod maskę nieco różne jednostki, choć to nie znaczy, że nie możemy ich porównać. Do BMW trafił 3-litrowy motor 35i o mocy 306 KM, znany nam między innymi z testu 435i, który sprawił na mnie ogromne wrażenie. Do Volvo trafiła nowa jednostka T5, o pojemności 2-litrów, która generuje 245 KM. Wydawać by się mogło, że zdecydowanie lepiej byłoby porównać odmianę T6 Szweda, której 3-litrowy turbodoładowany motor osiąga 306 KM. Cóż, nie jestem tego taki pewien, a mam nadzieję, że poniższy akapit rozwieje i wasze wątpliwości.


Dwa litry pojemności, turbo i moc 245 KM: to atuty nowej jednostki T5, która stosunkowo niedawno zagościła w palecie Volvo. Czy jednak dwa litry to nie za mało jak do tak dużej limuzyny i nie lepiej wziąć mocniejszą odmianę? Bzdura. Przytoczmy fakty: ten silnik w stosunku do 3-litrowej wersji o mocy 304 KM w sprincie do setki jest tylko o 0,1 s wolniejszy! I to nawet mimo tego, że T5 ma napęd na przód, podczas gdy mocniejsza odmiana jest pędzona na obie osie. Sekretem tutaj jest skrzynia biegów oraz duża różnica w masie. W dwulitrowej odmianie mamy do dyspozycji dużo szybszą 8-stopniową przekładnię, podczas gdy w T6 siedzi starszej generacji 6-biegowy automat. Ponadto samochód z racji tego, że nie ma napędu na 4 koła oraz ma mniejszy silnik waży ponad 100 kg mniej. Volvo chyba specjalnie nie pozwala na napęd AWD do T5, ponieważ wtedy automatycznie zabiłby sprzedaż mocniejszej odmiany… Zresztą już teraz, moim zdaniem, nie ma sensu dopłacać do odmiany T6, ponieważ Szwedzi odwalili kawał naprawdę dobrej roboty jeśli chodzi o nowy motor.

Kolejnym plusem odmiany T5 w stosunku do T6 jest dużo mniejsze spalanie, średnio nawet o 40 %. Podczas ostatniego testu 304 KM odmiany (Volvo S80 T6), auto w mieście paliło mi średnio 14-15 litrów. W T5 udało mi się spokojnie zejść do 10-11 litrów. Również w trasie różnica była około 3 litrów na korzyść T6. Jedynym minusem, (poza oczywistym brakiem napędu AWD) jest dźwięk jednostki, a raczej jego brak. Nowy silnik ma 4 cylindry, zamiast chociażby 5, które były znane i szanowane w Volvo, a to niestety słychać. Nawet podczas odpalania do uszu dochodzi nieprzyjemny odgłos, zbliżony do jednostek wysokoprężnych. Na szczęście, kabina jest nieźle wyciszona, a S80 i nie należy do aut, które wymusza na nas agresywną jazdę. Lepiej odpalić sobie muzykę poważną i delektować się chwilą.

Słów kilka o jednostce w Niemcu. Co tu dużo mówić, to prawdziwy majstersztyk. Trzy litry w rzędzie, 306 KM i przyśpieszenie do 100 km/h w czasie 5,6 s. To wynik o 0.8 s lepszy od najszybszej odmiany S80. To naprawdę bardzo dużo. Reakcja na gaz jest błyskawiczna, a do naszych uszu dociera bardzo przyjemny pomruk. Aż czasami żałowałem, że kabina jest tak kapitalnie wyciszona. Pomimo stosowania jednosprzęgłowych przekładni, BMW nie ma się czego wstydzić: skrzynia bardzo szybko zmienia biegi, zawsze jest czujna i wyprzedza nasze czyny. Tutaj minusem jest spalanie, które nawet w trasie praktycznie nie pokaże nam poniżej 10 litrów. W mieście liczyć się trzeba z wartością rzędu przynajmniej 15 litrów. Tak naprawdę, to idealnym porównaniem względem T5, byłby niemiecki motor 28i, który posiada niemal identyczną pojemność, taką samą moc i podobne osiągi. Niestety, do dyspozycji mieliśmy nieco mocniejszą odmianę.

Prawda jest taka, że pod względem mechanicznym BMW jest lepsze od Volvo. I to niezależnie czy porównujemy odmiany 35i, 28i, T5 czy T6. Bawarczyk ma bardziej precyzyjny układ kierowniczy, a seryjny napęd na tył daje nam większą pewność prowadzenia. Dodatkowym atutem są nieco lepsze osiągi Niemców.


Bezpieczeństwo

Nie chcę was zanudzić, ale ilość systemów, asystentów i licznych gadżetów, które znalazły się w obu autach potrafi przyprawić o zawrót głowy. W tej dziedzinie od lat prym wiodło Volvo, choć i BMW nie jest gorsze. Aktywne tempomaty, monitorowanie martwego punktu, awaryjne hamowanie, trzymanie pasa ruchu to tylko niektóre z nich. Obaj konkurencji trzymają tutaj naprawdę bardzo wysoki poziom i ciężko jest im cokolwiek zarzucić.


Cennik

Za podstawowe Volvo z silnikiem T5 przyjdzie nam zapłacić minimum 202 000 zł. Aby cieszyć się minimalnie lepszymi osiągami oraz napędem na obie osi w odmianie T6, należy do tej kwoty doliczyć kolejne 23 tyś. zł. Aby stać się szczęśliwym posiadaczem BMW 535i z napędem na tylną oś, trzeba wyłożyć 243 000 zł, natomiast do napędu xDrive trzeba doliczyć kolejne 25 tyś. Co ciekawe odmiana 28i, pędzona na jedną oś, kosztuje 199 500 zł, czyli mniej niż konkurencyjny Szwed. Wynika to z faktu, że ma minimalnie gorsze wyposażenie i nie posiada np. automatycznej przekładni w standardzie, co będzie nas kosztowało kolejne 10 000 zł.

Podsumowanie


Prosto z mostu: dla mnie porównanie wygrywa BMW. Dlaczego? Bo jest zdecydowanie świeższe, ma lepsze osiągi oraz właściwości jezdne. Niestety, w Volvo czuć pomału upływ czasu, a konkurencja nie śpi. Nie oznacza to jednak, że S80 jest słabą propozycją, ba, moim zdaniem warto zaznajomić się z ich ofertą zwłaszcza z motorem T5. Może się okazać, że zapłacimy kilkanaście, a może i kilkadziesiąt tysięcy mniej niż u konkurencji. Szukając limuzyny warto zatrzymać się u obu producentów, macie moje słowo, że nie będziecie żałować.

P.S.: Testowany egzemplarz BMW 535i xDrive kosztuje 407 642 zł, natomiast Volvo S80 T5 Summum 253 330 zł.

Bartłomiej Urban

6 Comments

Leave A Comment