Chevrolet Corvette Stingray – elektroniczny szaleniec

23 stycznia 2013
Bez kategorii, Chevrolet Nowości
Chevrolet Corvette Stingray (C7)

30 czerwca 1953 roku ktoś w amerykańskim zakładzie Chevroleta powiedział: „Skonstruujmy auto, które latami będzie wspominane jako prawdziwa ikona sportu, agresji oraz bezkompromisowego charakteru.” W obliczu zaprezentowanego na targach motoryzacyjnych w Detroit samochodu, niniejsze rozpoczęcie artykułu jest zwyczajnie błahe, choć odnalezienie rzeczywistego powodu narodzin tytułowego coupe jest niczym delikatna ryska wieńcząca „zezłomowaną” Ładę – kompletnie bez znaczenia. Liczy się dana chwila, ten moment i obecna sytuacja na ważnej imprezie jaką celebrują Stany Zjednoczone – liczy się nowy Chevrolet Corvette Stingray …


Cały motoryzacyjny świat obserwował kolejne poczynania amerykańskiej firmy, z ogromną niecierpliwością domagał się wreszcie ujawnienia modelu C7 i oto jest – prawdziwy konkurent tryskającego jadem Vipera. Nowa „Vette” przeszła sądzę najśmielsze oczekiwania każdego fana transportu drogowego – akurat nie z powodu wielkiej kontynuacji agresywnego usposobienia, a ze względu na całokształt, który może i zyskał delikatną nutę „cywilizowanych” rozwiązań, jednak nadal krzyczy donośnym głosem: „Wepchnę ci tą końcówkę układu wydechowego dokładnie tam, gdzie słońcu brakuje zasięgu!” Duża ilość przetłoczeń, zaokrągleń i kantów, charakterystyczne, ale odrobinę zmienione tylne reflektory oraz dwa elementy będące łyżką dziegciu w całej prezentowanej tutaj „furii” (cztery połączone końcówki układu wydechowego i frontowe klosze świateł rodem ze wspomnianego SRT Vipera) – tak przedstawia się zupełnie nowa próba udźwignięcia wielkiej legendy okraszonej doskonale znanymi flagami.

Umiejętna realizacja pomysłów świetnego designera to jednak 30% całego samochodu, który tworzą dodatkowo atrakcyjne wnętrze i jednostka zdolna skutecznie pociągnąć całą karoserię. Corvette C7 oba te elementy łączy w jeden spójny „organizm” urzekający potencjalnego klienta nowoczesnością, diametralnym odejściem i zerwaniem z prostym jak konstrukcja cepa charakterem oraz funkcjonalnością (cokolwiek to znaczy) zorientowaną przede wszystkim na kierowcę. 6.2-litrowy motor V8 (LT1) generujący 450 KM, napęd RWD, 7-biegowa przekładnia ręczna (lub 6-stopniowy automat) i ogromne hamulce – świeżutki Chevrolet jest ostry i taki być powinien, ale dysponuje również odsłoną numer dwa swojego tajemniczego „ja” – tą bardziej spokojną. Macie ochotę na cruising – „Vette” zadba o względny komfort podróży dzięki systemowi Magnetic Ride Control, chcecie oszczędzać paliwo – elektronika wyłączy połowę cylindrów, lubicie „krótko trzymać” samochód i mieć nad nim pełną kontrolę – wybierzcie jeden z pięciu trybów jazdy (Weather, Eco, Tour, Sport lub Track). Corvette trochę się zmieniła, choć jej agresja w postaci mechanizmu różnicowego bądź opcjonalnego pakietu Z51 (m.in. zawieszenie od firmy Bilstein, dodatkowe chłodzenie np. hamulców, bardziej „hardcorowe” ustawienie całego samochodu, większe felgi oraz tylny spojler) wciąż pozostała na miejscu.

Siódma generacja, 60 lat obecności na światowej arenie motoryzacyjnej i wciąż nieustająca miłość jaką darzą tytułowe coupe wielcy fani „muscle carów” – taki jest nowy Chevrolet Corvette Stingray. Delikatne wątpliwości może co prawda budzić naszpikowana elektroniką „osobowość” przybysza z dalekiej Ameryki, jednak XXI wiek narzuca pewne hasła, których trzeba przestrzegać i C7 nie jest tutaj specjalnym wyjątkiem. To znacznie mniej surowe auto niż jego poprzednik, ale godne zawartych w tytule liter …, miejmy taką nadzieję …

Patryk Rudnicki

Leave A Comment