Europejskie wojaże: jak poruszać się po drogach Islandii?

Krajobraz Islandii

Ciężko jest sobie wyobrazić urlop z daleka od normalnej cywilizacji, którego atrakcją turystyczną byłby lodowiec zamiast ciepłego morza. Przedstawiony obraz rzeczywiście może budzić drobne wątpliwości, ale szczerze powiedziawszy czas spędzony dosyć nietypową metodą oznacza zazwyczaj wrażenia, których pamięć utrwali się na lata w styranej codziennością głowie. Jesteście przygotowani, by doświadczyć europejskiej, choć trochę oderwanej od wielkich metropolii rzeczywistości? Pakujcie cały ekwipunek – ruszamy na Islandię …


Wbrew sceptycznym opiniom jakoby tytułowy kraj nie posiadał żadnej infrastruktury drogowej chciałbym zakomunikować, że takowa jest – niezbyt oszałamiająca, ale jednak. Decydując się na wielogodzinną podróż samochodem (częściowo oczywiście promem) nie zapomnijcie o trójkącie ostrzegawczym, który zalicza się do tzw. wyposażenia „must have” oraz gaśnicy czy apteczce nie uwzględnionych co prawda jasno w tamtejszym kodeksie, ale chyba warto mieć takie rzeczy przy sobie. Islandia jest oczywiście krajem „zimowym” (przynajmniej teoretycznie), więc ustalenia dotyczące 24-godzinnego obowiązku jazdy na światłach, bezwzględnego używania zestawu głośnomówiącego czy absolutnej trzeźwości (dopuszczalny limit alkoholu we krwi to, jak się zapewne domyślacie, 0,00 promila) nie powinny jakoś specjalnie dziwić tym bardziej, że droga „wyścielona” białym puchem może stanowić ogromne wyzwanie.

Infrastrukturę drogową naszego głównego bohatera, mimo że całkiem interesującą do szalenie rozwiniętych i okraszonych pięknymi asfaltami zaliczyć raczej nie wypada. Najpóźniej osiedlony kraj Europy tworzą bowiem przede wszystkim tereny zabudowane (dopuszczalna prędkość – 50 km/h), drogi o nawierzchniach żwirowych (80 km/h) i odpowiedniki z nawierzchnią bitumiczną (90 km/h), natomiast jakiekolwiek autostrady możecie sobie wybić z głowy – licząca 12 378 km sieć tamtejszych szlaków komunikacyjnych nie widziała raczej czegoś takiego jak dwa pasy z jednej strony. Co prawda Islandia należy do krajów mocno charakterystycznych, ale odgórnych ustaleń nie powinniśmy lekceważyć, gdyż np. złe parkowanie okraszone jest grzywną 5000 ISK (jakieś 130 zł), wjazd za sygnalizator na czerwonym świetle to 15 000 ISK (około 390 zł), zaś jazda „na podwójnym gazie” będzie skutkować mandatem 50 000 ISK czyli prawie 1300 zł.

Reykjavík, różne kaniony, lodowce i gorące źródła, których nazw absolutnie nie potrafię odczytać czy też zimny, acz mający swój urok klimat – wymienione elementy stanowią bezapelacyjne piękno Islandii, które myślę warto zobaczyć. Owszem – północny fragment europejskiego „światka” nie jest może rozwinięty jak skąpana w ropie naftowej Arabia Saudyjska, ale przy odrobinie samozaparcia, gorących chęci i braku „uczulenia” na zimny klimat dana wyprawa może się okazać szalenie wyjątkowa i jednocześnie bardzo udana. Pamiętajcie tylko, że odpowiednie wyposażenie auta i zdrowy rozsądek podpowiadający logiczne myślenie będą tutaj nieodłącznymi elementami drogowego szczęścia.

Patryk Rudnicki

Leave A Comment