Wielka Trójca powinna zacząć się bać. Czasy absolutnej dominacji niemieckiego przemysłu motoryzacyjnego bezpowrotnie opuściły szeregi spragnionych luksusu klientów. Dlaczego? To jest właściwe pytanie, bowiem uważany za „dziadkowóz” Mercedes, agresywniej nacechowane BMW i swoisty złoty środek (Audi) patrzą roztrzęsione na dynamicznego i jednocześnie eleganckiego Lexusa GS, który rączo wkracza do polskich salonów. Japonia atakuje …
 |
 |
 |
 |
Ofensywa prestiżowej limuzyny śmiało zapowiada aż pięć szczebli bogatego wyposażenia: Elite, Elegance, Comfort, Prestige i nieco odważniejszy F Sport. „Biedne” wcielenie GS-a, za minimum 199 900 zł, ucieszy potencjalnego klienta np. skórzaną „fajerą” oraz mieszkiem przekładni, tempomatem, biksenonowymi reflektorami, 8-calowym wyświetlaczem na konsoli centralnej czy zestawem audio DVD i 12 głośnikami. Oczywiście wymagające spektrum zainteresowanej Lexusem publiki dysponuje również licznymi malkontentami, którzy frywolnie stwierdzą: „Totalna bieda – Audi oferuje więcej”, jednak poczekajcie na kolejne odmiany ultrabogatych „ekstrasów” …
Wersja Elegance urozmaica pulę o m.in. tylne i frontowe czujniki parkowania, a także nawigację z wbudowanym twardym dyskiem, odmiana Comfort może się zaś pochwalić np. elektrycznie domykaną klapą bagażnika lub skórzaną tapicerką, a ociekający luksusem szczebel Prestige zaoferuje ponadto system audio od firmy Mark Levinson, praktyczny wyświetlacz HUD, 12,3-calowy ekran na konsoli centralnej, automatyczną klimatyzację zawierającą aż trzy strefy czy funkcję doświetlania zakrętów i automatycznego włączania drogowych reflektorów.
 |
 |
 |
 |
Sami widzicie, że ilość poszczególnych elementów każdej odmiany jest, skromnie mówiąc, duża, natomiast liczba wymienionych tutaj „ekstrasów” stanowi jedynie kroplę w morzu rzeczywistej oferty prestiżowego Lexusa. Kończąc jakże interesujący aspekt wyposażenia należałoby powiedzieć o nacechowanej adrenaliną wersji F Sport, która legitymuje się m.in. 19-calowymi alufelgami, pakietem stylistycznym i aluminiowymi nakładkami na pedały.
 |
 |
 |
 |
Czas delikatnie wzburzyć spokojnymi umysłami eleganckich biznesmenów i powiedzieć o cenach świeżutkiego Lexusa GS. Fakt faktem mężczyzna z czarną teczką oraz różowym krawatem nie będzie specjalnie zwracał uwagi na poniesione koszta, ale wspomnijmy, iż ceny GS-a 250 (2.5 l, V6, 209 KM, 253 Nm) startują z pułapu opisanych 199 900 zł i lądują na …, uff – 303 100 zł za odmianę Prestige.
 |
 |
 |
 |
Chcąc mocniejszego „Japończyka” dysponującego napędem AWD i 3.5-litrowym silnikiem o mocy 317 KM (378 Nm) wyłożymy już co najmniej 253 000 zł (o 350 500 zł za wersję Prestige milcząc), z kolei hybrydowego GS-a legitymującego się benzynowym, 3.5-litrowym V6 o mocy 292 KM i 200-konną jednostką elektryczną (sumarycznie 345 KM) nabędziemy za minimum 253 200 zł. Dużo, nawet bardzo, ale słono płacąc u azjatyckiego dealera będziemy raczej świadomi co otrzymamy w zamian – niesamowitą limuzynę, agresywny i ciekawy design oraz 6-biegowy automat, gdyż jakimś cudem Lexus nie przewidział innej skrzyni do GS-a.
 |
 |
 |
 |
Jesteś zmęczony niemiecką precyzją, dbałością o każdy fragment oraz wysublimowanymi materiałami? Tak, brzmi to rzeczywiście dziwnie i nie ujmując germańskim pojazdom są one wciąż znakomitymi środkami lokomocji, ale Japonia kontratakuje. Nowy Lexus GS potrafi być tańszy, a nie ustępuje konkurencji w żadnym aspekcie …, no może charakteryzuje się pewnymi brakami, ale to jest do odrobienia, prawda Lexus?
 |
 |
 |
 |
